Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Frasyniuk i wspólnicy. Interesy ulubionej legendy TVN

W tej historii jest wszystko, co potrzebne do dobrego scenariusza: walka z systemem komunistycznym, tajne służby, duże pieniądze, tajemnicza śmierć, gigantyczne przekręty finansowe.

Marcin Pegaz/Gazeta Polska
Marcin Pegaz/Gazeta Polska
W tej historii jest wszystko, co potrzebne do dobrego scenariusza: walka z systemem komunistycznym, tajne służby, duże pieniądze, tajemnicza śmierć, gigantyczne przekręty finansowe. I robotnik, trybun ludowy, który – jak mówią jego dawni koledzy – przegrał swoją legendę.

Władysław Frasyniuk – bo o nim mowa – od robotniczego przywódcy dolnośląskiej Solidarności płynnie przeszedł do roli biznesmena. – Był robotnikiem, kierowcą, był trochę niedojrzały, może zachłysnął się możliwościami, które spotkały go przy Okrągłym Stole. Ja tego nie rozumiem. Wydaje mi się, że to jest brak pewnego kośćca moralnego – mówi "Gazecie Polskiej" Kornel Morawiecki, twórca „Solidarności Walczącej”. A jeden z czołowych działaczy „SW”, Andrzej Kołodziej, dodaje: – Władysław Frasyniuk należy do tej grupy, której członkowie doskonale ułożyli się z komunistami, i świetnie im się żyło za czasów III RP. Dla nich to byli partnerzy do pokrętnego, brudnego biznesu.

Norweskie pieniądze

Działacze dolnośląskiej „S” wspominają, że pierwsze interesy Władysław Frasyniuk robił z Norwegami. – W 1990 roku, w czasie, gdy Frasyniuk został przewodniczącym, sprowadził do Wrocławia norweski koncern medialny Orkla Media i zawiązał z nimi spółkę. Jedyne, co po tej współpracy zostało, to maszyna drukarska, stary rupieć, i wydane pieniądze „S” – mówi "Gazecie Polskiej" dr Tomasz Wójcik, jeden z czołowych działaczy dolnośląskiej Solidarności, były poseł AWS. – Gdy zostałem przedstawicielem udziałowca, Frasyniuk ciągle miał do mnie pretensje, że nie dopuszczam go do dokumentów. Powiedziałem mu, że przepisy na to nie pozwalają, i dopiero wtedy zrezygnował. Pewnego dnia przyszedł do mnie przedstawiciel Orkli i wyciągnął jakiś kwit, twierdząc, że „S” jest im winna 15 tys. dolarów. I że te pieniądze dostał Frasyniuk. Więc odesłałem ich do Frasyniuka. Nigdy na ten temat z Frasyniukiem nie rozmawiałem, ponieważ wcześniejsze nasze prośby o rozliczenie się z pieniędzy „S” spotykały się z jego agresją i awanturą, jak my śmiemy się o to dopominać – dodaje dr Wójcik.

Umowa zawarta przez dolnośląski zarząd regionu NSZZ „Solidarność” z Orklą umożliwiła powołanie spółki Norpol-Press, która miała wydawać codzienną gazetę. Orkla wprowadziła do spółki aport w postaci używanej offsetowej maszyny drukarskiej (o której mówi dr Wójcik), zaś Solidarność sfinansowała budowę drukarni i redakcji. Wydawany przez spółkę od września 1990 r. „Dziennik Dolnośląski” nie utrzymał się na rynku i w 1991 r. jego wydawanie zostało zawieszone, a Orkla sprzedała swoje udziały.

Inną historię dotyczącą współpracy Frasyniuka z Norwegami wspomina Zdzisław Wandycz, przewodniczący „S” w Głogowie. – Zastanawiałem się, skąd Władysław Frasyniuk wziął pieniądze na swój biznes. I pewnego dnia znalazłem dokumenty i dawne zapiski dotyczące wizyty Norwegów w Głogowie w 1990 r. Przyjechała wówczas norweska delegacja, którą woziłem po naszych zakładach. Według zapewnień Frasyniuka mieli oni nam pomóc – wtedy sytuacja naszych zakładów była fatalna. I oni rzeczywiście zaproponowali nam wsparcie, ale w zamian miałem im pomóc założyć partię socjalistyczną. Zaproponowali przy tym duże pieniądze. Ja im powiedziałem, że nie ma mowy, i na drugi dzień zawiozłem ich do Frasyniuka. I nie wiem, czy pieniądze Norwegów nie pomogły Frasyniukowi rozkręcić własnego biznesu – mówi "Gazecie Polskiej" Zdzisław Wandycz.

Po wizycie w Głogowie Norwegowie razem z „S” stworzyli spółkę Nord-Press.

Interesy

Na początku lat 90. Władysław Frasyniuk założył firmę transportową. Jego wspólnikiem był Włodzimierz Mękarski, kolega z podziemia, po 1989 r. członek władz krajowych z Unii Demokratycznej, a później Unii Wolności. Kilka lat temu zrobiło się o nim głośno w związku z aferą hazardową – publicznie bronił jednego z jej bohaterów, Ryszarda Sobiesiaka. Mękarski od lat jest w branży hazardowej – był we władzach spółki Golden Play. Prowadził też wspólne interesy m.in z Sobiesiakiem i jego córką.

Firma Frasyniuka i Mękarskiego zbankrutowała – być może dlatego Frasyniukowi imponował sukces największej wrocławskiej firmy transportowej, której właścicielem był Zdzisław Kmetko, były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa. – To gangster z urodzenia. Ma ścisk buldoga. Nie puści, dopóki nie dopnie swego. Ale zrobił wielką rzecz. Zbudował najsilniejsze chyba prywatne przedsiębiorstwo transportowe w Polsce. Kmetko jest świetnym biznesmenem – mówił w 1993 r. Władysław Frasyniuk.

Dawni działacze Solidarności nie potrafią wyjaśnić, z czego wynikało takie właśnie podejście. – Jestem zdumiony tą fascynacją, przecież wszyscy w podziemiu wiedzieli, że Kmetko został faktycznie wydalony z SB – mówi "Gazecie Polskiej" dr Tomasz Wójcik.

Mimo bankructwa Frasyniuk postanowił spróbować jeszcze raz w branży transportowej – pomogła mu w tym znajomość ze Zbigniewem Solorzem (według IPN zarejestrowanym przez SB jako tajny współpracownik „Zegarek) i jego pracownikami Józefem Birką i Andrzejem Rusko. Wydzierżawił od nich ciężarówki, które stały się zaczynem wielkiej firmy transportowej.

Zwolennik targowicy

Władysław Frasyniuk od lat ostro krytykuje przeciwników postkomunistycznej oligarchii, a jego agresywna retoryka nasiliła się po wygranych przez PiS wyborach. – To jest moment, w którym nie wolno odpuścić – mówił 16 grudnia 2016 r. w TVN, „zagrzewając” do buntu posłów okupujących Sejm. Wcześniej publicznie nazwał obecną władzę „przestępcami, którzy na oczach całego społeczeństwa łamią konstytucję”.

Adam Borowski, w PRL działacz „Solidarności Walczącej”, wydawca i wieloletni przyjaciel Frasyniuka, uważa, że stał się on symbolem współczesnej targowicy: – Napisałem do niego list otwarty, który upubliczniłem. Zrobiłem to po tym, jak Władek otwarcie wezwał do buntu, by ludzie wyszli na ulicę i obalili ten rząd. I stanął w jednym szeregu z komunistycznymi aparatczykami i szemranym towarzystwem. Do dziś nie doczekałem się odpowiedzi – mówi "Gazecie Polskiej" Adam Borowski. – Jemu zaimponowały kręgi władzy. Nie był liderem, tylko użytecznym narzędziem do zwalczania „S” – mówi "GP" dr Tomasz Wójcik.

Działacze dolnośląskiej „S” uważają, że u Frasyniuka nie nastąpiła żadna ewolucja, jedynie sytuacja polityczna wyostrzyła jego poglądy. – W 1983 r., gdy siedział w więzieniu, za pośrednictwem jego żony, która chodziła na widzenia, poprosiłem, żeby dał jakiś sygnał, że pomimo wpadek i aresztowań działamy dalej, że walka się nie skończyła. Chodziło o to, by podnieść na duchu członków związku. I proszę sobie wyobrazić, że ten wielki działacz, symbol podziemia, odmówił. Powiedział, że to nie ten czas, że działalność podziemna już się przeżyła – wspomina Marek Muszyński, działacz podziemnych struktur Solidarności.

Dawni koledzy Frasyniuka podkreślają, że w rzeczywistości nie jest on żadnym symbolem. – Oczywiście chciałby nim być, ale to nie Frasyniuk stworzył „S” na Dolnym Śląsku, tylko dokonały tego tysiące odważnych ludzi, o których dziś Frasyniuk nie chce pamiętać. A ci ludzie całymi miesiącami płacili pieniądze na jego utrzymanie. Wstrzymaliśmy te wypłaty, gdy Frasyniuk odmówił podjęcia pracy zarobkowej, którą mu znaleźliśmy – mówi dr Wójcik.

Zdzisław Kmetko wstąpił do SB w 1979 r., po ukończeniu wydziału melioracji wrocławskiej Akademii Rolniczej. Odszedł ze Służby w 1984 r., już po zakończeniu śledztwa i postępowania dyscyplinarnego w związku z ciężkim pobiciem na komendzie milicji motorniczego Andrzeja Wypycha, działacza podziemia. Sprawa trafiła do prokuratury, zostało wszczęte śledztwo i postępowanie dyscyplinarne. W grudniu 1983 r. sąd uznał, że czterech funkcjonariuszy SB (wśród nich Kmetko) jest winnych pobicia Andrzeja Wypycha, jednak warunkowo umorzono postępowanie. Jedyną karą był okres próby – jeszcze przed jego zakończeniem Kmetko odszedł z SB. – Na otarcie łez dali mu szklarnię, którą Józef Pinior kupił za część pieniędzy Solidarności, pochodzącą ze słynnych 80 mln wypłaconych tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego – mówi dr Tomasz Wójcik. Kmetko dostał w dzierżawę szklarnię po tym, jak Józef Pinior został aresztowany przez SB i znaleziono przy nim dokumenty dotyczące zakupu nieruchomości. Działka z kompletnie zdewastowaną szklarnią wróciła do „S” dopiero w latach 90. Ostatnio znów zrobiło się o Kmetko głośno z związku ze śledztwem dotyczącym oszustwa i wyłudzenia przez niego co najmniej 120 mln zł poprzez niepłacenie podatków i składek ZUS.
 

Materiał dotyczący Władysława Frasyniuka ukazał się w programie „Koniec systemu”, który jest emitowany w każdy wtorek o g. 21:30 na antenie Telewizji Republika – powtórki środa o 11:20 oraz sobota o 9:20. Archiwalne odcinki tego programu można obejrzeć na Facebooku na stronie Koniec Systemu




 

 



Źródło: Gazeta Polska

#TVN #Władysław Frasyniuk

Dorota Kania