Wczoraj pisarz i dziennikarz śledczy Mariusz Zielke ujawnił, że znany polski muzyk miał przez wiele lat molestować dziewczynki - także podczas produkcji programów muzycznych. Dziś, w długim wpisie Zielke ujawnia wyznania kolejnych osób, które na swojej drodze spotkały Krzysztofa S. To on miał - według dziennikarza - molestować i gwałcić niepełnoletnie dziewczynki, przy cichym przyzwoleniu środowiska muzycznego.
Do molestowania, a nawet gwałtów miało dochodzić także przy organizacji koncertów i występów zespołu muzycznego „Tęcza”. Dziewczynki miały być gwałcone także w siedzibie fundacji finansującej dzieci uzdolnione muzycznie, w samochodzie sprawcy i siedzibie jednego z najważniejszych polskich stowarzyszeń muzycznych.
Mariusz Zielke twierdzi, że widział dowody na popełnienie powyższych przestępstw i są one niepodważalne i wstrząsające.
Po tym, jak w rozmowie z Radiem Poznań Mariusz Zielke ujawnił szokującą sprawę, zaczęły się do niego zgłaszać kolejne osoby, które miały paść ofiarami molestowania przez muzyka.
Dziś we wpisie "Krzysztof S. (pada pełne nazwisko - dop. red.) jest pedofilem, wiele doniesień o kryciu przez branżę", Zielke ujawnia wiadomości, które miał otrzymać od osób, które skrzywdził w przeszłości muzyk.
Moja pewność co do wiarygodności „oskarżeń” wynikała z tego, że znam jedną z ofiar i jestem pewien, że nie kłamie (...), słyszałem także nagranie, na którym muzyk przyznaje się do molestowania. Widziałem ponadto dowody, że proponował ogromne pieniądze za milczenie (200 tys. zł)
- zapewnia dziennikarz.
Zielke twierdzi, że początkowo znał historie trzech kobiet, które w dzieciństwie miały być molestowane przez S. Dziś - jak zaznacza - wie o wielu innych przypadkach. Dziennikarz pisze ponadto, że ma "bardzo dużo sygnałów o tym, że środowisko kryło patologiczne skłonności i zachowania swojego przyjaciela".
Dalej Zielke przytacza wiadomości, które otrzymał od rzekomych ofiar muzyka.
Pana S. poznałam jako dziecko, kiedy przyjechał na dziecięce warsztaty jazzowe w Margoninie. Pojawiał się tam jako "wizytator" z ramienia PSJ. CAŁE środowisko muzyczne, jazzowe, wiedziało kto to jest i co robi. Wychowawcy i opiekunowie, kiedy tylko on się pojawiał na horyzoncie zabraniali nam chodzić z nim samemu, zostawać z nim samym, rozmawiać, zbliżać się. Kazali bardzo uważać. Uczulali starsze dzieci na to, żeby uważali na młodsze. Byłam przerażona. Widziałam co próbował robić. Ale opiekunowie zawsze reagowali. Biegali wtedy wokół nas. Albo coś się tam wcześniej wydarzyło albo ktoś ich uprzedził. O tym wiadomo było od dawna. To nie była żadna tajemnica. Dziwię się tylko że to dopiero teraz wypłynęło
- napisała informatorka (nie anonimowo).
Według informacji zamieszczonych we wpisie dziennikarza, S. miał molestować również chłopców.
Było to na początku lat osiemdziesiątych, byłem w podstawówce, nie pamiętam w której dokładnie klasie, ale raczej w klasach niższych. Moi rodzice organizowali wieczory artystyczne, w tym śpiewanie poezji Jana Pawła II w kościołach. Występowało na nich wielu znakomitych aktorów i muzyków, w tym Krzysztof S., który chyba grał na organach. Po koncertach księża organizowali przyjęcia i kolacje. Pewnego dnia rodzice wraz z aktorami i muzykami poszli na takie przyjęcie, a pan S. został ze mną tam, gdzie spaliśmy (nie pamiętam dokładnie jaka to była kwatera). W nocy wślizgnął się do mojego pokoju i zaczął mnie głaskać w miejscach intymnych. Zmroziło mnie. Nie byłem w stanie się poruszyć czy zaprotestować. Szeptał coś do mnie i mnie dotykał. Był to typowy scenariusz, mówił ze będzie to nasza tajemnica i że mam nikomu nie mówić. Czekałem, nie będąc się w stanie ruszyć, aż wyjdzie
- cytuje wypowiedź 47-letniego Piotra (podał pełne nazwisko), "wysokiej klasy menedżera, pracującego przez kilkanaście lat w zagranicznych korporacjach".
Dziennikarz opublikował jeszcze kilka wiadomości od innych osób.
To tylko część tego, co do mnie trafiło. Weryfikuję i zbieram kolejne informacje. Jak sądzicie, te opowieści są zmyślone? Nagrania, próby przekupstwa także? Będę sukcesywnie publikował w kolejnych materiałach. Wciąż czekam i liczę na odzew ofiar
- pisze Zielke.
Dziennikarz dodaje, że kontaktował się z żoną muzyka, która twierdzi, że cała ta historia została zmyślona przez jedną kobietę. Jak twierdzi pani Liliana, jest to chora psychicznie osoba, która żądała astronomicznych sum od S., a ten dla świętego spokoju miał się na to godzić.
Zielke zapewnia, że dalej będzie badał tą sprawę i wkrótce możemy spodziewać się kolejnych informacji.
Cały wpis dziennikarza można przeczytać TUTAJ.