"Nasz rząd od wielu lat ostrzegał UE, tylko oni sobie z tego nic nie robili. Dziś trzeba powiedzieć: istniał pewien plan podziału stref wpływów, uzależnienia od handlu niemiecko-rosyjskiego" - mówił w programie "Gość Wiadomości" redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz.
W poniedziałkowym programie "Gość Wiadomości" w TVP Info goście rozmawiali m.in. o niemieckich rządach, które doprowadziły do silnego uzależnienia się od Rosji. Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz przypomniał, że lider PO Donald Tusk chwalił te rządy, nazywając je nawet "błogosławieństwem".
- One były błogosławieństwem dla Tuska, bo otrzymał eksponowane i dobrze płatne stanowiska. Ale dla Polski były przekleństwem. Naraziły nas, bo mamy wojnę na wschodniej granicy. A dla Ukrainy jest tragedią. Niemcy doprowadziły do tej wojny, bo gdyby Putin nie miał pieniędzy, to by tej wojny nie zaczął
- wskazał Sakiewicz.
Nasz rząd od wielu lat ostrzegał UE, tylko oni sobie z tego nic nie robili. Dziś trzeba powiedzieć: istniał pewien plan podziału stref wpływów, uzależnienia od handlu niemiecko-rosyjskiego.
- Niemcy mają jednak demokratyczną opinię publiczną, która źle znosi widok mordowanych ludzi i żądają zmian. Oni nie chcą żyć z tym poczuciem, że znów mają krew na rękach - dodał Sakiewicz, wskazując na spadające wyniki sondażowe obecnych władz niemieckich. Dodał również, że "był pewien element polityki niemieckiej bardzo prorosyjski, na który grał Donald Tusk". - On zarządzał pewnym pomysłem politycznym, myśmy się mieli podporządkować - powiedział Sakiewicz.
W ocenie redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie", warto opodatkować wszystko co rosyjskie.
- Pierwszego dnia po wybuchu wojny zaproponowałem coś takiego, co nazwałem "rosyjskim śladem". Rosyjski ślad w produktach powinien być opodatkowany. Jeśli ktoś chce handlować z Rosją, to powinien ponosić koszty. Problem jest w sprzedajnych elitach, w tych, którzy potrafią brać pieniądze od Rosjan za przymilanie się i sianie propagandy. Problem ten jest również w Polsce, ale nieporównywalnie większy w Niemczech
- zakończył Sakiewicz.