Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Miały być „pełne sankcje” na import z Rosji i Białorusi – będą jedynie cła. I Tusk „sprzedaje” to jako sukces

Zapowiedź nałożenia przez Unię Europejską ceł na produkty rolne z Rosji i Białorusi Donald Tusk ocenił jako „efekt równoznaczny z embargiem”, które w obliczu rolniczych protestów deklarował blisko 3 tygodnie wcześniej. Tymczasem decyzja Brukseli (o ile słowa premiera się potwierdzą), co najwyżej wpłynie na ceny importowanej do UE żywności, ale w żaden sposób nie wyeliminuje podstawowego problemu, z którym zmagają się dziś polscy rolnicy, tzn. nielimitowanego i bezcłowego wwozu produktów rolnych z Ukrainy.

Donald Tusk
Donald Tusk
Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska

Donald „chwalipięta”

Po spotkaniu z premierem Ukrainy Denysem Szmyhalem Donald Tusk poinformował, że „jesteśmy o krok od tego, by produkty rolne rosyjskie i białoruskie zostały przez UE obłożone cłem w wysokości 50 proc.” Dodał, że czeka jeszcze „na ostateczną, formalną decyzję”. Zdaniem Tuska, jest to „efekt równoznaczny z embargiem”, które wcześniej szumnie zapowiadał. 

Co ciekawe, szef polskiego rządu uważa, że spodziewana decyzja o nałożeniu ceł „de facto oznacza zablokowanie eksportu rosyjskiego i białoruskiego na teren Ukrainy”. 

Zapowiadał embargo, ale „dostał po łapkach”

Obydwie tezy zaprezentowane dziś przez Donalda Tuska są – delikatnie mówiąc – bardzo wątpliwe. 4 marca po spotkaniu z premier Litwy Ingridą Šimonytė Tusk zapowiedział, że zwróci się do marszałka Hołowni „z propozycją uchwały polskiego Sejmu wzywającej Komisję Europejską do nałożenia pełnych sankcji na produkty rolne i żywnościowe” pochodzące z Rosji i Białorusi. 

Podkreślmy: „pełnych sankcji” – co oznaczać mogło jedynie embargo, czyli zakaz importu i eksportu.

Dyplomata pracujący w Komisji Europejskiej, z którym wówczas rozmawialiśmy trafnie przewidział możliwą reakcję eurokratów, zaznaczając, że Tusk „najpewniej od nich dostanie po łapkach, bo zachodnia część UE jest zainteresowana wymianą handlową z Rosją i Białorusią”. 

- Powiedzą oficjalnie, że „pochylimy się nad tym”, uwzględnimy”, ale biorąc pod uwagę panujące wokół KE interesy i tamtejszy establishment, to nie będzie miało wpływu. Nie wprowadzą embarga na produkty rolno-spożywcze z Rosji i Białorusi

- powiedział nam chcący zachować anonimowość urzędnik.

Europejscy lobbyści mogą spać spokojnie

Równie kuriozalne jest twierdzenie Tuska, że decyzja o nałożeniu 50 proc. ceł oznacza „de facto zablokowanie eksportu rosyjskiego i białoruskiego na teren Ukrainy”, bo nawet gdyby faktycznie Ukraina miała nałożyć tego typu cło, to spowodować ono może jedynie wzrost kosztów produktów żywnościowych, także przepływających tranzytem na teren UE, w tym przede wszystkim do Polski.

Przypomnijmy: 31 stycznia KE zatwierdziła projekt rozporządzenia przedłużający zawieszenie ceł przywozowych i kontyngentów na import z Ukrainy do UE na kolejny rok, określając je jako tymczasowe odstępstwo od przepisów Wspólnej Polityki Rolnej dla unijnych rolników na 2024 rok.

Reasumując: Tusk deklarował embargo, a dostał (?) jedynie zapowiedź nałożenia ceł, co absolutnie nie wyklucza wymiany handlowej z Rosją i Białorusią. Oznacza jedynie (niewielki z punktu widzenia europejskiego klienta) wzrost cen importowanych z tego kierunku produktów żywnościowych. Europejscy lobbyści mogą więc spać spokojnie – handel będzie toczył się dalej. Dla protestujących polskich rolników ewentualna decyzja KE w tej sprawie nie ma istotnego znaczenia.
 

 

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

#cła #embargo #Rosja #Białoruś #Ukraina #Unia Europejska #Donald Tusk

po