Na konferencji było mnóstwo szefów innych państw. [...] Mimo to prezydent Donald Trump ze sceny wymienił tylko prezydenta Andrzeja Dudę jako wielkiego przyjaciela - mówił w Telewizji Republika prezes stacji Tomasz Sakiewicz. Zakpił z fali weekendowych komentarzy i fałszywej narracji, opisując, co zobaczył na własne oczy w Waszyngtonie.
Weekend minął pod znakiem konferencji CPAC. Spotkanie konserwatystów skupiło oczy całego świata, bo tam szeroko głos zabierał Donald Trump. Ale zanim amerykański prezydent zwrócił się do Amerykanów, odbył pierwsze spotkanie z europejskim liderem - prezydentem Andrzejem Dudą.
W Polsce przetoczyła się fałszywa narracja o rzekomo zbyt krótkim spotkaniu prezydentów. Jak było naprawdę, opowiedział prezes Republiki Tomasz Sakiewicz, będący w Waszyngotnie na CPAC-u.
- Na konferencji było mnóstwo szefów innych państw. Pojawił się prezydent Argentyny, na łączach spotkała się premier Włoch, byli szefowie mniejszych krajów, były duże delegacje z Izraela czy z Węgier. Mimo to prezydent Donald Trump ze sceny wymienił tylko prezydenta Andrzeja Dudę jako wielkiego przyjaciela - podkreślił.
Przyznał, że „można sobie mówić cokolwiek o rozmowach, których kuluarów nikt nie zna”. - Na same rozmowy oczywiście media nie miały zaproszenia. Wiemy, że doszło do osobistego spotkania i później w formacie 4 na 4 – prezydenci ze swoim najbliższym otoczeniem. Bez względu na to, co kto gada, najważniejszy jest finał, w którym Donald Trump powtarza, że Polska jest świetnym sojusznikiem - ocenił Sakiewicz.
Pytał: „o kim Donald Trump publicznie powiedział, że jest jego wielkim przyjacielem, gdy spojrzymy na głowy państw? Nie ma takiej głowy państwa. Powiedział tak tylko o Andrzeju Dudzie”.
- Dziś rozkręca się fałszywą narrację, że Trump, i to jeszcze rękami Republiki, źle potraktował Dudę, bo pokazywaliśmy kuluary, jak w spokoju polski prezydent oczekuje na przylot amerykańskiego przywódcy - zakpił z krytyków.
I dalej:
„po tych spotkaniach wyłaniają się dwie oceny. Pierwsza - bardzo dobry sojusz z USA, gdy spojrzy się na to, co robili były premier Mateusz Morawiecki czy prezydent Andrzej Duda, no i z uwagi na wysokie nakłady na bezpieczeństwo. Druga - fatalny obraz polskiej demokracji. Raport Hudson Institute przeczytał tam każdy. To, co mówił J.D. Vance dotarło do każdego. Dla amerykańskiej administracji wielkim problemem jest fakt, że demokracja jest w Polsce deptana. Gdy mówił, że „nie tylko ważne jest to, przed kim się bronimy, ale też czego bronimy”, to mówił o Polsce”.
Przekazał też, że „nagrania z prób wejścia policji do redakcji Republiki wstrząsnęły tamtymi środowiskami”. - W Stanach Zjednoczonych coś takiego nie jest możliwe. Policja nie odważyłaby się - podsumował Sakiewicz.