Dziś na platformie społecznościowej X rozgorzała ostra polemika. Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Arkadiusz Mularczyk, w odpowiedzi na wywiad ambasadora dla TVN24, w którym ten sugerował, że temat reparacji szkodzi relacjom polsko-niemieckim, zaoferował dyplomacie osobiste przekazanie raportu o stratach wojennych Polski. Reakcja Miguela Bergera była natychmiastowa i szokująca.
– napisał ambasador Niemiec.
Słowa te wywołały oburzenie, a sam Mularczyk odpowiedział, że taka reakcja „pokazuje całkowite wyparcie historii i niemieckiej odpowiedzialności za wywołanie II wojny światowej” i zasugerował ambasadorowi powrót do Berlina.
Aroganckie pouczanie Polaków i rzucanie oskarżeń o sprzyjanie Rosji przez ambasadora Bergera stoją w rażącej sprzeczności z jego własnymi działaniami i wypowiedziami sprzed lat. Jak wynika z relacji redaktor Teresy Wójcik z portalu BiznesAlert.pl z 6 czerwca 2019 roku, Miguel Berger, wówczas dyrektor w niemieckim ministerstwie gospodarki, był jednym z czołowych obrońców niemiecko-rosyjskich interesów energetycznych.
Podczas szczytu Inicjatywy Trójmorza w Słowenii Berger wdał się w ostrą polemikę z sekretarzem energii USA, Rickiem Perrym, który ostrzegał Europę przed „szantażem energetycznym ze Wschodu” i podkreślał konieczność dywersyfikacji źródeł energii.
Przedstawiciel niemieckiego rządu, Miguel Berger, wprost bronił kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2. Jak czytamy w artykule, „zdecydowanie odrzucił argumentację amerykańską oceniającą Nord Stream 2 jako zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Europy”.
Co więcej, Berger publicznie zaprotestował przeciw amerykańskim sankcjom wymierzonym w Rosję i jej gazowego giganta. „Sprzeciwił się sankcjom wobec Rosji i Gazpromu” – pisała dziennikarka. W swojej wypowiedzi Berger posunął się jeszcze dalej, wygłaszając tezę, która z dzisiejszej perspektywy brzmi jak kpina: „Berger podkreślił, że energetyczna współpraca z Rosją jest dla Europy konieczna i korzystna”.
Niemiecki urzędnik uzależniał nawet ewentualny import amerykańskiego gazu LNG od tego, czy będzie on bardziej opłacalny od dostaw z Rosji, co de facto stawiało interes ekonomiczny Berlina ponad bezpieczeństwem całego regionu.