Ja bardzo chcę wygrać te wybory, ponieważ stawka jest wyższa niż kiedykolwiek - oświadczył dzisiaj premier Donald Tusk. Najlepiej o prawdziwości słów przewodniczącego PO świadczy sposób układania list PO do Parlamentu Europejskiego. Jak ustalił portal niezalezna.pl, partia Donalda Tuska przez pięć tygodni próbowała przekonać Krzysztofa Cugowskiego, byłego senatora PiS z okręgu lubelskiego, by wystartował z ich list do PE.
Według naszego źródła ze sztabu kampanii Platformy,
znany wokalista ostatecznie odmówił kandydowania z listy partii rządzącej 10 marca - jako przyczynę podając podejście PO do sprawy smoleńskiej.
-
Decyzja Cugowskiego sprawiła nam spory problem. Michał Boni proszony, by stanął na czele lubelskiej listy, stanowczo odmówił, wtedy wykonano telefon do Michała Kamińskiego. Zgodził się od razu - relacjonuje nasz rozmówca.
Rozmowy z Krzysztofem Cugowskim zaczęły się na początku lutego.
Artysta, który w 2007 r., po dwóch latach zasiadania w Senacie, zrezygnował z aktywności politycznej - usłyszał propozycję bycia "dwójką" w okręgu, z którego w 2005 r. zdobył senatorski mandat. Propozycja to element założonej przez władze partii taktyki: Pierwsze miejsca mają obstawiać znane nazwiska polityków, drugie - znani celebryci.
Potwierdził to dziś również sekretarz PO Paweł Graś.
- My z tych osób, które są znane z innej działalności niż polityka, z tych osób nie robimy twarzy kampanii. Dostają drugie miejsce - tłumaczył w rozmowie z RMF.
Cugowski nie zgodził się na drugie miejsce na liście w okręgu, w którym pozycja PO i tak jest bardzo słaba, i zażądał "jedynki". PO zgodziła się na taki warunek, jednak po kilku tygodniach rozmów, były senator PiS odmówił startowania z listy Platformy.
Według naszych informacji głównym powodem miał być sposób prowadzenia w Polsce śledztwa smoleńskiego i podejście PO do tematu katastrofy.
W rozmowie z niezalezna.pl
Krzysztof Cugowski potwierdza, że rozważał start do Parlamentu Europejskiego. Potwierdza też, że powodem ostatecznej odmowy były "różnice światopoglądowe". Nie chce rozmawiać na temat jakichkolwiek szczegółów, a
dopytywany konkretnie o sprawę śledztwa smoleńskiego, powiedział tylko, że "był to jeden z powodów" decyzji, jaką podjął 10 marca.
Źródło: niezalezna.pl
Samuel Pereira