Upamiętnienie Lecha Kaczyńskiego ulicą w Warszawie jest "czymś jak najbardziej oczywistym" i "przyznają to nawet krytycy PiS" - podkreślił wicerzecznik PiS Radosław Fogiel w Telewizji Republika. Zdaniem polityka PiS, Trzaskowski wielokrotnie w tej sprawie "z premedytacją powtarzał kłamstwo".
W środę prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski powiedział, że podziela pogląd radnych Koalicji Obywatelskiej, że to nie jest dobry moment na uhonorowanie b. prezydenta Warszawy i prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego ulicą w Warszawie. Według zamysłu Trzaskowskiego, w stolicy miałaby być ulica Lecha i Marii Kaczyńskich i byłaby to jedna z ulic przy Muzeum Powstania Warszawskiego. Trzaskowski jeszcze w samorządowej kampanii wyborczej nie wykluczał, że w stolicy będzie ulica Lecha Kaczyńskiego.
W zeszły czwartek Trzaskowski tłumaczył w Radiu Zet, że nie ma zgody wśród radnych KO na ulicę Lecha Kaczyńskiego. "Niestety na razie mam sygnały, że radni KO nie zgadzają się na to, by w momencie, kiedy pałowane są kobiety na ulicach, wyciągać rękę w stosunku do tych, którzy się w ten sposób zachowują" - mówił.
O wypowiedzi prezydenta Warszawy w tej sprawie w czwartek w TV Republika pytany był wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. Zdaniem polityka PiS, Trzaskowski wielokrotnie w tej sprawie "z premedytacją powtarzał kłamstwo".
"Wielokrotnie mówił, że ta ulica będzie, że on złoży taki wniosek, że śp. pamięci Lech Kaczyński powinien mieć w Warszawie ulicę. Nawet w chwilowej euforii, kiedy był przekonany, że zostanie prezydentem Polski, deklarował się wielkodusznie, że swojego następcę w Warszawie będzie namawiał do tego, żeby taka ulica powstała"
- powiedział wicerzecznik PiS.
"Myślę, że nie ma wątpliwości, i to przyznają nawet krytycy PiS, że upamiętnienie Lecha Kaczyńskiego - prezydenta Warszawy, prezydenta Polski, który zginął tragicznie (w katastrofie smoleńskiej) - jest czymś jak najbardziej oczywistym. I to, że Rafał Trzaskowski, wiceprzewodniczący PO, twierdzi, że on ma związane ręce, bo radni PO mu nie pozwalają, budzi raczej politowanie i śmiech"
- ocenił Fogiel.
Fogiel pytany był też o to, czy przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula Von der Leyen podważyła kompromis ws. unijnego budżetu mówiąc w środę m.in., że mechanizm warunkowości wypłat z budżetu UE i rozporządzenie w tym zakresie będzie obowiązywać od przyszłego roku oraz, że konkluzje Rady Europejskiej niczego nie zmieniają w kwestii samego rozporządzenia.
"Przede wszystkim mamy tutaj sytuację, w której my rozmawiamy z pozostałymi krajami UE i z Komisją Europejską. Komisja Europejska z kolei rozmawia z Parlamentem Europejskim, który jest swego rodzaju jastrzębiem, jeśli chodzi o polityczną uznaniowość w kwestii budżetowej"
- powiedział Fogiel.
Jak dodał, "trudno w tym momencie powiedzieć z absolutną pewnością, czy słowa pani von der Leyen były swego rodzaju grą obliczoną na potrzeby ratyfikacji całego procesu w PE, czy rzeczywiście, to jest to, o czym mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński w niedawnym wywiadzie; to znaczy ta plaga wewnątrz Unii nie dotrzymywania zobowiązań i łamania prawa".
"Jeśli to jest to drugie - mam jednak cały czas nadzieję, że nie - to my w toku negocjacji zastrzegliśmy sobie, że mamy bezpiecznik, mamy hamulec bezpieczeństwa w postaci procesu ratyfikacji tego pakietu związanego z budżetem i z instrumentem odbudowy w polskim Sejmie"
- powiedział wicerzecznik PiS.
"Jeżeli konkluzje i stworzone na ich podstawie wytyczne nie zostaną zaimplementowane, my mamy cały czas, to tak zwane parlamentarne weto. I będziemy o tym twardo naszym partnerom przypominać"
- dodał Fogiel.
Według niego nie jest tajemnicą, że części europejskich państw bardzo nie podoba się fakt, "że w Polsce rządzi akurat Prawo i Sprawiedliwość". "A nie któraś z partii, które należą do tych głównych graczy europejskich, do Europejskiej Partii Ludowej, albo do frakcji Socjalistycznej" - zaznaczył wicerzecznik PiS.