W połowie listopada, w myśl umowy koalicyjnej, Włodzimierz Czarzasty przejął fotel marszałka Sejmu po Szymonie Hołowni. Choć przeszłość polityka Nowej Lewicy jest powszechnie znana, ten unika odpowiedzi na jej temat. Niemniej, na szefa Kancelarii Sejmu powołał Marka Siwca, byłego członka PZPR.
Decyzja ta wywołała niemałe oburzenie opinii publicznej, która pisała wprost o powrocie komuny do Sejmu.
W pierwszym wygłoszonym przez Czarzastego orędziu mogliśmy usłyszeć o... "wecie marszałkowskim". Choć taki twór nie istnieje w polskim prawie, zdaniem nowego marszałka Sejmu, ma być to narzędzie sprzeciwu wobec "sabotażu legislacyjnemu" który zdaniem koalicji 13 grudnia stosuje prezydent RP Karol Nawrocki.
Siwiec: będzie mocny opór
Skoro Czarzasty powołał "swojego" człowieka na szefa Kancelarii Sejmu, głośno zaczęło wybrzmiewać pytanie o to, jak będzie wyglądać współpraca izby z prezydentem Nawrockim. Odpowiedział na nie, jednak bez zaskoczenia, sam Siwiec.
Jeśli ktoś liczy na to, że te najbliższe 2 lata to będzie czas wysyłania sobie jakichś gołąbków, całusków […] do Pałacu Prezydenckiego, to ja mogę zagwarantować, że średni pałac - bo my jesteśmy gdzieś między dużym i małym pałacem, ale jesteśmy świątynią demokracji, Sejm jest pałacem demokracji - to stąd będzie bardzo mocny opór wobec tego wszystkiego, czemu wydaje się być spolegliwy prezydent Karol Nawrocki, który po prostu rozwala ten system
– zagrzmiał, rozmawiając z TOK FM.
Płynąc z nurtem narracji koalicji 13 grudnia o tym, Siwiec potępił prezydenta, wracając do sprawy awansów.
Gdy słucham, że kilkuset wręcz, powiedzmy, oficerów nie dostaje nominacji, dlatego że jest „nie bo nie”, to po prostu boli mnie serce. […] To jest policzek i to nie od osoby, tylko od państwa polskiego. Oni na to nie zasługują
– rzucił Siwiec.
To jednak nie wszystko. Nowy Szef Kancelarii Sejmu zastosował wyjątkowo dziwne porównanie.
Czym innym jest perswazja z małym zwierzątkiem, psem, bo jestem psiarzem akurat - „nie rób tego”. Psy małe robią czasami niefajne rzeczy, […] można go nauczyć. A czym innym jest po prostu lanie go gazetą po nosie
– stwierdził.
I dalej: "Ja mam takie wrażenie, że w dużym pałacu [Pałacu Prezydenckim] im się bardzo podoba takie lanie gazetą po nosie. Oczywiście raz można udawać, że to jest błąd przy pracy, drugi raz będziemy się dziwić. A za trzecim razem oddamy. No i tyle. I może oni wtedy pomyślą, czy to warto".