Na dzisiejszy poranek zaplanowany był wybór nowych władz Platformy Obywatelskiej. Ale wszystko było według starego, znanego scenariusza. Te same twarze w pierwszym szeregu (nawet ludzie z prokuratorskimi zarzutami), a przemawiający Grzegorz Schetyna powtarzał te same banialuki. Mogli go oszczędzić i puścić stare nagranie. Byłoby to samo.
Wybór nowego zarządu PO to główny cel sobotniego posiedzenia Rady Krajowej partii. Skład ścisłego kierownictwa PO w większości pozostanie bez zmian. Wiceszefową PO nie będzie już prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Pozostali wiceszefowie: b. premier Ewa Kopacz, b. wicepremier Tomasz Siemoniak, b. minister sprawiedliwości Borys Budka oraz wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz pozostaną na swych funkcjach.
Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że lider PO Grzegorz Schetyna do nowego zarządu rekomenduje m.in. wicemarszałek Sejmu Małgorzatę Kidawę-Błońską, posłankę Monikę Wielichowską, b. ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza oraz posła Arkadiusza Myrchę. W zarządzie mają pozostać: kandydat PO na prezydenta Warszawy Rafał Trzaskowski i lider stołecznej PO Marcin Kierwiński.
Zanim jednak doszło do głosowań, na mównicę wyszedł Grzegorz Schetyna. I było po staremu - częściej niż nazwę własnej partii, wymieniał PiS. Atakował reformę sądownictwa, obrażał polityków PiS. Oczywiście, nie wspomniał o aferze reprywatyzacyjnej, czy skandalu z udziałem Hanny Gronkiewicz-Waltz, czy fatalnych sondażach. Nic dziwnego, po dzisiejszym przemówieniu - jedno jest pewne, nie wzrosną.
Schetyna stwierdził, że obecnie mamy do czynienia z być może najtrudniejszym momentem dla polskiej demokracji od 1989 r.
Przy okazji zaapelował do wszystkich partii opozycyjnych m.in. o "natychmiastowe zacieśnienie współpracy" w parlamencie i poza nim.
"Przede wszystkim zwracam się do koleżanek i kolegów z Nowoczesnej o jak najszybsze powołanie wspólnego prezydium naszych klubów parlamentarnych w parlamencie" - powiedział Schetyna.
Co mają zamiar zrobić? Tego znowu się nie dowiedzieliśmy.