Sąd Okręgowy w Warszawie jest nie tylko największy w Polsce, ale toczą się w nim najpoważniejsze procesy - także o charakterze politycznym. Dlatego prawnicy bacznie obserwują co się tam dzieje. A spokojnie na pewno nie jest.
Prezes jednak zostaje?
Oczywiście, kluczowa obecnie kwestia: co dalej z prezes Beatą Najjar? W lutym ujawniliśmy, że nie zwróciła się w terminie wymaganym przez prawo do Krajowej Rady Sądownictwa o zgodę na dalsze orzekanie - było to konieczne, bo 11 lipca, czyli już za dwa dni - będzie obchodziła 65. urodziny, a więc osiągnie wiek przejścia w stan spoczynku.
Dlatego sytuacja wydawała się jednoznaczna - odchodzi na sędziowską emeryturę. Wtedy jednak doszło do kolejnego etapu bodnaryzacji prawa.
"Oświadczenie Prezes Beaty Najjar zostało złożone na ręce Ministra Sprawiedliwości jako jednego z członków KRS, który zasiada w niej z urzędu (art. 187 ust 1 pkt 1 Konstytucji), a więc osoby, której udział w Krajowej Radzie Sądownictwa nie może zostać zakwestionowany"
- napisano w komunikacie w reakcji na naszą publikację.
Następne miesiące nieco przypominały operę mydlaną. Najjar najpierw kategorycznie stwierdziła, że zostaje na stanowisku. Później rzekomo zaczęła się wahać, czy nie odejść. Na koniec decyzje ma podjąć Bodnar.
"Według stanu na dziś nic się nie zmienia, wszystko jest jak było. Sędzia Beata Najjar pełni funkcję prezesa" - powiedziała wczoraj portalowi Niezalezna.pl sędzia Anna Ptaszek, rzecznik SO w Warszawie. - "Co przyniesie jutro i kolejne dni, trudno powiedzieć".
Podkreśliła, że do przejścia sędziego w stan spoczynku, konieczny jest stosowny dekret ministra sprawiedliwości, a takiego wobec s. Najjar nie wydano.
"I mamy opinię prawną nadesłaną z ministerstwa, z której wynika, że sędzia Najjar może wykonywać funkcję prezesa i może pozostać sędzią w stanie czynnym"
- dodaje s. Ptaszek.
Ale ta sytuacja budzi wątpliwości prawników. Także niektórych sędziów, którzy dotychczas wspierali działania kierownictwa warszawskiego sądu.
"Przede wszystkim pełniących rozmaite funkcje, bo od poniedziałku będą musieli wykonywać polecenia prezes, której status jest co najmniej dyskusyjny. To przecież są prawnicy, doskonale zdający sobie sprawę z ryzyka i ewentualnej odpowiedzialności w przyszłości. Dlatego atmosfera jest bardzo napięta. Tak naprawdę nikt nie wie co dalej" - słyszymy od jednego z prawników. Inny dodaje: "Można też być pewnym, że pełnomocnicy stron, którzy mają obowiązek działać na korzyść klienta, będą wykorzystywać wszelkie wątpliwości. To zapowiedź sporego bałaganu, który nas czeka".
Nie dał się przekonać
Z kolei na początku czerwca Niezalezna.pl ujawniła, że sędzia Hubert Zaremba złożył rezygnację z funkcji wiceprezesa warszawskiego sądu. Ten, do którego zadań należała "organizacja pracy i koordynacji działań przywracających standardy praworządności". Zrobił to w dniu ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich.
"Przy czym jego rezygnacja nie zawiera uzasadnienia. Jest to tylko jedno zdanie o złożeniu rezygnacji. Nie wiem więc, czy są to przyczyny zawodowe, czy osobiste” - mówiła wówczas s. Ptaszek.
Przez kilka tygodni nadal pełnił funkcję. Nieoficjalnie: minister Adam Bodnar próbował go przekonać do zmiany decyzji, ale bezskutecznie.
Jak się dowiedzieliśmy, w poniedziałek (7 maja) do pracowników i sędziów trafił mail, w którym ogłoszono, że Bodnar podjął decyzje o odwołaniu Zaremby z funkcji wiceprezesa. Rzeczywiście, jego nazwiska nie ma już wśród kierownictwa na stronie sądu, choć kuriozalna funkcja pozostała - z wakatem.
Wotum nieufności
Ale to nie koniec.
Prezes Najjar niedawno podjęła decyzje o wstrzymaniu wpływu spraw do referatu znanego karnisty, prywatnie męża jednej z wiceprezes. To wywołało ogromne poruszenie. I stało się coś zaskakującego. Sędziowie - z grona "archeo", którzy dotychczas wspierali działania kierownictwa sądu - zaczęli zbierać podpisy pod odwołaniem do kolegium sądu, aby uchylić decyzję.
"Taka akcja to swoiste wotum nieufności wobec prezes Najjar. Podobnej sytuacji nie było przez minione półtora roku" - relacjonuje rozmówca Niezalezna.pl. - "A największy paradoks, że "starzy" zaczęli nawet prosić o podpisy tych "nowych".
Do tego dochodzi kwestia sekcji, do której zesłano sędziów, którym władza nie ufa. Tutaj też dużo się dzieje i wkrótce mogą być ogłoszone spore niespodzianki. O tym jeszcze napiszemy.