„Śląski watażka” – mówiła o maszyniście i mechaniku Andrzeju Rozpłochowskim bezpieka. Komunistów do białej gorączki doprowadziły jego słowa: „Kiedy Solidarność uderzy pięścią w stół, kremlowskie kuranty zagrają Mazurka Dąbrowskiego”. I to, jak traktował ich przedstawicieli w samej hucie.
- U nas, na Hucie Katowice, nasi chłopcy chodzą z dwoma wiaderkami po wydziałach. Do jednego proszą, aby wrzucać legitymacje PZPR, do drugiego legitymacje związków branżowych. A jak ktoś nie chce wrzucić, to dostanie pieprz i sól, i będzie musiał zjeść tę legitymację
– żartował, ale komuniści nie znali się na żartach.
Historycy podkreślają to, co przypomniał na pogrzebie Andrzeja Rozpłochowskiego premier Mateusz Morawiecki: gdyby nie strajk w Hucie Katowice, być może nie powstałaby w ogóle Solidarność taka, jaką znamy. To Rozpłochowski wynegocjował, że Porozumienia Gdańskie obowiązywały na terenie całego kraju.
- To jego determinacja po 31 sierpnia 1980 roku doprowadziła do podpisania 11 września porozumienia katowickiego. Bez niego nie byłoby Solidarności jako związku zawodowego, który objął cały kraj. Jego wola i determinacja doprowadziły do tego, że Solidarność powstała
– mówił premier.
Jak Andrzej Rozpłochowski patrzył na rządy PiS? W rozmowie z Piotrem Lisiewiczem mówił, że oczekuje głębszych zmian w sądach, prokuraturze czy w szkołach. Apelował o zaangażowanie zwykłych ludzi na rzecz zmian:
- Marszałek Piłsudski mówił: dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Największą siłą pozytywnych zmian w Polsce nie była góra, tylko dół. Ludzie na dole. Wiem, że to zostało spacyfikowane, obrzydzone i wyrugowane na wszelkie sposoby. Ludziom wytłumaczono, że lepiej, żeby byli spokojni i cieszyli się z tego, co jest. Lepiej się nie wychylać. Mamy taką sytuację, że dół ciągle jeszcze trochę śpi.