W kwietniu 2020 roku doszło do napadu na jedną z restauracji w Tarnowie Podgórnym. Trzech mężczyzn po wejściu do lokalu zaczęło się awanturować. W tym czasie pracownicy uciekli na zaplecze i próbowali zadzwonić na policję. Awanturnicy jednak poszli za nimi. Zabrali im telefony oraz pieniądze, które mieli przy sobie. Jeszcze tego samego dnia zostali zatrzymani przez policję, a następnie trafili do aresztu. Mężczyźni byli w wieku od 30 do 42 lat. Najstarszym z nich był Grzegorz L.
42-latek był dobrze znany organom ścigania. Przez lata miał zatargi z prawem i dorobił się aż ponad 20 wyroków. Wielokrotnie też trafiał do więzienia. Niedługo po zatrzymaniu policjanci przeszukali jego mieszkanie. W nim zabezpieczone zostały dzienniki mężczyzny. Grzegorz L. zapisywał w nich retrospekcje swojego życia od narodzin aż do śmierci matki.
Z zapisków wynikało, iż wczesne dzieciństwo mężczyzna spędził w sierocińcu. Gdy miał 4 lata został adoptowany przez Wojciecha i Marię L. Małżeństwo stworzyło mu prawdziwy dom, jednak szczęście nie trwało wiecznie. Grzegorz L. opisał, jak przybrany ojciec go krzywdził, porzucił rodzinę i założył własną. Wojciechem L. był mężczyzna, który utonął w 2015 roku. Co ciekawe, dzienniki Grzegorza L. zawierały też informacje o tym, w jaki sposób miało dojść do tragedii.
"Zemsta po latach"
Jeden z pamiętników zawierał rozdział zatytułowany "Zemsta po latach". Z niego śledczy dowiedzieli się, że niedługo przed śmiercią Wojciecha L., mężczyzna został zauważony w przychodni lekarskiej przez adoptowanego syna, którą ten odwiedził z matką. Grzegorz L. podsłuchał rozmowę przybranego ojca, z której wynikało, że zamierza on wybrać się na ryby. Poznał dokładne miejsce i czas wypadu. Jak stwierdził 42-latek "postanowił się wtedy na niego zasadzić".
26 maja Grzegorz L. udał się we wskazane miejsce i faktycznie zauważył tam swojego ojca. Gdy upewnił się, że nie ma osób postronnych zepchnął starszego mężczyznę do wody i uciekł z miejsca zdarzenia. Śledczy przyjęli, że taki był prawdziwy przebieg wydarzeń i postawili mu zarzuty.
- To była fikcja literacka - twierdził podczas przesłuchań Grzegorz L. Mężczyzna przekonywał, że prowadzenie dziennika zalecił mu więzienny psycholog podczas jednej z odsiadek. Prokuratura nie bazowała jednak tylko na jego zapiskach. Przesłuchała licznych świadków. Z ich zeznań wynikało, że mężczyźnie zdarzało się opowiadać o dokonanej zbrodni. Najbardziej wylewny robił się po alkoholu.
Grzegorz L. został oskarżony o zabójstwo. W listopadzie 2021 roku przed Sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył proces.
Druga część historii
"Jakim bym musiał być zwyrodnialcem, żeby zabić człowieka, który przed blisko 40 laty zabrał mnie z sierocińca pod swój dach, dał mi swoje nazwisko i przez krótki okres czasu tworzył pojęcie prawdziwej rodziny"
– pytał sąd Grzegorz L. w trakcie pierwszej rozprawy.
Mężczyzna szedł w zaparte. Twierdził, że historia z notesu została zmyślona i jest jedną z osób, które "piszą i uciekają w ten sposób w świat fantazji". - Pragnę podkreślić, że dotąd nie słyszałem, aby jakikolwiek światowej sławy autor kryminalnych bestsellerów, scenariuszy, reżyser filmowy o takiej samej tematyce zasiadł na ławie oskarżonych. Wówczas mogłoby zabraknąć miejsc w więzieniach - przekonywał.
Mężczyzna miał też teorię na temat tego, dlaczego został oskarżony. Chodziło o wspólnika podczas napadu - Krystiana S. Opowiedział, że młodszy z mężczyzn przez pewien czas mieszkał u niego z żoną. Pewnego razu Grzegorz L. miał opowiedzieć kobiecie, że chce pisać książki. Wówczas pokazał swoje "notatki". Twierdził, że Krystian S. pomówił go w prokuraturze, przez co dostał o 2 lata mniejszy wyrok za przestępstwo w restauracji.
Kontrowersyjny decyzja
Wyrok w sprawie śmierci Wojciecha L. zapadł w styczniu 2023 roku. Mimo wszystkich tłumaczeń Grzegorza L. sąd nie potraktował zapisków w pamiętniku jako fikcję literacką. Wręcz przeciwnie - na ich podstawie stwierdził, iż mężczyzna nie chciał pozbawić życia swojego przybranego ojca. - Z zapisków oskarżonego nie wynika, że chciał w ten sposób pokrzywdzonego zabić i sąd takiego zamiaru w zachowaniu oskarżonego się nie dopatrzył - oznajmiła sędzia Karolina Siwierska, uzasadniając wyrok.
"Należy przyjąć, że gdyby nie fatalny stan zdrowia pokrzywdzonego, który cierpiał na skrajnie zaawansowaną miażdżycę i chorobę niedokrwienną serca, nie doszłoby do zaostrzenia tej choroby w wyniku upadku do wody i pokrzywdzony nie utonąłby, szczególnie, że z materiału dowodowego wynika, że potrafi dobrze pływać"
– stwierdziła i dodała, że Grzegorz L. przez lata nie miał kontaktu z Wojciechem L. więc nie mógł wiedzieć w jakim jest stanie.
Prokuratura domagała się dla mężczyzny 25 lat więzienia. Tymczasem sąd uznał, iż nie doszło do zabójstwa i skazał 43-latka za nieumyślne spowodowanie śmierci na 2,5 roku pozbawienia wolności. Obie strony procesu złożyły apelacje.
Fatalny błąd prokuratury i wyrok
Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Obrona domagała się uniewinnienia. Prokuratura natomiast popełniła fatalny błąd. W apelacji zakwestionowała jedynie wymiar kary i wniosła o orzeczenie 5 lat więzienia. W kolejnym wniosku faktycznie zaskarżyła cały wyrok jednak nie był on uwzględniony ponieważ został wysłany już po terminie. Oznacza to, że zmiana kwalifikacji prawnej czynu była niemożliwa.
Sąd zgodził się z prokuraturą, że kara dla Grzegorza L. powinna być surowsza. Odniósł się także do pisma mężczyzny, które nadesłał w marcu 2022 roku do Sądu Okręgowego. W nim oskarżony napisał "Jak sąd uzna, że jestem winny, to proszę o najwyższy wymiar kary".
"Sąd Apelacyjny postanowił spełnić tę prośbę"
– oznajmił podczas rozprawy sędzia Maciej Świergosz.
Kara dla Grzegorza L. została zaostrzona do 6 lat pozbawienia wolności.
Więcej kryminalnych historii poniżej:
- Obrabowała banki w ósmym miesiącu ciąży. Rodzinie mówiła, że pieniądze wygrała na loterii [FOTO+WIDEO]
- 29-latek napadł na bank w Częstochowie. Wszystko dla... Seleny Gomez [WIDEO]
- To miał być zwykły konwój na przesłuchanie. Z więzienia w Sieradzu policjanci nie wyszli jednak żywi [FOTO]
- Nieudany romans skutkował okrutną zbrodnią. „Najfajniejsza nauczycielka w szkole” zemściła się na ojcu ucznia
- Oblali jej twarz kwasem... przez pomyłkę. W tle milionowa łapówka dla prokuratura i „Królowa Życia” [WIDEO]
- Za zabójstwo dziecka oferował 10 tys. zł. W końcu zrobił to sam, bo przeszkadzała mu w związku [FOTO+WIDEO]