O naprawdę o dużym szczęściu, może mówić rodzina, u której w domu w Gryfowie Śląskim (woj. dolnośląskie) wybuchł pożar. Nikt nie doznał obrażeń. Matkę z 4 małych dzieci ewakuowali policjanci, którzy pełniąc służbę nocną, dostali informację o pożarze. Gdy już wszyscy byli w policyjnym radiowozie, dzieci zaczęły płakać, że w domu został... pies i chomik. Policjanci nie zważając na zagrożenie - postanowili wrócić, by uratować także zwierzęta.
Krótko po północy doszło do pożaru budynku w Gryfowie Śląskim na ulicy Partyzantów. W jednym z pokoi pojawił się ogień, który przeniósł się na całe pomieszczenie. W środku przebywali ludzie.
- Takie zgłoszenie odebrał patrol policji z komisariatu w Gryfowie Śląskim w składzie sierż. szt. Łukasz Ptasiuk i post. Michał Hajdul, którzy pełnili nocną służbę. Dosłownie po chwili policjanci byli już na miejscu pożaru. Jak się okazało, jedno z pomieszczeń objął już ogień. To z niego udało się wyjść matce, która z nadpalonymi włosami i cała okopcona rozpoczęła przy pomocy policjantów ratować czwórkę małych dzieci, które spały w pokoju obok
- relacjonuje akcję lwówecka policja.
Gdy już wszystkich ewakuowano do policyjnego radiowozu, dzieci przez łzy mówiły, że w domu został pies i chomik. Policjanci - nie zważając na zagrożenie - postanowili wrócić, by uratować także zwierzęta. Dzieci w tym czasie objęto pomocą medyczną, podano tlen.
Do dalszej akcji przystąpili wezwani na miejsce strażacy z ochotniczej straży pożarnej w Gryfowie Śląskim. Ogień udało się szybko i sprawnie ugasić. Strażacy wynieśli na zewnątrz większość palących się rzeczy. Dodatkowo do akcji zadysponowano JRG PSP Lwówek Śląski oraz OSP Ubocze. Do późnych godzin nocnych trwało sprawdzanie spalonych pomieszczeń.
Burmistrz Gryfowa przy pomocy pracowników zorganizował natychmiast rodzinie pomoc oraz zabezpieczenie budynku. Przyczyny pożaru będzie badał teraz biegły.