Sensacyjny zwrot akcji w sprawie tzw. "Taśm Kaczyńskiego", ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą". W prokuraturze trwa śledztwo, przesłuchiwany jest sam Gerald Birgfellner. Zadziwiające jest postępowanie tłumaczki przysięgłej, uczestniczącej w przesłuchaniu. Jak gdyby nigdy nic, odjeżdża ona z prokuratury... jednym autem z przesłuchiwanym biznesmenem.
Na nagraniu, do którego dotarła TVP Info widać, jak po przesłuchaniu austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera grupa osób wychodzi z budynku prokuratury i wsiada do jednego samochodu. Wśród nich jest oczywiście kontrowersyjny biznesmen, jego pełnomocnicy i... tłumaczka przysięgła.
TVP Info dotarło do nagrań z monitoringu, na których widać, jak po jednym z przesłuchań austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera opuszcza on budynek prokuratury w towarzystwie swoich pełnomocników oraz tłumaczki, która uczestniczyła w przesłuchaniu. Wszyscy opuścili teren prokuratury jednym samochodem. To może rodzić pytania o bezstronność tłumaczki.
- czytamy na portalu TVP Info.
Pełnomocnik Austriaka złożył w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - chodzi oczywiście o budowę dwóch wieżowców w Warszawie przez spółkę Srebrna. Właśnie w tej sprawie jest przesłuchiwany. Z kolei prezes PiS broni swojego dobrego imienia i oskarża "Gazetę Wyborczą" o zniesławienie.
Tymczasem, nie ma końca opowieść "Gazety Wyborczej" o zeznaniach Gerarda Birgfellnera. Z każdym odcinkiem historia robi się jednak coraz bardziej kuriozalna. Ostatnio pokazano kopię wydruku potwierdzającego wypłatę 50 tys. złotych przez Austriaka. W gotówce. Ale czego ma to dowodzić? Tego już nie raczono wyjaśnić.