Kandydatka Koalicji Europejskiej Joanna Frydrych w ostatnim dniu kampanii wyborczej poszła na całość. Opublikowała spot wyborczy, na którym Grzegorz Schetyna i Rafał Trzaskowski namawiają do głosowania na nią. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że spot nagrywany był... w miejscach dotkniętych powodzią. Sama kandydatka przyznaje: „Poprosiłam o to Grzegorza Schetynę, nie mam nic na sumieniu”.
O tym spocie wyborczym było dziś wyjątkowo głośno. Kandydatka Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego Joanna Frydrych spotkała się z Grzegorzem Schetyną i Rafałem Trzaskowskim na... terenach, gdzie obecnie walczy się z powodzią. Myślicie, że zakasali rękawy i ruszyli na pomoc? Ależ skąd. Nagrali za to filmik, na którym Schetyna i Trzaskowski namawiają mieszkańców Podkarpacia, by głosowali na Joannę Frydrych.
Schetyna i Trzaskowski nagrali spot wyborczy na terenach powodziowych [WIDEO]#wieszwięcej
— portal tvp.info ?? (@tvp_info) 24 maja 2019
Zobacz więcej: https://t.co/x5uEk90NFq pic.twitter.com/XZswf2mpGG
Kiedy wybuchła afera, związana z tymi spotami wyborczymi, głos zabrała także sama kandydatka.
- To że przewodniczący Grzegorz Schetyna powiedział kilka słów na mój temat przy okazji, to nie uważam, żeby to było coś złego. Poprosiłam go o to
– mówiła Frydrych.
Dodała, że nagranie nastąpiło tuż przed zakończeniem dzisiejszego pobytu przewodniczącego PO na Podkarpaciu.
- Ja nie mam nic na sumieniu. Na pewno cele, intencje były szczere w tym wszystkim. Nie było takiej sytuacji, żeby robić sobie coś przy okazji smutnych sytuacji. Natomiast tak to zostało odebrane. Jest mi bardzo przykro z tego powodu
– zauważyła.
Zaznaczyła, że w związku z tym usunęła spoty. Ich publikację sklasyfikowała jako "faux pas".