Dzisiaj rano policjanci zatrzymali Władysława Frasyniuka i doprowadzili na przesłuchanie, bo wcześniej nie stawił się na dwa wezwania. – On wyreżyserował tę sytuację, napisał scenariusz i go realizuje. (…) Na powagę go nie stać, pozostaje mu udawanie, że satyra jest rzeczywistością – powiedział w rozmowie z niezalezna.pl legendarny działacz opozycji antykomunistycznej Krzysztof Wyszkowski.
Prokuratura w Warszawie wyznaczyła dwa terminy przesłuchania Władysława Frasyniuka, ten nie stawił się i nawet nie ukrywał, że to polityczna demonstracja. Dziś dowiedział się, że wszyscy są równi wobec prawa – został obudzony przez policjantów.
To biedny człowiek. On wyreżyserował tę sytuację, napisał scenariusz - wydaje mi się, że nie sam, tylko z jakimiś „fachowcami” - i go realizuje. To bardzo łatwo łamać prawo i później mówić, że represyjne siły reżimu będą próbowały egzekwować to „bezprawie”
– powiedział nam Krzysztof Wyszkowski odnosząc się do dzisiejszych słów Frasyniuka.
Myślę, że każdy satyryk potrafi taki scenariusz napisać, a że to jest satyryczne, to biedak niestety popadł sam już w taką sytuację, że nie ma lepszego wyjścia. Na powagę go nie stać, pozostaje mu udawanie, że satyra jest rzeczywistością
– dodał nasz rozmówca.
Jak zaznaczył K. Wyszkowski, jest to dla niego bardzo smutne, bo „był to kiedyś dzielny człowiek”. Według Wyszkowskiego to wina tego, co dzieje się wśród celebrytów, „wśród ludzi, którzy przeżyli w swoim czasie jakiś okres nadzwyczajnej sławy, nawet jakiegoś masowego uwielbienia".
Kiedy to parcie na szkło i na sitko trwa i nie znajduje już odpowiedzi - człowiek zostaje sam w domu z tą byłą sławą i ze starymi kłopotami, to pojawia się pewna pokusa zrobienia czegoś choćby głupiego, ale znowu żeby wrócić na czołówki gazet
– powiedział nam legendarny opozycjonista.
Wyszkowski przypomniał, że Włądysław Frasyniuk otarł się „obywateli RP”, o chuligaństwo, które w Warszawie robiło protesty na Krakowskim Przedmieściu.
To było już tak żałosne, że to wskazuje, że on stracił kontrolę nad sobą. To jest już na pograniczu jakiegoś szaleństwa, że on nie może sobie zdać sprawy, że te jakieś uwikłanie psychologiczne, głębokie powoduje, że on nie zdaje sobie sprawy z własnej śmieszności. On pisze taki brzydki komentarz do historii Solidarności
– podał.
Krzysztof Wyszkowski zaznaczył, że sytuacja ta może pokazać, że ludzie „Solidarności" to byli zwykli ludzie.
W jakimś sensie okazuje się, ze ludzie „Solidarności: to byli zwykli ludzie, którzy wodzeni na pokuszenie też wykazują słabość. Ci bohaterowie „Solidarności” nie byli jakimiś nadludźmi, którzy potrafili się później odnaleźć w normalnym życiu. I Władek jest tego przykrym przykładem człowieka, który chce odcinać kupony od dawnych zasług. To wstydliwe, tego nie należy robić
– podkreślił nasz rozmówca.
On wziął wypłatę za swoją odwagę przy okrągłym stole, brał chętnie właśnie tę wypłatę za swój patriotyzm w latach 90-tych, kiedy brylował na warszawskich salonach i teraz biedak został na lodzie i musi te mydlane opery pisać i sam w nich uczestniczyć. To bardzo smutne
– zakończył Wyszkowski.