Na kilka godzin przed debatą w Końskich, burmistrz miejscowości Krzysztof Obratański w rozmowie ujawnił, że w sprawie dostępności hali sportowej, gdzie miała odbyć się debata Rafała Trzaskowskiego dzwoniła do niego minister Marzena Okła-Drewnowicz. Polityk wywodząca się z województwa świętokrzyskiego dopytywała o konkretny termin. Dzień później swoje zaproszenie dla Karola Nawrockiego do spotkania się na debacie w Końskich opublikował Trzaskowski. Obratański dodał, że umowę z domem mediowym podpisał dzień przed piątkową debatą.
Tygodnik "Wprost" ustalił wśród członków sztabu Trzaskowskiego, że na pomysł debaty wpadło dwoje ministrów. Sławomir Nitras i Barbara Nowacka mają być autorami pomysłu debaty 1:1 w Końskich. – Decyzja zapadła w ścisłym politycznym zapleczu Rafała, do którego ta dwójka należy – przekazał dziennikarzom jeden z informatorów.
Inne źródła podają, że dzisiaj nikt się nie chce przyznać do tego pomysłu, zgodnie ze starym powiedzeniem, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą.
"Nie radzi sobie z dużym stresem"
Cytowany przez tygodnik były współpracownik Rafała Trzaskowskiego twierdzi, że polityk niezbyt dobrze wypadł w debacie, bo "był przygotowany na debatę jeden na jeden, a nie jeden na siedmiu".
Zdenerwował się sytuacją, a on nie radzi sobie dobrze w sytuacji dużego stresu. Wypada dobrze na zorganizowanych spotkaniach z sympatykami, w komfortowych warunkach, a nie wtedy kiedy ktoś go mocno atakuje. Wystarczy zobaczyć, jak się zachowuje podczas konfrontacji z prawicowymi dziennikarzami. To nie jest Donald, którego konfrontacja napędza do walki
– powiedział.