Sędzia Sławomir B., któremu prokuratura zarzuca przyjęcie łapówek w postaci 200 tys. zł i czterech samochodów - bez immunitetu. Sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Warszawie zezwolił na pociągnięcie B. do odpowiedzialności karnej za 8 czynów. Sąd jednak oddalił wniosek prokuratury o zatrzymanie sędziego i objęcie go tymczasowym aresztem.
Sąd dyscyplinarny przy warszawskim sądzie apelacyjnym zezwolił na pociągnięcie sędziego Sławomira B. do odpowiedzialności karnej, jednak oddalił wniosek o jego zatrzymanie i tymczasowy areszt. Jednocześnie - decyzją sądu - Sławomir B. został zawieszony w czynnościach służbowych, a jego dochody obniżone o 25 proc. do czasu wyjaśnienia sprawy.
Nie jest to prawomocne rozstrzygnięcie i może zostać zaskarżone do Sądu Najwyższego.
Sławomir B. to doświadczony sędzia z Warszawy, który zajmował się m.in. upadłościami firm. Miał kontakt z syndykiem Tomaszem S., ale ich współpraca – według prokuratury – "zamieniła się w układ korupcyjny, w ramach którego sędzia Sławomir B. otrzymywał od niego korzyści majątkowe w zamian za przychylność w postępowaniach upadłościowych przez niego prowadzonych".
- A co otrzymywał sędzia B. w zamian za przychylność? Lista, którą podano w komunikacie, robi wrażenie: dwa samochody osobowe (wartość 17 i ponad 22 tys. zł), bezpłatne użytkowanie kolejnego auta, łącznie blisko 8 tys. zł wynagrodzenia wynikającego z umowy z agencją wydawniczo-reklamową, choć sędzia B. nie wykonywał żadnych zleceń, samochód dla brata i bratowej
- pisał w "Gazecie Polskiej Codziennie" Grzegorz Broński.
Co więcej, jak informuje prokuratura, "sędzia wielokrotnie żądał, a następnie przyjął od syndyka korzyści majątkowe w postaci pieniędzy w łącznej kwocie 200 tys. zł”.