Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz przekonywał na konferencji prasowej, że egzaminy, które są prowadzone w szkołach, „w niczym nie zaburzają naszej akcji strajkowej”. Jednocześnie związkowcy oburzyli się z powodu składu komisji egzaminacyjnych. Nie spodobało im się, że tam, gdzie udziału w pracach komisji odmówili strajkujący nauczyciele, uczniów pilnowali m.in. katecheci, księża, czy zakonnice.
To wydarzenie dla nas niezwykle istotne, bo te egzaminy, które są prowadzone w szkołach, w niczym nie zaburzają naszej akcji strajkowej.
- zaznaczył.
Dodał, że fakt uczestniczenia nauczycieli w tych egzaminach również nie zaburza działań strajkowych.
Broniarz przypomniał też, że strajk, oprócz gimnazjów, trwa także w przedszkolach, szkołach podstawowych i w liceach.
Chcę przy okazji bardzo serdecznie podziękować nauczycielom, dyrektorom szkół. To rzeczywiście była chwila prawdy, ale też ogromnej odpowiedzialności nas, nauczycieli, za losy dzieci. Nigdy nauczyciel nie odszedł od dziecka, od ucznia. To, że ten egzamin odbywa się w tak nerwowej emocjonalnej i nerwowej atmosferze jest tylko i wyłącznie winą minister edukacji Anny Zalewskiej.
- przekonywał Broniarz.
Związkowcom bardzo nie spodobało się, że w miejsce strajkujących nauczycieli uczniów na egzaminach pilnowali m.in. katecheci, księża, a także, jak donosili w niektórych placówkach strażacy oraz funkcjonariusze Służby Więziennej.
Charakterystyczne było to, że media nie miały dostępu do sal egzaminacyjnych, bo trudno byłoby pewnie wytłumaczyć sytuacje, w której opiekunami młodzieży są albo strażnicy leśni, albo Straż Pożarna, albo osoby duchowne i one są jedynymi strażnikami przebiegu egzaminów. Uważam, że to jest po prostu porażka Ministerstwa Edukacji i Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. No, niestety musimy się liczyć z tym, jako nauczyciele, że patrząc na treść rozporządzenia przyjętego rzutem na taśmę przez minister edukacji narodowej mogą się pojawić odwołania od przebiegu egzaminu wychodząc przede wszystkim z założenia, że konstrukcja prawna tego rozporządzenia jest wadliwa.
- mówił Broniarz.
O szczegółach mówił Krzysztof Baszczyński:
Zgodnie z prawem w egzaminach mogą brać udział tylko nauczyciele. Na to zwrócił uwagę tylko RPO. [...] Okazuje się, że pracują osoby z zewnątrz, które nie są nauczycielami. Są to katecheci, są to księża, są to siostry zakonne, są to strażacy, jest to Służba Więzienna, ale doszło również do rzeczy niezwykłej i myślę, że moi koledzy nauczyciele wyciągną z tego daleko idący wniosek. Są samorządy, które płacą tym osobom z zewnątrz nawet 450 zł dziennie. Mówię o Zgierzu. Do tej pory mówiono nam, że praca nauczyciela, który przychodzi na egzamin, jest w komisji nadzorującej, przychodzi z zewnątrz, jest traktowana jako wolontariat - okazuje się, że można znaleźć pieniądze. Są to ogromne pieniądze. W Chełmie 100 zł, w Rybniku 220 zł. To dzieli nas, jako nauczycieli.
- tłumaczył.
Największe emocje wywołało jednak pytanie jednej z dziennikarek:
Osoby, które nie mają uprawnień pedagogicznych?
- pytała na konferencji prasowej dziennikarka.
Uprawnienia pedagogiczne może mieć pedofil.
- wypalił lider Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Myśl lidera ZNP próbował rozwinąć Baszczyński:
To nie chodzi o to, czy ma ktoś uprawnienia pedagogiczne. Każdy może mieć uprawnienia pedagogiczne, jeśli takie uzyskał. [...] Każdy może uczestniczyć w egzaminach naszych dzieci. Tutaj wspólnie powinniśmy zadziałać, żeby się z tego szaleństwa wycofano.
- wyjaśniał dość enigmatycznie.
Później odnosząc się do propozycji dyskusji przy „okrągłym stole” Sławomir Broniarz poinformował, że związkowcy wezmą w nich udział, ale uważają, że jego data jest „ucieczką do przodu”, bagatelizuje obecną sytuację i „pokazuje, że premierowi nie zależy na rozwiązaniu konfliktu”.