Abp Józef Michalik udzielił wywiadu, w którym zdystansował się wobec zdania, że
„Putin ma polską krew na rękach". Chodziło o katastrofę smoleńską. Hierarcha stwierdził, że zbyt mocne słowa, gdy nie ma stuprocentowej pewności, szkodzą sprawie. Powiedział, że
„na tym etapie trzeba ograniczyć się do poszukiwań i badań. (…) Można żądać powołania międzynarodowych komisji i dochodzeń".
Arcybiskup opowiedział się więc za rozwagą, gdy oskarża się o morderstwo, ale też za dalszymi badaniami okoliczności katastrofy i umiędzynarodowieniem śledztwa. Wywiad ten wywołał zachwyt „GW" i telewizji – cytowany nie w całości, tylko w wyrwanym z kontekstu fragmencie. Polacy dowiedzieli się, że arcybiskup potępił tych wszystkich, którzy twierdzą, że w Smoleńsku mogło dojść do zamachu, odciął się od zespołu Antoniego Macierewicza i skrytykował PiS. Na podstawie tego jednego małego akapitu zaprawieni w bojach redaktorzy zdołali wylać całe morze kłamstwa. To jedno z codziennych medialnych doświadczeń – dziś zarówno abp Michalik, jak i coraz więcej Polaków dobrze wiedzą, że koncesjonowane przez III RP media kłamią i szkodzą.
Dokumentujmy te kłamstwa, kiedyś może przydadzą się do odbierania koncesji. I budujmy niezależny drugi obieg – to racja stanu.
Źródło:
Joanna Lichocka