Mimo strajku w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 354 w Warszawie odbył się dziś egzamin gimnazjalny. Zdawało go 60 uczniów. Jego przeprowadzenie stało się możliwe, bo dyrektorce udało się zaprosić do komisji katechetów i emerytowanych nauczycieli. - W takiej sytuacji nie mogłam zostawić dzieci samych. Jestem pedagogiem, to mój obowiązek - powiedziała szczerze emerytowana nauczycielka. Ich postawa uratowała egzaminy, co wywołało wściekłość organizatorów strajku z ZNP.
W Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 354 w Warszawie strajkuje prawie 90 proc. personelu – nauczycieli i pracowników administracyjno-biurowych. Nie protestuje pięcioro nauczycieli, m.in. osoby duchowne (siostra zakonna, która pracuje w bibliotece), katecheci i nauczyciel wspomagający.
"Przed strajkiem byliśmy przygotowani do przeprowadzenia egzaminów. Mieliśmy skompletowane komisje egzaminacyjne. Niestety, po rozpoczęciu protestu, uczestniczący w nim nauczyciele odmówili udziału w nich"
– wyjaśniła dyrektor szkoły Renata Wilczyńska. Dodała, że szanuje decyzje swoich nauczycieli i ich rozumie.
Żeby przeprowadzić egzamin, Wilczyńska szukała wśród znajomych nauczycieli-wolontariuszy. "Dostałam dane osób z przygotowaniem pedagogicznym z kuratorium mazowieckiego, ale ja ich przecież nie znam, nic o nich nie wiem, czy są to ludzie odpowiedzialni, czy w dniu egzaminu na pewno przyjdą do szkoły. Nie mogłam ryzykować" – przyznała.
Wilczyńska nie ukrywała, że zgromadzenie pełnych składów komisji na trzy dni egzaminów było trudne. "Niektórzy emerytowani nauczyciele, z którymi rozmawiałam, odmawiali mi. Tłumaczyli, że solidaryzują się ze strajkującymi" – relacjonowała.
"Mimo wszystko udało się. Mamy obsadzone wszystkie komisje egzaminacyjne na każdy dzień"
– zapewniła. "Wczorajszy dzień był jednak najtrudniejszym w mojej trzydziestoletniej pracy pedagogicznej. Kosztował mnie bardzo dużo nerwów" – zaznaczyła.
Oceniła, że dyrektorzy zostali postawieni pod ścianą. Podkreśliła, że to na nich złożono całą odpowiedzialność za egzaminy.
Jedną z członkiń zespołu nadzorującego podczas egzaminów gimnazjalnych była emerytowana nauczycielka- bibliotekarka Hanna Gołębiewska.
"Jestem wolontariuszem. Sama się zgłosiłam do pomocy. W takiej sytuacji nie mogłam zostawić dzieci samych. Jestem pedagogiem, to mój obowiązek"
– powiedziała.
Negatywnie oceniła strajk nauczycieli, szczególnie w czasie egzaminów. "Przez lata pracowałam za grosze. Uważałam i nadal uważam, że bycie nauczycielem to powołanie" – wskazała.
"Nauczyciele siedzieli cicho, kiedy na przykład dokładano im godziny karciane, a teraz, gdy rząd chce im pomóc, strajkują"
– dodała.
Z przeprowadzenia egzaminu zadowoleni byli uczniowie. "Długo i intensywnie przygotowywaliśmy się do egzaminu, gdyby się nie odbył w kwietniu, to do czerwca (następny termin – red.), trzeba by się znów uczyć" – powiedziała uczennica klasy III c Kinga. Jej klasowa koleżanka Andżelika zwróciła uwagę, że uczniowie zdający egzamin w drugim terminie będą w gorszej sytuacji przy rekrutacji do szkoły średniej.
Pierwszy dzień egzaminu gimnazjalnego jest jednocześnie trzecim dniem strajku nauczycieli.
W poniedziałek rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej Solidarności. Strajkują też udział nauczyciele niezrzeszeni w związkach. Według ZNP we wtorek w strajkowało 74,29 proc. szkół i przedszkoli. Z kolei Ministerstwo Edukacji Narodowej podawało w poniedziałek, że protestuje 48,5 proc. szkół i placówek.