"Nie wszystko zostało odtajnione i ujawnione, ale sprawa ma olbrzymie znaczenie, dlatego, że rola tych ludzi obecnie w SKW, z całym szacunkiem dla nich, ma potencjalne niebezpieczeństwo dla Polski - dla wojska i bezpieczeństwa. Ich współpraca ze służbą rosyjską, może być narzędziem szantażu ze strony rosyjskiej wobec nich. Są ludźmi potencjalnie, mogącymi być szantażowani i w związku z tym uzależnieni od Rosjan, bo niewątpliwie ta ilość spotkań, układów, a niektóre decyzje, jakie oni podejmowali po zbrodni smoleńskiej, były naprawdę straszliwe..." - mówił na antenie Telewizji Republika były szef MON, wiceprezes PiS, Antoni Macierewicz, odnosząc się do opublikowanego dziś materiału na portalu Niezalezna. Więcej - poniżej.
Płk Krzysztof Dusza - negocjator umowy SKW-FSB za czasów "resetu", od grudnia 2023 r. wiceszef SKW - uratował sam siebie przed degradacją za współpracę z rosyjskimi służbami - ujawnili dziś rano Michał Rachoń i Sławomir Cenckiewicz w szokującym artykule na Niezalezna.pl, który przytaczamy niżej. O rażącym konflikcie interesów rozmawiano także w Telewizji Republika - najpierw z komentatorami, a następnie z byłym szefem MON - Antonim Macierewiczem.
"Nie wszystko zostało odtajnione i ujawnione, ale sprawa ma olbrzymie znaczenie, dlatego, że rola tych ludzi obecnie w SKW, z całym szacunkiem dla nich, ma potencjalne niebezpieczeństwo dla Polski - dla wojska i bezpieczeństwa. Ich współpraca ze służbą rosyjską, może być narzędziem szantażu ze strony rosyjskiej wobec nich. Są ludźmi potencjalnie, mogącymi być szantażowani i w związku z tym uzależnieni od Rosjan, bo niewątpliwie ta ilość spotkań, układów, a niektóre decyzje, jakie oni podejmowali po zbrodni smoleńskiej, były naprawdę straszliwe..."
I kontynuował: "jedna z takich najbardziej dramatycznych polegała na tym, ze mieli obowiązek (i go realizowali), by tych Rosjan, którzy ujawniali, że to był zamach, że to było działanie rosyjskie - tragedia smoleńska, tych ludzi mieli obowiązek (i robili to), służbom rosyjskim. Tych rzeczy było więcej... W związku z tym, oni się znajdują w sytuacji potencjalnego szantażu. Nie mogą pełnić funkcji, od których zależy nasze bezpieczeństwo".
Red. Michał Rachoń przypomniał jedno z pierwszych posiedzeń Sejmu, kiedy w 2015 roku PiS ponownie objął władzę. Podczas niego, Mariusz Kamiński, ówczesny koordynator służb specjalnych, przekazał, że "jedna z polskich służb przekazała dane osoby, która zgłosiła się do polskiej ambasady na temat tego, co wydarzyło się w Smoleńsku. Kamiński mówił, że dane tej osoby były skierowane z powrotem do Rosji". Zapytał swojego rozmówcy, czy takich przypadków było więcej.
"Nie wiemy, co się z tym człowiekiem stało - z nim oraz innymi, którzy zostali poddani takiemu samemu działaniu. Było więcej takich przypadków"
Dziennikarz zapytał analogicznie o osoby, które podejmowały decyzje, aby informacje te przekazywać z powrotem Rosjanom.
"Zrezygnowano z ich dalszej współpracy z SKW po 2015 roku. Te decyzje zostały podjęte przez ministra Bączka, zgodnie z moim stanowiskiem"
Antoni Macierewicz przypomniał o jeszcze jednej rzeczy, która - jak zaznaczył - ma istotne znaczenie, a jest przywoływana przez formacje prorosyjskie w Polsce. Zaznaczał ponadto, że w jej kontekście, wciąż pojawiając się ataki pod adresem Misiewicza (który brał udział w całej akcji), ministra Bączka, oraz niego samego. Mowa o rzekomym zlikwidowaniu CEK.
"Chcę, żebyście Państwo mieli jasność - wtedy nie było CEK NATO. Oni nie zdążyli tego założyć... Gdyby założyli, gdyby zawarli umowę o istnieniu CEK NATO, to byśmy tego nie mogli zrobić, bo na tym polega ta struktura. Jest niezależna od państwa, w którym istnieje. Na tym polegała cała koncepcja tego zespołu, który pracował dla Rosjan, i który stanowił w całości potencjalne kierownictwo CEK NATO. Tam był m.in. Nosek, Pytel, Dusza. To był cały zepsół, który pracował z Rosjanmi i miał być niezależny. Miał istnieć według struktury NATO-wskiej, ale bez ingerencji państwa polskiego. Na szczęście - nie zdążyli tego założyć. Oni o tym mówili, ale tej instytucji po prostu nie było. Została powołana przeze mnie później, a istnieje do dzisiaj..."
Nawiązując do tekstu, który dziś rano ukazał się na portalu Niezalezna.pl, dziennikarz zapytał o to, czego dotyczy cała sprawa procesu sądowego. W skrócie - SKW wycofuje kasację ws. Duszy, choć jest on wiceszefem SKW. "Dlaczego miał być zdegradowany, decyzją jednego z sądów w 2021, a zdegradowany nie został?".
"Ta sprawa dotyczy ich działania na szkodę państwa polskiego. To był większy zespół, poza Duszą było tam kilka osób, które te działania podejmowały. Nie mogę przekazać szczegółów, bo są objęte informację niejawną, ale sąd to rozpatrywał - i słusznie podjął decyzję"
I dodał, że degradacja ta była "decyzją pana ministra Bączka, w związku z działaniami, o których mówiliśmy, tych osób, które działały na szkodę bezpieczeństwa państwa polskiego. Degradacja oznacza pozbawienie stanowisk i stopni, jakie ci ludzie posiadali. W konsekwencji oznacza to wyeliminowanie z pracy z SKW - i w ogóle w służbach specjalnych".
Temat rozmowy zszedł na umowę FSB z SKW, o czym niejednokrotnie pisaliśmy już na portalu Niezalezna.pl. Oczywiście, wątek ten dotyczy opisywanej dzisiaj sprawy.
Jak przypominamy - środowisko odpowiedzialne za podpisanie umowy twierdziło, że najpierw taki dokument podpisały Stany Zjednoczone, a za nimi cały świat, a Polska miała go podpisać w celu troski o bezpieczne wycofanie żołnierzy z Afganistanu, a ten dokument miał tego dotyczyć.
"Prawda jest inna. Tam mieliśmy do czynienia z dwoma podstawowymi kierunkami działań dla strony rosyjkiej. Po pierwsze - to były działania na rzecz ochrony strony rosyjskiej ws. zbrodni smoleńskiej. Wówczas, SKW skierowana do tego działania, nie zajmowała się tym, czym miała obowiązek się zająć - ochroną polskich specjalistów, którzy pracowali tam na rzecz wyjaśnienia dramatu smoleńskiego. Są ich zeznania i oświadczenia w tej sprawie, mówiące o tym, że nie byli zabezpieczeni przez SKW. Było, niestety, odwrotnie. Podejmowali te działania, które przywoływaliśmy tutaj. Przekazywali służbom rosyjskim, tę część strony rosyjskiej, która chciała z Polską współpracować na rzecz ujawnianie zamachu smoleńskiego. Krótko mówiąc - były to działania na rzecz Putina, strony rosyjskiej ws. zbrodni smoleńskiej - to była jedna kwestia"
I dalej: "był także cały obszar drugiego zagadnienia - kształtowania współpracy i możliwości działania w Polsce służb rosyjskich. To była dramatyczna część działań ludzi, którzy tą sprawą się zajmowali. Oni umożliwiali służbom rosyjskim penetrację sytuacji w Polsce i prowadzenie konkretnych działań, które miały zapewniać bezpieczeństwo Rosji".
Michał Rachoń przypomniał również, że w treści umowy było napisane wprost, iż "Polska ma się dzielić informacjami zagrażającymi Rosji. Słyszymy, że to standardowa umowa i że jest ponad 100 takich umów na świecie. Ba, ci co krytykują PiS, mówią, że to właśnie PiS nad nią pracował".
"Na pewno rząd PiS - a przynajmniej nie wtedy, kiedy ja byłem szefem MON, się tym nie zajmował. Chcę jasno powiedzieć, jakie są konsekwencje takiej umowy - to jest zobowiązanie do tego, by przekazywać Rosji info o działaniach np. o działaniach służb NATO przeciwko Rosji. Służby NATO w sposób oczywsty, broniąc bezpieczeństwa państw NATO-wskich, musiały zbierać informacje zagrażające NATO. W tej sytuacji, SKW przyjmowała zobowiązanie, żeby takie sytuacje przekazywać Rosji, czyli bronić Rosji przed NATO"
"Nagrano kilka rozmów, spotkań. Dziś dostępny jest dokument, który powstał w ramach kontroli wewnętrz SKW. Czego to wszystko dotyczyło?" - dopytywał prowadzący.
"Istnieją w tej sprawie informacje, nagrania tych rozmów operacyjnych, jakie były prowadzone. Są one objęte tajemnicą państwową, więc nie mogę ich publicznie przekazać. Te nagrania istnieją, pozwalają one zdefiniować, jak głęboka była współpraca między tymi ludźmi, a służbami rosyjskimi"
Dodał również, że "można wręcz mówić o grze przeciwko Polsce i NATO. Ta gra nam groziła, bo tworzyła Rosjanom możliwość rozpoznania i przygotowania dalszym działaniom przeciwko Polsce i naszemu bezpieczeństwa. Pierwszy etap działań SKW był podjęty na rzecz gwarancji Rosjanom, żeby nie była ujawniania sytuacji odpowiedzialności rosyjskiej za zbrodnię smoleńską. To było podstawowe działanie SKW, której obowiązkiem było przecież coś odwrotnego - dążenie do ujawnienia prawdy o zbrodnii smoleńskiej".
"Musimy zrozumieć, że mianowanie tych ludzi, jako tych, którzy służbę SKW, a chce przypomnieć, że jeden z nich - Nosek, kontroluje z kolei komisję spraw tajnych w Sejmie, czyli ma możliwość kontrolowania posłów, którzy zajmują się bezpieczeństwem i tajemnicami. Oni przejmują strukturę zarówno związaną z wojskiem, jak i polityczną"
W miniony piątek w Rosji doszło do "zamachu", który przypomina wcześniejsze prowokacje organizowane przez FSB. Wczoraj od rana w przestrzeni medialnej poinformowano o wtargnięciu rosyjskiej rakiety na terytorium Polski. "W aparacie bezpieczeństwa naszego kraju mamy zaś Siemoniaka, Tuska, Duszę oraz Sikorskiego, który mówił niedawno, że przecież ta ekipa - swego czasu - ostrzegała świat przed Rosją. Co stoi za nagłą zmianą podejścia tych ludzi?" - mówił Rachoń.
"Zewnętrznym symbolem, kluczowym dla Putina, była decyzja Tuska, by uznać, że nie jest prawdą, że Rosjanie zamordowali polskiego prezydenta i polską elitę narodową, tylko zrobili to Polacy. Stwierdzono, że nie istnieje raport, który przygotowała nasza komisja, która pokazała, jak wyglądał przebieg wydarzeń. Powiedziano, że prawdziwy jest raport Millera, który stwierdza wbrew temu, co sam Miller kilka miesięcy temu oświadczył - stwierdzono tam, że to jest wina polskich pilotów, kłamiąc, oszukując ws. ekspertyz amerykańskich, stwierdzających, że były tam dwa wybuchy"
Nie tak dawno w mediach pojawiły się doniesienia, jakoby Donald Tusk miał zagwarantować prezydentowi jego wpływ na obsadę ambasad w USA, Francji oraz przy NATO i ONZ. Propozycje zmian przedłożone przez MSZ kierowany przez Radosława Sikorskiego miały jednak wywołały - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - "zaskoczenie" ze strony Andrzeja Dudy.
W propozycjach, jak podaje "Gazeta Wyborcza", jest m.in. wysłanie do Waszyngtonu jako nowego ambasadora RP w USA byłego szefa Ministerstwa Obrony Narodowej, Bogdana Klicha. Miałby on zastąpić Marka Magierowskiego, któremu proponowano placówkę w Argentynie.
Bogdan Klich to wieloletni działacz Platformy Obywatelskiej, w latach 2007-2011 minister obrony narodowej. Był szeroko krytykowany jako szef MON, m.in. za słabą organizację pracy w resorcie, brak wizji rozwoju oraz spadek zamówień dla armii i przypadkowe zakupy.
"O tym będzie decydował prezydent Duda, a jego stanowisko jest jednoznaczne. Sikorski wielokrotnie mówi nieprawdę. Zobaczycie Państwo, gdy materiały te niedługo będą opublikowne. Ten człolwiek jest kłamcą, oszustem, działającym na rzecz Niemiec i Rosji przez wiele lat"
I jak wskazał - "w styczniu 2011 roku zmienił zdanie, uznał, że należy wyeliminować raport, który wtedy był przez nich przygotowany i stwierdzał, że nie jest prawdą, że polscy piloci są winni i podjął działanie po to, aby stworzyć układ niemiecko-rosyjsko-polski. On był przez 2 lata realizowany...".