Nie ma końca opowieść "Gazety Wyborczej" o zeznaniach Gerarda Birgfellnera. Z każdym odcinkiem historia robi się jednak coraz bardziej kuriozalna. Tym razem pokazano kopię wydruku potwierdzającego wypłatę 50 tys. złotych przez Austriaka. W gotówce. Ale czego ma to dowodzić? Poza insynuacjami? Najzabawniej jednak brzmi argument, że pieniądze wypłacono w placówce odległej o około dwa kilometry od siedziby PiS. To dopiero "sensacja". Rewelacje "Wyborczej" skomentował dla niezalezna.pl szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów Marek Suski. - Poziom artykułów "Gazety Wyborczej" to poziom kabaretu - powiedział nam minister.
„Publikujemy kopię dowodu wypłaty 50 tys. zł, które Gerald Birgfellner miał w centrali PiS przekazać jako zapłatę za podpis księdza z rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Oryginał jest jednym z dowodów w postępowaniu prokuratury. Wydruk potwierdzający wypłatę przez Birgfellnera 50 tys. zł w gotówce ma datę 7 lutego 2018 r. Wypłaty dokonano w oddziale Pekao SA w Warszawie przy Towarowej 25. Stamtąd niedaleko (ok. 2 km) na Nowogrodzką 84/86”
- napisała dziś "Gazeta Wyborcza"
Ten krótki fragment tekstu jest pełen insynuacji. Chociażby stwierdzenie "które Gerald Birgfellner miał w centrali PiS przekazać jako zapłatę za podpis księdza". Nie ma na to żadnych dowodów - poza relacją Austriaka, w której roi się od nieścisłości - co zresztą potwierdzają teksty "Wyborczej".
A jeśli "dowodem koronnym" ma być wydruk wypłaty pieniędzy, to prawnicy pewnie mają niezły ubaw.
Do tego argument, że placówka banku, w której Birgfellner wypłacił gotówkę znajduje się dwa kilometry od siedziby PiS... Żenujące! Poza tym podpowiadamy - znacznie bliżej siedziby PiS, bo przy ul. przy Grójeckiej 1/3, znajduje się inny oddział banku Pekao SA. Idąc więc zawiłym tokiem rozumowania dziennikarzy Wyborczej - co chciał ukryć bohater ich publikacji, że nie poszedł tam wypłacić pieniędzy? Co spowodowało, że wolał pokonać dłuższą trasę ze sporą gotówką w kieszeni? Podobnych pytań można stawiać więcej.
To nie wszystko. We wcześniejszej publikacji "GW" twierdziła, że Austriak nie pamięta komu wręczył 50 tys. zł, ale miał mieć pewność, że kopertę z pieniędzmi trzymał w ręku Jarosław Kaczyński.
"Zaniosłem kopertę z pieniędzmi na Nowogrodzką, nie pamiętam dokładnie, komu przekazałem kopertę z pieniędzmi, ale przypominam sobie, że Jarosław Kaczyński tę kopertę miał w ręku. Więc mieliśmy już podpisane uchwały, czyli była zgoda"
- miał zeznać według "GW" Birgfellner
Dziś pojawiła się nieco zmodyfikowana wersja zeznań austriackiego biznesmena. Austriak podobno podał nazwisko osoby, która miała przyjąć rzekomą łapówkę, jednak personalia nie padają.
Specjalnie dla niezalezna.pl rewelacje "Wyborczej" skomentował szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów Marek Suski.
- Sensacje "Gazety Wyborczej" w kwestii dowodów na łapówkę brzmią jak dowcip starszych kolegów prawa wobec studenta pierwszego roku i to na początku studiów. Poziom artykułów "GW" to poziom kabaretu
- powiedział minister.
- Prawnicy przecierają oczy ze zdziwienia, jak można w niby poważnej gazecie pisać takie głupstwa
- dodał.
Poniżej przedstawiamy "koronny dowód" w sprawie, opublikowany przez "Gazetę Wyborczą"
— Ula ??? (@urszula_te) 18 lutego 2019