Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Aż tak się boją tego pozwu? Najpierw krążył po Polsce, w końcu trafił do prezesa z nominacji Bodnara

Sytuacja kuriozalna, ale zarazem pokazuje, jak bardzo to temat niewygodny dla obecnej władzy. Zwłaszcza dla ministra Adama Bodnara i jego nominatów. Pozew piątki sędziów - zesłanych do specjalnej sekcji, nazywanej również "gettem" - nadal krąży po Polsce. Tym razem znowu trafił do Kutna. "Pomimo upływu ponad czterech miesięcy od daty złożenia pozwu, nie zostały podjęte żadne czynności merytoryczne" - potwierdza Niezalezna.pl sędzia Radosław Lenarczyk, jeden z autorów pozwu. - "Być może jednak to nie koniec jego podróży i wyruszy niebawem w dalszą drogę, np. gdzieś w góry albo nad morze niczym trasa wyścigu Tour de Pologne".

Od lutego br. w Sądzie Okręgowym w Warszawie działa specjalna sekcja, do której zesłano karnistów z wydziałów pierwszoinstancyjnych - wszystkich, którzy po 2018 r. brali udział w procedurze przed Krajową Radą Sądownictwa. 

"Nominaci ministra sprawiedliwości dokonali segregacji sędziów na lepszych i gorszych, przenosząc tych drugich do „sekcji” i powierzając im do rozpoznania wyłącznie sprawy o charakterze drugorzędnym, w istocie tworząc „getto” pod kierownictwem sędziego Piotra Gąciarka. Były to działania niespotykane po 1989 r., stanowiące zamach na niezawisłość sądownictwa i jego niezależność od władzy politycznej. Oczywiście, wszystko w imię wyższych celów, przywracania „neopraworządności" 

- tłumaczy Niezalezna.pl sędzia Radosław Lenarczyk, legalny wiceprezes warszawskiego sądu, który również trafił do sekcji.

Pozew piątki sędziów

Pięcioro sędziów nie zamierzało jednak biernie przyglądać się skandalicznej sytuacji wykreowanej przez ekipę obecnie zarządzającą wymiarem sprawiedliwości. Złożyli pozew "w związku z bezprawnym oraz arbitralnym odsunięciem ich od obowiązków orzeczniczych w sprawach karnych i skierowaniem do specjalnie utworzonej sekcji”. 

Akta w podróży

Ale pozwu już nie ma w Warszawie. 

"Pomimo upływu ponad czterech miesięcy od daty złożenia pozwu, nie zostały podjęte żadne czynności merytoryczne, nie wyznaczono terminu w sprawie, a nawet nie został dotychczas rozpoznany wniosek o zabezpieczenie zawarty w pozwie, który należy przecież do kategorii tzw. spraw pilnych i powinien być niezwłocznie rozpoznany zgodnie z obowiązującymi przepisami"

- tłumaczy s. Lenarczyk, członek stowarzyszenia "Prawnicy dla Polski", jeden z autorów pozwu.

Pierwotnie dokument złożony został do sądu na stołecznym Żoliborzu, następnie za pośrednictwem SO w Warszawie przekazany do Kutna, później trafił Łodzi, a niedawno wrócił do Kutna.

"Pozew na razie przebył drogę Warszawa – Kutno – Łódź – Kutno. Być może jednak, to nie koniec jego podróży i wyruszy niebawem w dalszą drogę, np. gdzieś w góry albo nad morze niczym trasa wyścigu Tour de Pologne lub Tour de Konstytucja…"

- ironizuje Lenarczyk.

Jedyny sędzia pracy - prezes z nominacji Bodnara

Czy pozew ostatecznie pozostanie w Kutnie? Tego nie wiadomo, ale gdyby tak się stało, sytuacja będzie co najmniej kontrowersyjna. Okazuje się bowiem, że w tamtejszym wydziale pracy orzeka tylko jeden sędzia.

"Jednocześnie będący prezesem tego sądu z nadania obecnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara" - stwierdził Lenarczyk. Dodając z sarkazmem: "Na pewno zgodne z duchem „neopraworządności” byłoby rozpoznanie tej sprawy/pozwu przeciwko „neoPrezesowi” SO w Warszawie przez prezesa innego sądu, gdy obaj pełnią swoją funkcję z woli politycznej obecnie urzędującego ministra sprawiedliwości".  

Co dalej?

Pomysł utworzenia sekcji pod każdym względem okazał się fatalny. Przede wszystkim z powodu bezprawnej segregacji sędziów, ale również dlatego, że zdezorganizował pracę największego w Polsce sądu, bo grupa doświadczonych sędziów została odsunięta od orzekania w najpoważniejszych sprawach. Co musiało mieć wpływ na tempo ich rozpoznawania. 

"Uprawniona wydaje być się teza, że zanim „pozew dotrze do mety”, a sprawa zostanie rozpoznana, czy chociażby sam wniosek o zabezpieczenie, to „sekcja” może zostać po prostu zlikwidowana przez te same osoby, które ją utworzyły. Jeżeli mogły ją bezprawnie utworzyć, to tym bardziej już w sposób legalny mogą ją zlikwidować"

- stwierdził legalny wiceprezes SO w Warszawie.

"Rodzi się pytanie, czym wówczas zajmowałby się sędzia Piotr Gąciarek? W takiej sytuacji może dostałby nagrodę za aktywny udział w procesie przywracania „neopraworządności”, np. stałą delegację do Sądu Apelacyjnego, Ministerstwa Sprawiedliwości albo od razu do organów międzynarodowych. To byłoby coś!" - podsumował sędzia Lenarczyk.

Źródło: niezalezna.pl