- W tej chwili mamy do czynienia z obudzeniem się różnych sił, które działają w praktyce na rzecz interesów Rosji. Jest rzeczywiście po wschodniej stronie, w Moskwie, obawa przed stałą obecnością wojsk amerykańskich w Polsce - mówiła w rozmowie z redaktor Katarzyną Gójską na antenie Telewizji Republika poseł Prawa i Sprawiedliwości, Joanna Lichocka, "trójka" tej partii w Wielkopolsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego. - Dla nas to jest bardzo istotna sprawa, by działać na imperium Putina odstraszająco. Skutecznie odstraszająco. I to nam zapewni obecność stała amerykańskich baz - dodała.
Joanna Lichocka zapytana o przekaz niektórych mediów: "patrzcie, jacy byliśmy biedni przed wejściem do UE, a teraz jacy jesteśmy bogaci" stwierdziła, że przekaz ten może jeszcze działać.
"Teraz jesteśmy 100 mld do przodu, to nam Unia wszystko zbudowała i jest w związku z tym tak fajnie"
- ironizowała poseł.
Lichocka wspominała, jak "15 lat temu, w ten wieczór na Pl. Piłsudskiego, był taki event, zrobiony przez ówcześnie rządzących z okazji wejścia Polski do UE".
- Byli szczelnie odgrodzeni barierkami i ochroną: Kwaśniewski, Miller, Cimoszewicz, i było sporo ludzi, warszawiaków, którzy przyszli po to, żeby się ucieszyć z tego, że wracamy do Europy. I pamiętam, że między tymi politykami SLD a ludźmi była przepaść, jeśli chodzi o emocje. Tam były sztywniackie, różne wypowiedzi, bez żadnego kontaktu z tymi ludźmi, którzy przyszli się autentycznie ucieszyć, że wracamy do Europy, z tymi ludźmi, którzy przyszli i z trudem akceptowali to, że tam są akurat ci politycy. Ja pamiętam to, bo sama się bardzo wtedy cieszyłam
- mówiła.
Lichocka przypomniała, że "to było też kilka dni po tym, jak po Warszawie przeszła demonstracja Romana Giertycha, obecnego przyjaciela rodziny Donalda Tuska, który walczył o to, żeby Polska nie weszła do UE".
- Pamiętam, że bardzo się ucieszyłam, że te rosyjskie wpływy w polskiej polityce zostały z obojętnością przyjęte przez większość Polaków. To, co dla mnie jest bardzo wielkim dorobkiem ostatnich 15 lat, to nasza przedsiębiorczość, nasza dzielność w tym, że tak szybko pokonujemy różnice między europejczykami
- zauważyła poseł PiS.
Zapytana, jak ocenia powrót na ulice Warszawy haseł antyunijnych, odpowiedziała:
- W tej chwili mamy do czynienia z obudzeniem się różnych sił które działają w praktyce na rzecz interesów Rosji. Jest rzeczywiście po wschodniej stronie, w Moskwie, obawa przed stałą obecnością wojsk amerykańskich w Polsce. (…) Być może we wrześniu będą jakieś już bardziej jasne decyzje w tej sprawie i to jest taki czas, kiedy jest kampania do Parlamentu Europejskiego, ale jednocześnie też podejmowane są i będą decyzje po stronie amerykańskiej i po stronie polskiej na temat wzmocnienia tej współpracy wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi. Dla nas to jest bardzo istotna sprawa, by działać na imperium Putina odstraszająco. Skutecznie odstraszająco. I to nam zapewni obecność stała amerykańskich baz
- mówiła.
- Trwają równolegle dwie akcje, które Moskwa - moim zdaniem - prowadzi po to, żeby spróbować to uniemożliwić - kontynuowała.
- Z jednej strony, po polskiej stronie są teksty, komentarze na wszystkich portalach społecznościowych, które pomstują na współpracę z USA. Atakują PiS za to. Natomiast po drugiej stronie – amerykańskiej, wydobywa się wszystkie antysemickie prowokacje i wydarzenia w Polsce, które oczywiście też są tutaj nie przez przypadek kreowane. Po to, żeby podatnikom amerykańskim uświadomić, że nie powinni zgadzać się na to, żeby Amerykanie inwestowali w państwie, w którym dochodzi do „straszliwych, antysemickich” incydentów. I jest to gra obliczona na jedną opinię publiczną i na drugą opinię publiczną. Oczywiście poza jeszcze wieloma innymi sprawami, które Moskwa prowadzi po to, żeby uniemożliwić to zacieśnienie współpracy. Bardzo bym chciała zaapelować do naszych widzów, żeby patrzyli przytomnie na to co deklarują różni politycy mieniący się narodowymi. W perspektywie właśnie września i być może decyzji, które na długi czas zapewnią nam bezpieczeństwo
- dodała.