Sejmowa komisja ds. UE wysłucha dzisiaj informacji szefa MSZ ws. działalności Fundacji Otwarty Dialog w świetle doniesień prasowych - poinformowała przewodnicząca komisji Izabela Kloc (PiS). Sytuacja budzi wiele wątpliwości, niepokojów i jest bezprecedensowa - oceniła.
W niedzielę brytyjski tygodnik "Sunday Times" opisał zarzuty komisji parlamentu Mołdawii wobec Fundacji Otwarty Dialog. Według gazety chodzi o przyjęcie 1,5 mln funtów od szkockich firm-słupów w zamian za lobbing na rzecz oligarchów. Fundacja twierdzi, że te oskarżenia są bezpodstawne.
Kloc poinformowała na konferencji prasowej w Sejmie, że dzisiaj porządek prac komisji ds. UE zostanie poszerzony o informację szefa MSZ nt. działalności Fundacji Otwarty Dialog.
- W kontekście doniesień medialnych - prasy zagranicznej, polskiej - sytuacja budzi wiele wątpliwości, niepokojów i jest bezprecedensowa
- oceniła szefowa komisji ds. UE.
Ta sytuacja pokazuje, jak funkcjonują kraje strefy Schengen - zaznaczyła.
- Sytuacja, która nie powinna mieć miejsca, aby w momencie, kiedy kraj strefy Schengen wpisuje do Systemu Informacji Schengen (SIS) na najwyższym poziomie, najwyższym alercie osobę (szefową Fundacji Ludmiłę Kozłowską), która nie powinna przekroczyć granicy Schengen, zostaje zaproszona i jest jej wydawana wiza do Niemiec, Belgii również Wielkiej Brytanii
- zauważyła szefowa komisji ds. UE.
Kloc podkreśliła, że podczas posiedzenia posłowie chcą zapytać ministra sprawa zagranicznych m.in. o to, "jak to jest możliwe, że Fundacja, która jest w 'niejasny sposób finansowana' może działać dalej w Polsce" i jak to jest możliwe, że "osoba Kozłowskiej jest gremialnie witana w Polsce, jako obrończyni praw człowieka".
Posłanka dodała, że komisja chce się dowiedzieć, czy przedstawione w mediach doniesienia faktycznie są prawdziwe. Zapowiedziała, że zwróci się do przewodniczących komisji ds. UE w krajach, które wpuściły na swój teren Kozłowską o wyjaśnienie tej sprawy.
Poseł PiS, kandydat do PE Jan Dziedziczak ocenił, że m.in. po publikacji "Sunday Times" "każdy powinien mieć wątpliwości, co do bezpieczeństwa i zagrożeń" związanych z osobą Ludmiły Kozłowskiej oraz Fundacją Otwarty Dialog.
- Pomimo decyzji i alarmowania naszych służb specjalnych, zajmujących się bezpieczeństwem Polaków, mimo wpisania pani Kozłowskiej na listę osób niepożądanych w strefie Schengen, coś spowodowało, że pani Ludmiła Kozłowska pojawiała się w kolejnych krajach unijnych
- mówił Dziedziczak.
- W naszej opinii było to działanie osób zaprzyjaźnionych z panią Kozłowską, działających w polskiej polityce. Myślę, że ta komisja pokaże pewne bardzo niepokojące mechanizmy opozycji totalnej, rywalizacji z naszym rządem - nawet kosztem bezpieczeństwa Polski i Unii Europejskiej
- dodał.
W sierpniu ub.r. Ludmiła Kozłowska została deportowana z Polski do Kijowa po alercie, jaki polskie władze zamieściły w Systemie Informacyjnym Schengen, SIS. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego tłumaczyła wówczas, że negatywną opinię w jej sprawie wydano ze względu na "poważne wątpliwości" co do finansowania fundacji, co skutkowało objęciem jej zakazem wjazdu do Polski i UE.
Po decyzji o deportacji Kozłowskiej list w jej obronie podpisali m.in. europosłowie PO Michał Boni i Róża Thun. W liście znalazł się apel o "umożliwienie powrotu Ludmiły Kozłowskiej do jej domu w Unii Europejskiej, najlepiej w formie nadania jej obywatelstwa kraju" UE.
We wrześniu ub.r. Kozłowska dostała ograniczoną czasowo wizę od władz belgijskich, dzięki czemu mogła przyjechać do Parlamentu Europejskiego. Była też w Wielkiej Brytanii oraz Radzie Europy w Strasburgu. Wcześniej o swojej sytuacji opowiadała w niemieckim Bundestagu.