Służby specjalne III RP mają swoje korzenie w PRL - zgodzili się eksperci, którzy w Warszawie wzięli udział w dyskusji zorganizowanej przez IPN. Ponad połowa weryfikowanych w 1990 r. funkcjonariuszy SB trafiło do policji lub Urzędu Ochrony Państwa (UOP) - podali historycy.
Dyskusję "Służby specjalne III RP, czyli jak wyglądała transformacja", w której wzięli udział także eksperci Sławomir Cenckiewicz, Rafał Leśkiewicz i Piotr Woyciechowski, poprowadził dziennikarz Witold Gadowski, który rozpoczął rozmowę od pytania o jakość procesu weryfikacji m.in. funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa - kandydatów do służb w Polsce po transformacji z 1989 r.
"O procesie weryfikacji przez wiele lat mówiono, że to był proces odsiewający tych funkcjonariuszy, którzy splamili się podczas swojej służby w okresie PRL (...). Fakty są zupełnie inne. Jeżeli spojrzymy tylko i wyłącznie na dane statystyczne, jeżeli przywołamy formalną liczbę funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, którzy pod koniec funkcjonowania służby - najpierw na przełomie 1989 i 1990, a potem w 1990 roku jeszcze służyli w SB - to tak naprawdę formalnie było ich nieco ponad 24 tysiące. I w wyniku weryfikacji znaczna część tych funkcjonariuszy gładko przechodziła albo do służb specjalnych III RP albo do policji"
- powiedział Leśkiewicz, w IPN od 2001 r., w którym był m.in. szefem pionu archiwalnego Instytutu.
Przypomniał, że w polskim życiu publicznym w ostatnich latach przekonywano, że byłych esbeków nie będzie w nowych służbach. Pojawiały się na ten temat nawet publikacje naukowe lub popularno-naukowe, a także o charakterze wspomnieniowym, w których - jak powiedział Leśkiewicz - jednoznacznie stwierdzano, że w wyniku weryfikacji prowadzonej latem 1990 r. do służb specjalnych III RP nie trafili funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych.
W ocenie specjalisty IPN, mechanizm weryfikacji kandydatów do służb po 1989 r. był wadliwy.
"Proces był tak skonstruowany, że oprócz komisji wojewódzkich - komisji kwalifikacyjnych tworzonych we wszystkich miastach wojewódzkich - była komisja ds. kadr centralnych - komisja centralna i w sytuacji, w której komisja wojewódzka negatywnie opiniowała kandydata do służby w Urzędzie Ochrony Państwa, to bardzo często na poziomie centralnym taki wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy był opiniowany pozytywnie. I spora grupa spośród tych funkcjonariuszy trafiła potem do służb specjalnych III RP"
- podkreślił ekspert.
Dr Leśkiewicz opowiadał, że gdy we wczesnych latach swojej kariery pracował w archiwum IPN w Poznaniu, to ze zdziwieniem odkrył, że wśród funkcjonariuszy poznańskiej delegatury UOP, odpowiedzialnych za przekazywanie dokumentów do IPN, więcej niż połowa pracowała wcześniej w SB.
"Aż do drugiej połowy 2015 r. na jednym z kluczowych stanowisk w Biurze Ewidencji i Archiwum, później Biurze Ewidencji i Analiz ABW, pracowała funkcjonariuszka Służby Bezpieczeństwa [...]. To mówi samo za siebie"
- ocenił historyk. Podał też przykład przebiegu weryfikacji w Toruniu, gdzie na 200 funkcjonariuszy dawnych służb, 123 trafiło do pracy w policji, 10 do Urzędu Ochrony Państwa, a 64 zweryfikowano negatywnie. Dodał też, że wiele dokumentów z 49 wojewódzkich komisji kwalifikacyjnych trafiło prawdopodobnie w prywatne ręce.
"Więcej niż połowa funkcjonariuszy, która była poddawana procesowi weryfikacji, trafiała albo do policji albo do Urzędu Ochrony Państwa"
- mówił Leśkiewicz. Dodał też, że część funkcjonariuszy komunistycznego MSW uniknęła jakiejkolwiek weryfikacji z powodu zmian formalno-prawnych w resorcie.
Historyk Sławomir Cenckiewicz, obecnie dyrektor Wojskowego Biura Historycznego, a także wiceszef Kolegium IPN, tłumaczył przyczyny, z powodu których służby wolnej Polski były personalnie związane ze służbami komunistycznymi. "Cały ten proces nie byłby możliwy, gdyby nie parasol polityczny nie tylko Czesława Kiszczaka, ale również tych pseudoelit solidarnościowych" - stwierdził badacz. Przypomniał też, że pomimo iż funkcjonariusze SB stanowili nawet ok. 80 proc. kadr tajnych służb po 1990 r. to tacy urzędnicy jak np. Andrzej Milczanowski, szef UOP z lat 1990-92 i MSW z 1992-95, bronili tego stanu rzeczy.
Historyk zacytował fragment wypowiedzi Milczanowskiego, opublikowany przez byłego ministra z okazji 20-lecia powstania UOP, której następczynią od 2002 r. stała się ABW.
- cytował Milczanowskiego Cenckiewicz.
Historyk odniósł się również do pytania o funkcjonariuszy wojskowych służb specjalnych w Polsce po 1989 r., którzy nie przeszli żadnej weryfikacji.
W wojsku było jeszcze gorzej. Tam nie było nawet takiej naskórkowej weryfikacji. W gruncie rzeczy Wojskowa Służba Wewnętrzna i Zarząd II Sztabu Generalnego, czyli wywiad i kontrwywiad wojskowy, całkowicie "suchą nogą" przeszedł do nowej rzeczywistości
- powiedział Cenckiewicz.
Przypomniał, że obie służby wojskowe w nowej Polsce wręcz połączyły swoje potencjały kadrowe i agenturalne, tworząc od 1991 r. Wojskowe Służby Informacyjne, które przetrwały do czasu ich likwidacji w 2006 r. Dodał też, że wojskowe tajne służby aż do 2003 r. nie funkcjonowały na podstawie żadnej ustawy. "W gruncie rzeczy funkcjonowały w oparciu o przepisy analogiczne, które były w PRL" - zaznaczył.
Dyskusja "Służby specjalne III RP, czyli jak wyglądała transformacja" odbyła się w warszawskim Centrum Edukacyjnym IPN "Przystanek Historia" w ramach cyklu "Tajemnice wywiadu", przybliżającego dzieje polskiego wywiadu i kontrwywiadu w XX w. W spotkaniach prowadzonych przez Witolda Gadowskiego biorą udział znawcy historii, struktur i technik operacyjnych tajnych służb.