To jeszcze nie koniec gehenny Polki, która razem z synem uciekła z Danii w 2013 roku przed biologicznym ojcem dziecka. Jutro Sąd Najwyższy ma podjąć decyzję, czy odebrać kobiecie prawa rodzicielskie i tym samym uznać m.in. wyrok duńskiego sądu.
Pod koniec ubiegłego roku opisywaliśmy sprawę Marleny Jastrzębskiej oraz jej batalii o dziecko. Wówczas – w grudniu 2017 r. – polski sąd oddalił apelację obywatela Danii i nie zgodził się na wydanie siedmiolatka za granicę. Jak podkreślaliśmy, było to precedensowe rozstrzygnięcie, ponieważ dotychczas sądy automatycznie wydawały dzieci w trybie Konwencji Haskiej.
Niestety, to nie koniec sprawy. Teraz Sąd Najwyższy ma rozstrzygnąć, czy odebrać prawa rodzicielski matce chłopca.
W 2013 roku, po tym jak wyjechałam z synem do Polski, ojciec dziecka wystąpił o pozbawienie mnie praw rodzicielskich. Po kilku rozprawach – w 2015 roku – duński sąd ostatecznie wydał wyrok pozbawiający mnie tych praw. Powodem było to, że wyjechałam z synem bez zgody ojca
– opowiada portalowi Niezalezna.pl Marlena Jastrzębska.
Jak tłumaczy, w 2016 roku ojciec wystąpił do Sądu Okręgowego w Ostrołęce o uznanie zagranicznego wyroku.
I sąd na to przystał. Jednak Sąd Apelacyjny w Białymstoku był innego zdania. Teraz Sąd Najwyższy podejmie ostateczną decyzję, czy pozbawić mnie praw rodzicielskich
– dodaje kobieta.
Sprawa odbędzie się jutro. Do tematu wrócimy.