Kilka miesięcy temu - precyzując - we wrześniu, Twitterowy wpis byłego szefa polskiego MSZ, Radosława Sikorskiego, pokazywał podczas posiedzenia ONZ przedstawiciel Rosji i chętnie korzystała z niego również rosyjska propaganda, tworząc narrację o wybuchach gazociągów Nord Stream 1 i 2. Tym razem Sikorski ponownie przekroczył pewne granice przyzwoitości, udzielając wywiadu na Radia Zet. "Rząd PiS myślał o rozbiorze Ukrainy? Myślę, że miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, gdy wszyscy nie wiedzieliśmy, jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie" - powiedział. Na temat tej wypowiedzi rozmawiano dziś na antenie Telewizji Republika. Stanowisko PO, jak zwykle niezmienne, "będziemy Cię bronić jak niepodległości..."
Gośćmi red. Katarzyny Gójskiej w programie "W Punkt byli: Joanna Borowiak (posłanka PiS), Wojciech Skurkiewicz (wiceminister obrony narodowej), Bogusław Wontor (poseł Lewicy) oraz Artur Łącki (poseł PO).
Jak można było się spodziewać, zjawisko kryjące się pod nazwą "doktryna Neumanna" w strukturach Platformy Obywatelskiej nadal obowiązuje. Dlatego właśnie poseł Łącki tak zaciekle bronił Sikorskiego w Republice.
"Przestrzegamy go, żeby uważał na to, co mówi, bo jest szczególnie obserwowany przez część rządzącą. Ja zrozumiałem jego wypowiedź w taki sposób, że rząd polski w tamtym dniach, kiedy nikt nie wiedział, jak ta sytuacja się rozwinie - dopuszczał różne warianty rozwiązania sytuacji. Jestem przekonany, że rząd polski brał pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze - taki, że Ukraina będzie dalej walczyła, ale również i taki, że Ukraina padnie po kilku dniach"
- mówił poseł Platformy w rozmowie z red. Gójską.
"Taki, że Polska przyłączy się do rozbioru Ukrainy też?" - dopytywała redaktor.
W ocenie Łąckiego, "słowa Sikorskiego są źle tłumaczone".
"Uważam, że rząd polski - i to chciał powiedzieć Sikorski - musiałby zareagować, jakkolwiek ta sytuacja by się nie skończyła. Trzeba powiedzieć jasno - on jest tak obserwowany, słuchany, że musi uważać na każde słowo. A może nawet się nie wypowiadać"
- szedł dalej w zaparte, broniąc swojego partyjnego kolegi.
Katarzyna Gójska przypomniała, iż przed laty, za czasów rządów PO, z ust Władimira Putina - podczas rozmów z Tuskiem - padła propozycja, a wręcz zaproszenie do rozbioru Ukrainy. Jak zaznaczyła - nie było wówczas reakcji ze strony Polski. Temat odgrzał na nowo Radosław Sikorski, właśnie w wywiadzie dla Radia Zet, gdzie sam utwierdził opinię publiczną w tym, że nie pojawiła się żadna odmowa. Było po prostu milczenie.
"Czasami odpowiadanie na jawne idiotyzmy i zaczepki nie jest konieczne"
- rzucił w odpowiedzi na to Artur Łącki, dodając - "taka propozycja ze strony Rosji jest zawsze po to, aby jątrzyć. Można tu dyskutować albo zbyć milczeniem. A tak zrobiła strona polska".
Pytanie o milczenie polskich rządzących w czasach wypłynięcia tej "propozycji", red. Gójska skierowała również do posła Lewicy.
"Faktycznie na idiotyzmy nie powinno się odpowiadać. Jeżeli dane państwo oficjalnie odnosiłoby się do tego, czy chce czy nie brać udziału w rozbiorze innego kraju, byłoby to niepokojące. Ale jednak warto, mimo wszystko, odnieść się zawsze do danej sytuacji, żeby potem uniknąć rożnych spekulacji"
- stwierdził Wontor.
W programie pojawił się również temat planowania rządu w przypadku, gdyby władzę przejęła opozycja na czele z Tuskiem. "Czy Radosław Sikorski mógłby liczyć na stanowisko szefa dyplomacji lub obrony narodowej?" - zapytała prowadząca, przypominając, że takowe funkcje już pełnił i sam pała entuzjazmem, aby robić to znowu.
"Jeżeli byśmy patrzyli merytorycznie, to faktycznie, Sikorski mógłby pełnić te funkcje. Jeżeli patrzymy z perspektywy dnia dzisiejszego... ktoś, kto chce stać na czele dyplomacji, powinien ważyć słowa. Raczej nie ma w tej chwili pomysłu, aby Sikorski był ministrem spraw zagranicznych - niekoniecznie musi to być ta sfera"
- mówił wymijająco reprezentant Lewicy.
Swoje kilka zdań wtrącił tu również Artur Łącki (PO), mówiąc, że "PO ma szeroką ławkę, jeśli chodzi o fachowców. Możemy tu wstawić wielu znamienitych nazwisk. Chcemy, aby był to rząd koalicyjny, więc nazwiska ministrów dopiero padną".
Katarzyna Gójska przypomniała jednak, że rzecznik PO zapytany o tę kwestię, powiedział: "Nie będę zaprzeczał, ani nie będę potwierdzał (...) Nie dzielimy skóry na niedźwiedziu, nie mówimy o żadnych funkcjach i proszę mi wierzyć, najpierw trzeba wygrać. To byłoby niepoważne jakbyśmy teraz rozmawiali o ministerstwach".
Do skandalicznych wypowiedzi byłego szefa polskiej dyplomacji odniósł się również Wojciech Skurkiewicz.
"To nie jest pierwszy przypadek, jeśli mówimy o Ukrainie. To jest recydywa. Ten Twitt miał charakter dezinformacyjny. To administracja Waszyngtońska odebrała negatywnie. Ambasador rosyjski był zaś z tego dumny. Rzeczy związanych z Sikorskim jest wiele. Mogę powiedzieć tylko tyle - chroń nas Boże przed takimi ministrami"
- mówił wiceszef MON.