Zwolennicy totalnej opozycji próbowali zakłócać spotkanie prezesa Jarosława Kaczyńskiego z wyborcami w Chojnicach. Do tego typu zdarzeń dochodzi jednak bardzo często. Za politykami opozycji jak cień jeżdżą działacze i sympatycy PO, którzy wykrzykują wulgarne hasła i dokonują aktów prowokacji. - To jest projekcja rozpaczy i niemożliwości przedstawienia czegokolwiek. Oni muszą przenieść ciężar kampanii wyborczej z merytoryki na emocje - ocenił Paweł Piekarczyk w rozmowie z portalem Niezalezna.pl.
W czwartek prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński spotkał się z sympatykami i działaczami partii w pomorskich Chojnicach. Podczas wystąpienia powiedział, że walka polityczna w Polsce jest niezwykle ostra. - Przed chwilą słyszeliśmy tutaj, jak się siłą dobijano, by wejść do tej sali. My jesteśmy gotowi odpowiadać na każde pytanie; jesteśmy gotowi dyskutować z każdym - a nie uczestniczyć w awanturach, albo nawet w bójkach – powiedział.
Po tych słowach wystąpienie prezesa PiS zostało przerwane przez zamieszanie na sali. Kaczyński zapewnił, że odniesie się do głosu z sali w dalszej części spotkania. - W Polsce są osoby, które bardziej sobie cenią państwa zewnętrzne niż Polskę, w szczególności Niemcy. Tacy ludzie dziś z całą pewnością są zaangażowani w to, żeby Polskę właśnie poprzez tę metodę walki politycznej degradować; by wprowadzać do życia publicznego przemoc, rzucanie kamieniami... przepraszam, że tak mówię, ale po prostu zwykłe chamstwo, sprowadzać nasze społeczeństwo do poziomu lumpenproletariatu - to jest cel tych ludzi – powiedział. Polityk odniósł się również do liczby policjantów ochraniających spotkanie w Chojnicach. - Nie wiem, czy tu jest 400 policjantów, ja widziałem co najwyżej kilkudziesięciu, ale może się mylę. Natomiast mogę powiedzieć jedno - musimy być pod ochroną z tego względu, że my mamy prawo do spokojnych spotkań; my spotkań Tuska nie zakłócamy, my nie organizujemy awanturników i różnego rodzaju lumpów, żeby doprowadzali do tego rodzaju sytuacji – zaznaczył.
Zapytaliśmy posłankę Prawa i Sprawiedliwości Iwonę Arent o to, czy nie obawia się tego, że podczas zbliżającej się kampanii wyborczej ataki zwolenników i działaczy opozycji podczas wydarzeń Prawa i Sprawiedliwości nasila się. – Wydaje się, że ta kampania wyborcza ze strony Platformy będzie polegała na wzbudzaniu emocji, bo oni nie mają programu, nie przedstawiają go. Oni na tych negatywnych emocjach próbują powiększać swoje poparcie – powiedział.
- To zresztą już widać po ich ostatnich działaniach. Oni nie chcą merytorycznie rozmawiać na propozycje programowe
- zaznaczyła.
W ocenie koordynatora zagranicznych klubów „Gazety Polskiej” Pawła Piekarczyka ataki opozycji będą się nasilać im bliżej będzie wyborów. – To jest projekcja rozpaczy i niemożliwości przedstawienia czegokolwiek. Oni muszą przenieść ciężar kampanii wyborczej z merytoryki na emocje – powiedział.
- Oni uważają, że to uratuje ich wynik. Niestety część Polaków jest na to podatna i już przeszła w to emocje dużo wcześniej. Pytanie jest oczywiście takie, czy to ma potencjał wzrostu czy nie, bo nie wiem czy to ma potencjał porwania za sobą większej ilości ludzi
- dodał.
Publicysta Marek Król poszedł jeszcze dalej w swojej ocenie i stwierdził, że działania prowokatorów opozycji przypominają mu te dokonywane przez Oddziały Szturmowe SA. – To kopie tych niemieckich oddziałów z lat 30-tych, które kiedyś wspierały „wielkiego Adolfa” i ich celem było rozbijanie spotkań opozycji, akty przemocy – powiedział.
- Te działania to próby zastraszania zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Celem Platformy jest wywołanie strachu przed PiS-em i wszyscy, którzy wspierają partię Jarosława Kaczyńskiego mają się bać i obawiać. Dobra, stara szkoła nazistowska funkcjonuje i jak widać ma się dobrze
- zauważył.