Reżim Alaksandra Łukaszenki od lat prowadzi zakrojoną na szeroką skalę akcję propagandową przeciwko Polsce. Dotyczy to zarówno wymiaru politycznego, społecznego, jak i historycznego. Co ciekawe, po peanach i laudacjach na cześć nowej władzy w Polsce i premiera Donalda Tuska Białoruś w ostatnim czasie ponownie podkręciła antypolską narrację, oskarżając nasz kraj m.in. o spisek i przygotowania do najazdu na „krzewiciela sprawiedliwości i dobrosąsiedzkich stosunków”, jak Mińsk sam siebie przedstawia.
Antypolska narracja to stały element propagandy na Białorusi, pojawiający się w kontrolowanych przez reżim mediach. O złej Polsce, będącej częścią „zgniłego” Zachodu, sterowanego przez USA, które z kolei wydają rozkazy poddańczym wobec Waszyngtonu krajom, można przeczytać lub usłyszeć niemal codziennie. W mediach Łukaszenki antypolskość jest normą, nie zjawiskiem. Można zgodzić się co do faktu, że raz przybiera ona mniejszą, raz większą siłę, jednak myli się ten, kto sądzi, że wektory zmieniają się na zasadzie przypadku. Wszystko ma ścisły związek z obecną sytuacją polityczną, wydarzeniami międzynarodowymi, ważnymi dla Polaków datami i rocznicami. I choć oglądanie białoruskiej telewizji i przeglądanie tamtejszych portali internetowych przypomina nieco pracę w szkodliwych warunkach, za którą powinien należeć się specjalny dodatek, to jest to niezbędne do zapoznania się z całym wachlarzem antypolskich wrzutek.
Swego czasu reżimowe media mocno lansowały teorię, jakoby Polska dążyła do zajęcia części terytorium Białorusi. Narracja ta nasiliła się zwłaszcza po zwiększeniu liczby polskich żołnierzy przy granicy z Białorusią, co miało związek z wywołanym przez Łukaszenkę kryzysem migracyjnym. Temat rzekomych przygotowań i rychłej napaści pojawił się w ostatnich dniach za sprawą szefa białoruskiego KGB Iwana Tertela. Cytowany m.in. przez reżimową agencję prasową BiełTA łukaszysta wskazał m.in., że „siedem chorągwi Pospolitego Ruszenia ma przygotowywać się w Polsce do zajęcia obiektów i przeprowadzenia ataków terrorystycznych na Białorusi”. Dodał, że białoruskim władzom „znane są nazwiska pracowników polskich służb specjalnych, nadzorujących działalność tych chorągwi”.
Temat polskiego ataku (lub przyzwolenia na niego przez władze) na Białoruś wraca w tamtejszych mediach niczym bumerang. Podobnie jak sugestie, że nasz kraj cały czas myśli o zajęciu części terytoriów Ukrainy, a polska pomoc dla Kijowa ma uśpić czujność ukraińskich władz. Taką teorię snuł sam Łukaszenka latem br.
"Ukrainy już nic nie uratuje. Niemal wszystko zostało tam rozkradzione. Pozostał tylko jej podział (...). I w tym celu Polska intensywnie się zbroi. Przygotowuje się do uczynienia Lwowa polskim. To polskie pobrzękiwanie szabelką nie ma innego celu"
Jedną z nich jest Agnieszka Piwar, komentująca sprawy polityczne. W materiale z 13 grudnia br. Piwar, podpisana jako „niezależna polska dziennikarka”, stwierdziła, że „publikacje Biełsatu są dowodem na to, że kanał ten nawołuje swoich wschodnich sąsiadów do krwawego zamachu stanu na Białorusi”. Biełsat to jedyny niezależny białoruskojęzyczny kanał telewizyjny, ukazujący rzeczywistość reżimu Łukaszenki taką, jaką ona jest.
By jeszcze bardziej zaostrzyć ołówki do kreślenia antypolskiej narracji, główny organ propagandowy – agencja BiełTA – wystartował jesienią z „polskojęzycznym” serwisem. Nieprzypadkowo napisałem to w cudzysłowie, gdyż depesze tam zawarte często mają niewiele wspólnego z naszym językiem. Przypominają wrzutki przemielone przez najprostszy internetowy translator.
Jednak nawet w takich realiach czytelnik nie ma problemu ze zrozumieniem stawianej przez łukaszystów tezy. Często podpierana jest ona wypowiedziami Polaków (takich jak wspomniana Piwar), których przedstawia się jako „głos ludu”, choć większość po tej stronie granicy w ogóle o tych „ekspertach” nie słyszała. W mediach Łukaszenki przedstawiani są jednak jako wyrocznia.
A skoro mowa o granicy, nie sposób pominąć wydarzeń na polskich rubieżach i masowych mordów, których rzekomo
dopuszczają się polscy pogranicznicy i wojsko wobec bezbronnych imigrantów szukających u nas schronienia. To także jeden z tematów, który każdego tygodnia przewija się na różny sposób w reżimowych białoruskich mediach.
"Nawet nie codziennie, ale kilka razy dziennie wyrzucają zwłoki. Zwłoki, i to połamane" – grzmiał pod koniec października Alaksandr Łukaszenka. Dodał, że białoruskie służby „mają dowody” na takie działania polskich służb. Nie zabrakło też epitetów pod adresem Polaków – „krzyżowcy” i „łajdacy”. Za „dowody” służą prawdopodobnie kadry z filmu Agnieszki Holland pt. „Zielona granica”, który urzekł białoruskich propagandystów. Poświęcono mu nawet materiały w serwisach informacyjnych, gdzie wskazano, że Polska uruchomiła „taśmociąg śmierci” wobec imigrantów. Niemal natychmiast po premierze w białoruskim internecie zaczęły pojawiać się sugestie, że Mińsk posiada tyle dowodów na „polskie bestialstwo”, że Holland i spółka mogą nakręcić kilka kolejnych części przygranicznej sagi.
Nie należy również zapominać, że w przerwach między zabijaniem a przerzucaniem zwłok imigrantów przez płot na stronę Białorusi polscy żołnierze cały czas kreślą plan zbrojnej napaści na sąsiada. W tym miejscu ponownie sięgamy do „skarbnicy wiedzy”, jaką jest agencja BiełTA. Pod koniec listopada na jej portalu pojawiła się rozmowa z rosyjskim analitykiem wojskowym Wiktorem Baranetsem. Związany z rosyjską „Komsomolską Prawdą” emerytowany wojskowy stwierdził, że Polska celowo eskaluje napięcia na granicy z Białorusią, testując w ten sposób możliwości ewentualnego ataku.
"Jakkolwiek cynicznie to zabrzmi z mojej strony, realne zagrożenie z polskiej strony pojawi się dopiero, gdy pierwszy strzał padnie w stronę Białorusi. Wtedy my spojrzymy na polską brawurę, a oni się przekonają, jak się zachowamy"
W propagandzie nie brakuje również materiałów o tematyce społeczno-gospodarczej. W białoruskich mediach często można przeczytać m.in., że Polacy tęsknym okiem patrzą na to, jak żyje się za ich wschodnią granicą. Bo w Polsce tylko chłód i głód. Garnki puste, a kuchnia zimna. Za to na Białorusi spokój i dobytek. Niczego nie brakuje. Wszakże to kraj „krzewicieli sprawiedliwości i dobrosąsiedzkich stosunków”, jak wskazywał sam Łukaszenka. To również białoruski dyktator powiedział, że Polacy „stoją przy granicy i proszą, by ich wpuszczono”.
"Żeby mogli przynajmniej kupić kaszę gryczaną. Mniejsza o grykę. Soli nie mają. Proszą nas o sól" - mówił w ub.r. białoruski satrapa. Według białoruskiej propagandy podobnie robią Litwini i Ukraińcy.
***
Polacy głodują, marzną w zimie, tęsknym okiem spoglądają na Białoruś, spiskują, szykują się do III wojny światowej, a przy okazji mordują bezbronnych imigrantów. Propaganda Łukaszenki na wszelkie sposoby próbuje zohydzić Polskę i Polaków. Uczyniła z nich głównych wrogów, czego dowodem jest m.in. sytuacja Andrzeja Poczobuta, bezprawnie więzionego od blisko trzech lat. Można być pewnym, że w nadchodzącym 2024 r. kolejnych absurdalnych, groteskowych i prowokacyjnych akcentów wymierzonych w Polskę nie zabraknie. Łukaszenka i jego świta już się o to postarają.
Okładka weekendowego numeru #GPC. Czytaj od 00:00 na » https://t.co/EDVldJkeHO
— GP Codziennie (@GPCodziennie) December 28, 2023
Kup prenumeratę i zyskaj dostęp do rzetelnych informacji » https://t.co/fzu0qGvJ8U#GazetaPolskaCodziennie 🔃 #RT pic.twitter.com/zaaCrHEime