Polscy rolnicy protestują przeciwko Zielonemu Ładowi, domagając się jego całkowitego odrzucenia. Co w tym czasie robi wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak? W Brukseli usiłuje przekonywać, że - uwaga! - "rezygnacja ze wszystkich założeń Zielonego Ładu byłaby najbardziej na rękę Rosji". I stwierdził, że protesty rolników są motywowane politycznie.
Polscy rolnicy twardo protestują przeciwko Zielonemu Ładowi, nazywając go gwoździem do trumny polskiego rolnictwa. Protesty rolników przetoczyły się przez całą Polskę i dotarły nawet do Sejmu, gdzie grupa rolników okupowała gmach, czekając na spotkanie z Donaldem Tuskiem. Premier nie znalazł jednak dla nich czasu.
Tymczasem wiceminister Michał Kołodziejczak, w kampanii wyborczej przedstawiany jako ambasador rolniczego środowiska, opowiadał w Brukseli, że wśród rolników widać dużo niepokoju związanego z Zielonym Ładem, ale rolą Komisji Europejskiej i państw członkowskich jest zapewnienie, że nie poniosą oni strat związanych z realizacją programu.
"Oczywiście ciągle będziemy pracować nad tym, żeby zapisy Zielonego Ładu nie przerastały możliwości rolników, one muszą być wprowadzone na miarę kieszeni rolników i konsumentów" - zapewniał Kołodziejczak.
Zdaniem polityka przetaczające się przez Europę protesty rolników "są podsycane politycznie, a zbliżająca się data wyborów do europarlamentu również mobilizuje niektórych do demonstracji".
- Wszystkie zmiany muszą być ustalane z rolnikami i na taki dialog liczymy, ale też widzimy postulaty, żeby wyrzucić cały Zielony Ład - powiedział Kołodziejczak. "Zmiany dotyczące Zielonego Ładu są w toku, ale mówienie o tym, żeby zrezygnować ze wszystkich postulatów, jest najbardziej na rękę Rosji" - ocenił wiceminister.