Edward Lucas, brytyjski dziennikarz i znawca dziejów Rosji, żąda usunięcia swoich wypowiedzi z filmu dokumentalnego „Reset”. Powodem ma być to, że twórcy inaczej przedstawili mu w rozmowie tematykę produkcji. Lucas nie oglądał premierowego odcinka do wtorkowego wieczoru, a wczoraj wieczorem stwierdził, że nie podoba mu się wszystko, co dzieje się w „Resecie” od 23 minuty. Wtedy w filmie pojawiają się... Bronisław Komorowski i Donald Tusk.
To nie koniec awantury o film „Reset”. Dokument, którego TVP wyemitowała w poniedziałek, nie jest krytykowany pod względem treści - żaden z dziennikarzy czy komentatorów nie polemizuje z materiałami archiwalnymi, nie wskazał też na błędy merytoryczne. Uwaga skupia się na tym, że dwóch zagranicznych ekspertów, wypowiadających się w filmie Michała Rachonia i Sławomira Cenckiewicza, broni Radosława Sikorskiego i stąd domaga się „wycięcia swoich wypowiedzi z dokumentu - chodzi o Edwarda Lucasa, dziennikarza „The Economist” oraz Billa Browdera, przedsiębiorcę, który jest ścigany przez Kreml.
Lucas sam przyznał we wtorkowej dyskusji z użytkownikami Twittera, że nie oglądał produkcji TVP. Linka do niej w końcu wysłał mu Samuel Pereira, wiceszef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Teraz okazuje się, że Lucas chce usunięcia swoich wypowiedzi, bo nie podoba mu się to, co dzieje się w „Resecie” od 23 minuty. Przypomnijmy, że wtedy kończy się w dokumencie opowieść o zbrodniach reżimu Władimira Putina, a zaczyna się polski wątek w polityce względem Rosji. Na ekranach pojawiają się ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski oraz premier Donald Tusk z zapowiedzią nowego otwarcia w stosunkach Warszawy z Moskwą. Lucas przyznał dopiero we wtorkowy wieczór, a więc po wystosowanych żądaniach wycofania jego wypowiedzi z serialu, że go obejrzał.
Everything after the 23rd minute
— Edward Lucas (@edwardlucas) June 13, 2023
Wcześniej Lucas sugerował, że był pewny, jakoby tematyka filmu dotyczyła stosunków Zachodu z Rosją, a skrytykowana w nim zostanie...Hillary Clinton, nie Donald Tusk i Radosław Sikorski. Niektórzy podejrzewają, że taka reakcja brytyjskiego publicysty nie jest przypadkowa, ponieważ były szef MSZ za rządów PO-PSL jest jego bliskim znajomym.