- Jeśli PiS zamierza w jakiś sposób zmienić ustawę, zapisy kodeksu wyborczego, to opozycja uważa, że to będzie coś złego. Wiemy, że jeśli wygrywa Lewica lub PO wygrywa, to mamy demokrację. Natomiast jeśli wyborcy powierzają władze PiS, nie mamy demokracji - powiedziała Urszula Rusecka, posłanka PiS w programie red. Katarzyny Gójskiej "W punkt" na antenie Telewizji Republika.
Gośćmi programu były: Urszula Rusecka, posłanka PiS oraz Karolina Pawliczak, posłanka Lewicy. Jednym z poruszonych tematów była budowa zapory na granicy z obwodem królewieckim. Prowadząca Katarzyna Gójska zapytała przedstawicielkę Lewicy, jakie jest jej stanowisko w tej sprawie.
"Ja przedstawię swoją opinię, która myślę, że jest zgodna z opinią większości osób w klubie Lewicy. W dzisiejszych czasach, kiedy mamy już ponad 300 dni wojny za naszą wschodnią granicą nie ma wątpliwości, że ta zapora jest potrzebna, niezbędna. Nawet powinna mieć większe zabezpieczenia niż ta, która jest na granicy z Białorusią. Być może taka powstanie. Ze strony rządu słyszymy, że może być to planowane. Nie ma wątpliwości, że jest ona dziś bardzo potrzebna. Widzimy duże niebezpieczeństwo ze strony Rosji. Nie mam żadnych wątpliwości"
- odparła polityk.
Urszula Rusecka z PiS została zapytana, czy rząd planuje wybudować także stałą zaporę na granicy z obwodem królewieckim.
"Jest rozważana stała zapora. Ja bardzo się cieszę ze stanowiska, które usłyszałam od pani poseł, ponieważ różne opinie polityków Lewicy mamy w przestrzeni medialnej. Budowanie stałej zapory wiąże się z czasem i utrudnieniami, natomiast potrzebujemy zapory tu i teraz. Wiemy, jaka jest umowa między Rosją i krajami, które zamierzają tam imigrantów sprowadzać po to, by destabilizować sytuację na granicy polsko-rosyjskiej. Ta zapowiedź budowy trwałej, jaki jest na granicy polsko-białoruskiej, będzie się wydawać koniecznością, by zadbać o nasze bezpieczeństwo"
- oznajmiła.
Drugim tematem poruszonym w programie były zapowiadane przez PiS zmiany w kodeksie wyborczym, które mają dotyczyć zwiększenia liczby lokali wyborczych poza terenami miejskimi a także większej transparentności w procedurze zliczania głosów.
"Uszczelnianie wszelkiego rodzaju zasad, które mogłyby być wykorzystywane do zafałszowania wyniku wyborów, jest słuszne. Nie ukrywam, że jeśli bierze się za to PiS i zaczyna w tym kotle wyborczym mieszać, to zapala mi się przynajmniej pomarańczowa lampka. Nie zmienia się reguł i zasad w trakcie gry. Dużo mówi się o zmianie okręgów wyborczych, metodzie liczenia głosów. Póki co jest duża niewiadoma. Mówi się dużo o tym, że być może będzie system mieszany"
- powiedziała Pawliczak.
Pytana, czy zwiększenie liczby lokali wyborczych to jest naruszenie zasad gry, odparła:
"Jeżeli dostępność do komisja wyborczych będzie zwiększona w takich miejscach niezależnych, a nie przy plebaniach czy w samych plebaniach, bo również o tym się słyszy"
Prowadząca odparła, że nie słyszała o takim pomyśle.
"A ja właśnie słyszałam. Miałam nadzieję, że to ponury żart. Jeśli chodzi o samą dostępność lokali. Ja uczestniczyłam w wyborach wielokrotnie. Nie słyszałam nigdy narzekania, że lokale są od siebie mocno oddalone. Decydują o tym organy samorządowe. Jeśli ma się zwiększyć liczba lokali w miejscach niezależnych, jestem jak najbardziej za"
- doprecyzowała polityk Lewicy.
Z kolei Urszula Rusecka oceniła, że twierdzenia, iż PiS chce organizować komisje wyborcze w salach parafialnych "są żenujące".
"Jeśli PiS zamierza w jakiś sposób zmienić ustawę, zapisy kodeksu wyborczego, to opozycja uważa, że to będzie coś złego. Wiemy, że jeśli wygrywa Lewica lub PO wygrywa, to mamy demokrację. Natomiast jeśli wyborcy powierzają władze PiS, nie mamy demokracji. Przechodząc do samej zmiany. W kodeksie wyborczym powinno zależeć nam na większej przejrzystości, transparentności. Powinna być jak najwyższa frekwencja. Wszystkie zmiany, które będą wprowadzane, będą pro frekwencyjne, promować dostępność i transparentność"
- powiedziała Rusecka.