- Wzywam Pana, aby do dnia 31 grudnia br. zwołał Pan konferencję prasową - pisze w specjalnym oświadczeniu radca prawny Izabela Chmielewska. Jest to wynik pochopnej wypowiedzi ministra Biernackiego dla Informacyjnej Agencji Radiowej, w której zasugerował że pijana Izabella Ch. która wjechała do przejścia podziemnego to radca prawny. Dane kierującej samochodem zostały decyzją sądu utajnione.
Sprawa Izabelli Ch., która w nocy z 17 na 18 grudnia rozbiła luksusowego mercedesa w centrum Warszawy, prowadząc pojazd w stanie nietrzeźwości, od początku wzbudza wiele kontrowersji.
Mimo iż policja chciała, by sąd wydał wyrok w tej sprawie w trybie przyspieszonym, sędzia Justyna Koska-Janusz odesłała sprawę do prokuratury. Sędzia przychyliła się do stanowiska obrony i uznała, że niezbędne są badania psychiatryczne kobiety. Jednocześnie zakazała jej opuszczania kraju i nakazała odwiedzać komisariat dwa razy w tygodniu.
-
To koliduje z moimi planami świątecznymi - stwierdziła oskarżona. -
Możecie mi państwo zabrać prawo jazdy, ale nie paszport. Nie jestem nienormalna, żeby sama spędzać święta - mówiła w sądzie Izabella Ch.
W związku z nieujawnieniem tożsamości oskarżonej, w Internecie rozpowszechniła się plotka, że chodzi o radcę z Łodzi o zbieżnym imieniu i nazwisku.
W związku z tym kancelaria radcy wydała oświadczenie:
Szanowni Państwo, w związku z licznymi pomówieniami i tym samym naruszeniami dóbr osobistych Pani Mecenas Izabeli Chmielewskiej oraz renomy Kancelarii Promis Lex, jakie mają miejsce na forach internetowych informujemy, iż ewentualna zbieżność imienia i nazwiska z osobą, która popełniła wykroczenie drogowe na terenie Warszawy poprzez wjechanie samochodem do podziemnego przejścia dla pieszych jest całkowicie przypadkowa, a osoby dokonujące bezprawnych wpisów zostaną pociągnięte do odpowiedzialności cywilnej za naruszenie dóbr osobistych oraz karnej zgodnie z art. 212 k.k. - napisała kancelaria PROMIS-LEX
W zeszłym tygodniu plotce rangi nadał minister sprawiedliwości, Marek Biernacki, który ogłosił że osobiście "przyjrzy" się sprawie. Przy okazji w rozmowie z radiową agencją informacyjną IAR, stwierdził że bulwersuje go
"fakt, że kobieta wykonuje zawód zaufania publicznego, jest radcą prawnym".
-
Fatalnie się czuję, zawsze mówię to nie tylko sędziom, ale i korporacjom zawodowym, że autorytet i pozycja wiąże się z ich zachowaniem, wartościami i wiedzą.
A podobne zachowania powodują, że ludzie krytycznie oceniają szeroko rozumiany świat ludzi prawa - dodał minister. W związku z wypowiedzią Biernackiego, radca Izabela Chmielewska wezwała go do sprostowania zauważając, że
"jest jedynym radcą prawnym o zbieżnym ze sprawczynią zdarzenia imieniu i nazwisku".
Mówiąc o radcy prawnym w kontekście ujawnionych w mediach danych osobowych de facto wskazał Pan mnie jako sprawcę niepochlebnego czynu, a którego nie popełniłam, nie licującego z godnością i powagą zawodu zaufania publicznego - czytamy w oświadczeniu do ministra Biernackiego. -
Wzywam Pana, aby do dnia 31 grudnia br. zwołał Pan konferencję prasową, na której publicznie, w obecności przedstawicieli dzienników o zasięgu ogólnopolskim i stacji telewizyjnych TVN, TVP i Polsatu wyjaśni Pan sprawę oraz przeprosi mnie i całą korporację radców prawnych za podanie nieprawdziwych i wielce krzywdzących dla środowiska prawniczego informacji - apeluje mecenas Chmielewska.
Pismo trafiło również premiera Donalda Tuska, Krajowej Izby Radców Prawnych, Okręgowej Izby Radców Prawnych w łodzi, Informacyjnej Agencji Prasowej oraz Polskiej Agencji Prasowej
promis-lex.pl
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że jak zauważyli Internauci,
mieszkanka Piaseczna o identycznym imieniu i nazwisku co prowadząca mercedesa, została zatrzymana na Florydzie w kwietniu i czerwcu 2013 r., a jej zdjęcie zostało opublikowane przez amerykański wymiar sprawiedliwości na stronie www.mugshots.com. Na pierwszy rzut oka podobieństwo twarzy zatrzymanej w Warszawie i w USA jest oczywista, jednak ze względu na postanowienie sędzi
Justyny Koska-Janusz
nie możemy opublikować jej zdjęć.
Działania ministra i sędzi - już po naszej publikacji - komentuje środowisko prawnicze, nie kryjąc swojego krytycznego stosunku do całej sprawy.
- W USA publikuje się zdjęcia i nikt nie robi problemu. U nas nazwiska skazanych w wykonaniu wyroku i dym - napisał prokurator Okręgowy w Zielonej Górze, Alfred Staszak na swoim profilu na Twitterze.
Aż trudno uwierzyć - napisał krótko Bartek Przymusiński, sędzia i prezes Oddziału Wielkopolskiego Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Źródło: promis-lex.pl niezalezna.pl
Samuel Pereira