Na 10 lipca Sąd Okręgowy w Gdańsku zapowiedział ogłoszenie wyroku w procesie odwoławczym niemieckiego przedsiębiorcy skazanego m.in. na grzywnę i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu za znieważanie polskich pracowników swojej firmy i grożenie im. "Nienawidzę Polaków, nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem" - mówił do polskich pracowników. "Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu" - dodawał.
Sprawę nagłośniono w programie pt.: "Otwartym tekstem" w Telewizji Republika wyemitowanym 17 marca 2016 r. W audycji zaprezentowano wykonane z ukrycia nagrania dokonane przez Nitek-Płażyńską, na których niemiecki przedsiębiorca mówi m.in.: "Nienawidzę Polaków, nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem". Na nagraniu słychać też: "Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu".
W grudniu 2019 roku Sąd Rejonowy w Wejherowie uznał przedsiębiorcę Hansa G. za winnego znieważenia pięciu pracownic swojej firmy działającej w Pomorskiem. Sąd skazał go na karę 20 tys. złotych grzywny, nawiązki na rzecz czterech kobiet (w sumie 11 tys. zł), wpłatę 5 tysięcy złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej oraz ponad 40 tys. zł tytułem opłaty za ekspertyzę fonoskopijną zleconą w tej sprawie przez prokuraturę.
Wejherowski sąd skazał też mężczyznę na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata za używanie gróźb karalnych wobec byłej już pracownicy – Natalii Nitek-Płażyńskiej (żona posła PiS Kacpra Płażyńskiego), nakazał G. pisemne przeproszenie kobiety i zakazał kontaktu z nią.
Poza procesem karnym, Hans G. odpowiadał też za obrażanie Polaków przed sądem cywilnym. Proces o naruszenie dóbr osobistych wytoczyła mu Nitek-Płażyńska. W marcu br. proces ten zakończył się prawomocnym orzeczeniem wydanym przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Nakazał on niemieckiemu przedsiębiorcy przeprosić listownie Nitek-Płażyńską za obrażanie Polaków i wpłacić 10 tys. zł. na rzecz Muzeum Piaśnickiego. Z kolei Nitek-Płażyńskiej nakazano przeprosić Hansa G. na Facebooku i Twitterze za to, że go nagrywała bez jego wiedzy oraz zapłacić 10 tys. zł na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Oskarżony wniósł apelację od wyroku wnioskując o uniewinnienie lub odesłanie sprawy do ponownego rozpatrzenia. W odpowiedzi prokuratura wniosła o utrzymanie wyroku w mocy. Rozprawa apelacyjna w tej sprawie miała miejsce dziś przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.
Hans G. nie stawił się w sądzie, reprezentował go obrońca - Piotr Malak. W swojej mowie adwokat zaznaczył, że w relacjach mediów z procesu w wejherowskim sądzie jego klient "został przedstawiony jako najgorszy człowiek na ziemi". Malak zwrócił się do sądu apelacyjnego, aby ten "stanął z boku i ocenił całą rzecz na nowo" uznając jego klienta niewinnym.
- Znieważenie, to musi być intencjonalne działanie, tu musi być określony konkretny krąg osób, które są znieważane. W tej sprawie tak nie było
– powiedział.
Dodał, że z zeznań świadków i pokrzywdzonych w tej sprawie wynika, że G. nigdy nie kierował przekleństw itp. do żadnej konkretnej osoby, były one "kierowane w eter (...)".
- On się tych słów nie wypierał, przeprosił za nie, do dziś czuje się z ich powodu głupio. Te słowa wpadły w ucho konkretnej osobie (Nitek-Płażyńskiej) i ta osoba spowodowała, że sprawa znalazła się w sądzie
– powiedział dodając, że tylko Nitek-Płażyńska odebrała słowa G. jako znieważenie i groźbę, a pozostałe cztery kobiety "uznały je za dyskomfort, ale nie czuły się znieważone".
- Sąd wyszedł przed szereg czyniąc cztery z kobiet osobami pokrzywdzonymi w tej sprawie
– dodał. Podkreślił, że uznane za obelżywe sformułowania padały z ust G. głównie wtedy, gdy ten się zdenerwował.
Zdanie Malaka wejherowski sąd niesłusznie uznał też za groźbę karalną pod adresem Nitek-Płażyńskiej słowa G. "Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu". Adwokat wyjaśnił, że słowa te zostały wypowiedziane po niemiecku, który to język Polakom źle się kojarzy, padły w obecności kobiety, ale nie były skierowane do niej. Malak podkreślił, że G. użył tych słów w sytuacji, kiedy Nitek-Płażyńska poinformowała go, że pewien kontrakt nie dojdzie do skutku z powodu błędu popełnionego przez któregoś z pracowników.
Zdaniem Malaka wypowiedź G. w tej sytuacji można rozumieć jako wyraz frustracji, a nie groźbę. Adwokat zaznaczył, że – po tej sytuacji - Nitek-Płażyńska... jeszcze przez wiele miesięcy pracowała w firmie i "nie wydawała się przestraszona".
W odpowiedzi na argumentację Malaka prokurator Mariusz Skwierawski zaznaczył, że G. używając słów, których dotyczy proces, musiał mieć świadomość, że adresatami jego wypowiedzi są Polacy.
- Jako grupa narodowościowa w sposób oczywisty odbierali te wypowiedzi jako kierowane także pod ich adresem
- mówił prokurator zaznaczając, że można popełnić przestępstwo znieważenia nawet, jeżeli adresat danej wypowiedzi nie poczuł się dotknięty.
Skwierawski dodał, że naganne zachowania G. nie miały charakteru incydentalnego. "One się powtarzały" – powiedział prokurator podkreślając, że świadkami tych zachowań, a więc pokrzywdzonymi, były kobiety.
Zdaniem prokuratora słowa G. mówiące o tym, że zabiłby każdego Polaka były "zapowiedzią popełnienia przestępstwa".
- Trzeba mieć na uwadze, że były to słowa kierowane przez pracodawcę, silnego mężczyznę do młodej kobiety
– mówił prokurator. W opinii Skwierawskiego poczucie zagrożenia ze strony Nitek-Płażyńskiej było realne.
Obecna na rozprawie Nitek-Płażyńska, która jest w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym, zaznaczyła, że "do karygodnych zachowań G. dochodziło nie tylko wtedy, gdy ten był zdenerwowany".
- Takie zachowania miały też miejsce, gdy Hans G. był w dobrym nastroju, kiedy był spokojny. Bardzo ochoczo rozpoczynał takie wykłady, tyrady na temat różnic między Polakami a Niemcami. Lubił często porównywać nas do innych nacji, innych kultur, poniżać
– powiedziała.
- Gdy padają słowa "Pozabijałbym Polaków" lub ktoś Polaka porównuje do małpy, to ja się czuję obrażona
– mówiła kobieta. Nitek-Płażyńska powiedziała też, że słowa G. wywoływały u niej strach.
- Bałam się, płakałam w domu, chudłam, byłam wymęczona, strasznie mnie ta sytuacja męczyła. W pracy siedziałam dosłownie w drgawkach, napięta, bo były sytuacje, gdy Hans G. potrafił stanąć za mną i udawać że strzela. (…) Ja w tej firmie bałam się Hansa G. i tego, co on może zrobić
– zaznaczała. Dodała, że ona sama "bardzo lubi kulturę niemiecką, ale w tych konkretnych sytuacjach miała do czynienia z retoryką hitlerowską".
Po wysłuchaniu stanowiska stron gdański sąd okręgowy poinformował, że wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony 10 lipca.