W Sądzie Najwyższym orzeka "co najmniej 10, a raczej parunastu" sędziów, którzy w stanie wojennym wydawali wyroki na działaczy "S" - powiedział dziś premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że reforma wymiary sprawiedliwości ma służyć temu, by był on bardziej niezawisły i transparentny.
Szef rządu został był dziś pytany o poniedziałkowe oświadczenie rzecznika Sądu Najwyższego Michała Laskowskiego wydane w związku z zamieszczoną przez "Gazetę Wyborczą" informacją o "treści dokumentu przekazanego 10 stycznia 2018 r. przez Premiera Mateusza Morawieckiego zagranicznym dziennikarzom w Brukseli".
Jak podała "GW" premier Morawiecki napisał w dokumencie m.in., że "w Sądzie Najwyższym wciąż zasiadają sędziowie, którzy byli zaangażowani w ferowanie surowych wyroków, w czasie stanu wojennego w latach 80. Inni byli poufnymi informatorami komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Ich ciągła obecność w najwyższym sądzie państwowym oraz wpływ, jaki na niego mają, odbiły piętno zarówno na poziomie społecznego zaufania do władzy sądowniczej, jak także na postępowaniu młodszych sędziów".
Rzecznik SN napisał w oświadczeniu m.in., że nieprawdą jest, iż w Sądzie Najwyższym orzekają poufni informatorzy komunistycznego aparatu bezpieczeństwa oraz że SN nietknięty przeszedł z ery totalitarnego komunizmu w nowoczesną demokrację, bo w 1990 r. w SN nastąpiła weryfikacja ówczesnych sędziów" i "większość (80 proc.) weryfikacji tej nie przeszła".
Informacje, które się pojawiły ze strony tego szacownego środowiska, są niestety zupełnie nieprawdziwe. W dzisiejszym SN jest co najmniej dziesięciu, a raczej parunastu sędziów ze stanu wojennego, którzy wydawali wyroki na działaczy "Solidarności" i to wyroki haniebne
- powiedział premier odpowiadając na pytanie o oświadczenie rzecznika SN.
CZYTAJ TEŻ: Jubileuszowa księga Sądu Najwyższego, a w niej stalinowscy sędziowie
Morawiecki powiedział, że czytał o dziewięciu sędziach, którzy skazywali działaczy "S".
I nasza walka z patologiami, walka o większą niezawisłość w wymiarze sprawiedliwości, o większą obiektywność wymiaru sprawiedliwości, o większą sprawiedliwość, także o większą efektywność wiąże się również z tym, że uważamy, iż nie może być żadnej grupy społecznej, instytucji publicznej, która jest zamknięta na kontrolę, na działania dyscyplinujące, ponieważ wtedy taka hermetyczna grupa rzeczywiście zmierza w kierunku wsobnym, działa bardzo mocno w obronie swojego środowiska i tutaj dokładnie mamy tego wyraz
- dodał Mateusz Morawiecki.
Jest to też oczywiście coś, co uwłacza elementarnej sprawiedliwości dzisiejszej społecznej, politycznej, że musimy w ogóle debatować na takie rzeczy. To jest pokłosie niestety tego, że w 89 i 90 roku nie zrobiliśmy lustracji, dekomunizacji nie zrobiliśmy lustracji środowiska sędziowskiego
- ocenił, przywołując przykład dawnej NRD, gdzie, jak powiedział w zawodzie zostało 30 proc. sędziów.
Dzisiaj, niestety późno, ale lepiej późno niż wcale, staramy się zreformować wymiar sprawiedliwości tak żeby on był bardziej niezawisły, bardziej transparentny
- oświadczył. Za przykład takich działań podał wprowadzenie zasady losowego przydzielania spraw sędziom.
CZYTAJ WIĘCEJ: System losowania sędziów rusza w całym kraju
W grudniu ub.r. Kolegium SN podjęło uchwałę w związku z wypowiedziami Morawieckiego dotyczącymi polskich sądów, m.in. w publikacji zamieszczonej na portalu tygodnika "Washington Examiner". W artykule tym premier opisał polski wymiar sprawiedliwości jako "głęboko wadliwy", sprzyjający nepotyzmowi i korupcji. Dodał, że rząd PiS został wybrany, by go naprawić. Kolegium zaprzeczyło wtedy, by dotychczasowy system obsady stanowisk sędziowskich opierał się na nepotyzmie i korupcji, a "w sądownictwie przy przydziale spraw lub ich rozpoznawaniu rozpowszechnione jest zjawisko korupcji lub kumoterstwa".