"Służby były po reformie, likwidacji WSI, byli tam ludzie, którzy poszli chronić Polskę przed rosyjskim zagrożeniem. I ci ludzie widzieli na korytarzach kacapów z KGB, którzy panoszyli się jak u siebie. To zaczęło buzować. Gdy informacje zaczęły docierać do ludzi poza służbą, to oni spanikowali, coś musieli zrobić, musieli stworzyć formę uzasadnienia swoich skandalicznych kontaktów" - tak Michał Rachoń mówił o umowie SKW-FSB podpisanej w czasach rządów PO-PSL w programie "W Punkt" w Telewizji Republika. Autorzy "Resetu", jak co wtorek, opowiadali o nowym odcinku serialu.
Jak co wtorek, tuż przed emisją kolejnego odcinka serialu "Reset", autorzy serialu - Michał Rachoń i prof. Sławomir Cenckiewicz - gościli w programie "W Punkt" w Telewizji Republika. Na początku rozmowy powrócono jeszcze do poprzedniego odcinka i umowy między Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, a FSB Rosji, jaką wówczas ujawniono.
- O ile nasz ostatni odcinek Resetu wywołał poruszenie, to zbyt mało było odniesień co do treści tej umowy - stwierdził prof. Cenckiewicz. "To jest dokument zupełnie niebywały, wyjątkowy w swojej treści" - dodał współautor "Resetu".
My tej sprawie nie damy umrzeć, bo dzisiejszy odcinek jest w pewnym sensie kontynuacją poprzedniego, dotyczy współpracy między SKW a FSB
Katarzyna Gójska podkreśliła, że środowisko odpowiedzialne za podpisanie umowy twierdziło, że najpierw taki dokument podpisały Stany Zjednoczone, a za nimi cały świat, a Polska miała go podpisać w celu troski o bezpieczne wycofanie żołnierzy z Afganistanu, a ten dokument miał tego dotyczyć. "Taki przekaz był serwowany bardzo konsekwentnie opinii publicznej" - zauważyła prowadząca "W Punkt".
- To oczywiste kłamstwa. Te rzeczy, które zostały wypowiedziane publicznie o rzekomej odpowiedzialności Lecha Kaczyńskiego za tę umowę, o rzekomym kształcie tej umowy, który miał być podobny do umowy, jaką miały służby państw zachodu, to są brednie - odpowiedział Michał Rachoń
Warto powiedzieć, do czego odwoływał się Tusk. Odwoływał się do umowy z 2008 roku o ochronie wzajemnej informacji niejawnych, standardowym dokumencie podpisywanym między państwami i który był podpisany przez Jacka Cichockiego, ministra Donalda Tuska.
Dziennikarz TVP i współautor "Resetu" powiedział, że różnica między tą umową, a umową między SKW a FSB, "to różnica jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym".
Między tymi umowami jest taki związek, w zasadzie rozłączność, że jedna opisuje procedurę w jaki sposób chroni się informację, jeżeli ze sprawy wynika, że należy przekazać informację. Na przykład jest śledztwo policyjne lub prokuratorskie i należy przesłać informację z jednego państwa do drugiego, to opisane jest tam szczegółowo, jak taką informację należy chronić, jakimi procedurami się posługiwać. Umowa FSB-SKW jest umową dokładnie odwrotną, w jaki sposób zdradzać niejawne informacje wywiadowcze, które z umowy są informacjami tajnymi.
- Pierwsza umowa jest umową między państwami, druga umowa to umowa między służbami specjalnymi. Najważniejszym punktem umowy między FSB a SKW jest to, że jeśli FSB zażąda sobie od SKW informacji, to SKW może przekazać "na gębę", ustnie, bez śladu formalnego informacji dotyczących zainteresowań wywiadowczych Federacją Rosyjską. To z definicji super-tajne informacje, najważniejsze. Umowa z 2008 roku jest czymś zupełnie innym - dodał.
"W dzisiejszym odcinku pokazujemy na czym polega kombinacyjność całej tej gry" - zapowiedział Michał Rachoń, po czym wyjaśnił szczegółowo, czego możemy spodziewać się w nowym odcinku.
Umowa z 2013 roku stanowi wybieg, próbę uzasadnienia istniejącej wcześniej współpracy. Podajemy w dzisiejszym odcinku liczbę spotkań, liczbę wejść i wyjść z siedziby SKW i proszę sobie wyobrazić, że tak jak przez całe lata, które opisujemy, trwają super intensywne kontakty, po podpisaniu tej umowy praktycznie te wizyty zamierają. To bardzo dużo mówi. W tej całej sytuacji na pewnym etapie ludzie prowadzący tę współpracę zorientowali się, że jest o niej tak głośno, wie o niej tak dużo osób, budzi to sprzeciw funkcjonariuszy służb specjalnych. To budziło opór, bo służby były po reformie, likwidacji WSI, byli tam ludzie, którzy poszli chronić Polskę przed rosyjskim zagrożeniem. I ci ludzie widzieli na korytarzach kacapów z KGB, którzy panoszyli się jak u siebie. To zaczęło buzować. Gdy informacje zaczęły docierać do ludzi poza służbą, to oni spanikowali, coś musieli zrobić, musieli stworzyć formę uzasadnienia swoich skandalicznych kontaktów. Umowa miała to uzasadnić, na wypadek jakiegokolwiek śledztwa, dlaczego oni spotykali się i na gębę przekazywali informacji. Ta umowa, zalegalizowana na rozkaz Władimira Putina, miała taką funkcję.
Prof. Cenckiewicz dodał, że Rosjanie zaproponowali treść tej umowy, napisali także jej polską treść. Pytany o to, czy na jakimś etapie ze strony polskiej pojawiła się refleksja dotycząca tej umowy, odpowiedział, że "są takie ślady".
- Jeden z nich dotyczy zaniepokojenia samego Bartłomieja Sienkiewicza, który, wszystko na to wskazuje, o przybliżonych informacjach na temat współpracy, a nawet podpisania umowy pomiędzy SKW a FSB, dowiedział się z komunikatu Putina. Drugi moment, to ten niepokój zaszedł już na szczyty krajowej władzy bezpieczeństwa, jaką jest ABW. To bardzo ważne, dlatego, że żadnych umów dotyczących wymiany informacji niejawnych, służb specjalnych nie można w Polsce podpisywać, parafować, negocjować bez konsultacji z ABW. To jest niesamowite, że sprawa współpracy z Rosjanami była maskowana, konspirowana również przed ABW - powiedział prof. Cenckiewicz..