W niedzielę odbyła się kluczowa dla bezpieczeństwa w regionie wideokonferencja z udziałem prezydenta USA Donalda Trumpa, prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego oraz liderów państw europejskich. Polskę, zgodnie z konstytucyjnymi uprawnieniami głowy państwa do reprezentowania kraju w stosunkach międzynarodowych, reprezentował prezydent Karol Nawrocki. Za pośrednictwem komunikatu Kancelaria Prezydenta przekazała, że rozmowy dotyczyły doprowadzenia do zakończenia wojny. Prezydent Nawrocki podkreślił zaangażowanie Donalda Trumpa w proces pokojowy oraz strategiczną rolę Polski, m.in. poprzez hub dla pomocy Ukrainie w Rzeszowie-Jasionce.
Jednak fakt, że to prezydent Nawrocki, a nie szef rządu Donald Tusk, reprezentował Polskę w rozmowach, wywołała frustrację w środowisku premiera, a jemu samemu dała pretekst do antyamerykańskich ataków. Również poseł Koalicji Obywatelskiej Roman Giertych - zaufany człowiek Donalda Tuska, pełnomocnik prawny jego samego i członków jego rodziny - przypuścił atak nie tylko na polskiego prezydenta, ale również na... prezydenta Stanów Zjednoczonych. Stwierdził, iż zaproszenie prezydenta Nawrockiego przez amerykańskiego przywódcę było "ingerencją w nasze wewnętrzne sprawy" i nazwał ją "zwykłą bezczelnością".
Więcej na ten temat w tekście poniżej:
Nazywał Trumpa "rosyjskim agentem". Teraz "dziwi się" postawie USA
Dzisiaj odbywa się ostatnie posiedzenie gabinetu Donalda Tuska w tym roku. Szef rządu, poprzedzając rozpoczęcie obrad, pochwalił się, że tego dnia uczestniczył "w rozmowach na wysokim szczeblu ws. zakończenia wojny w Ukrainie". Poinformował, że brali w nich udział liderzy państw europejskich, a także premier Kanady Mark Carney, szefowie instytucji europejskich oraz sekretarz generalny NATO Mark Rutte. Przedstawiciela strony amerykańskiej jednak zabrakło, choć główne negocjacje pokojowe toczą się właśnie z udziałem administracji Donalda Trumpa.
Tusk starał się przekonywać, że "bardzo ważna, w tym kontekście, jest pełna współpraca wszystkich instytucji, które w ten czy inny sposób, konstytucyjnie odpowiadają za działania międzynarodowe".
Poinformował, że otrzymał "od prezydenta [Nawrockiego] szczegółową informację na temat jego udziału w rozmowie z prezydentem Trumpem i innymi liderami - po spotkaniu w Mar-a-Lago". Dodał, że... "my też podzielimy się precyzyjnie informacjami z naszego dzisiejszego spotkania i rozmów z liderami europejskimi".
Następnie przypuścił atak na administrację Donalda Trumpa, wskazując, że stawia ona na kontakty z prezydentem Karolem Nawrockim - a nie z jego rządem.
Tak się złożyło, wszyscy wiecie dlaczego, że administracja prezydenta Trumpa preferuje kontakty z prezydentem. W Europie rząd jest oczywiście uznawany za głównego partnera. Wyciągnijmy z tego wnioski i musimy tutaj bardzo precyzyjnie koordynować nasze działania
– mówił dalej Tusk. Pozornie enigmatyczna sugestia "wszyscy wiecie dlaczego" jest w rzeczywistości jasnym sygnałem do najbardziej radykalnych zwolenników Tuska: "niedobry" prezydent USA woli dogadywać się z "niedobrym" prezydentem Polski, a nie z "Europejczykiem" Tuskiem.
Oczywiście trudno dziwić się takiej postawie Waszyngtonu. To Tusk nazywał Trumpa "rosyjskim agentem". To również on mówił o Rosji: "chcemy dialogu z Rosją taką, jaka ona jest", a dziś otacza się w służbach specjalnych nieufnie traktowanymi w USA ludźmi, którzy ściśle współpracowali z rosyjską FSB.