Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz już raz sparzył się na wspólnym starcie wyborczym z lewicowcami. Wybory do Parlamentu Europejskiego w 2019 r. skończyły się porażką Koalicji Europejskiej, a jedną z największych klęsk poniósł wówczas PSL: zaczął być kojarzony z "postępowymi" hasłami dotyczącymi światopoglądu. Dlatego dziś szef ludowców, snując plany o wyborach, mówi, że nie planuje światopoglądowej rewolucji.
Podczas konwencji Koalicji Polskiej w Rabsztynie k. Olkusza Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiadał, co wydarzy się (albo bardziej: co się nie wydarzy), jeśli do władzy wróci Polskie Stronnictwo Ludowe.
- Żadnej rewolucji obyczajowej, żadnej rewolucji światopoglądowej nie będzie, jak będzie silna Koalicja Polska. Jak Koalicja Polska-PSL będę współtworzył kolejny rząd, żadnej rewolucji obyczajowej, światopoglądowej nie będzie. Macie na to moje słowo honoru
- mówił Władysław Kosiniak-Kamysz.
Nic dziwnego, że Kosiniak-Kamysz musi o tym przypominać. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 r. PSL poszedł bowiem w jednym bloku z Lewicą, przez co do ludowców przykleiła się łatka "postępowców". W sieci zaroiło się od memów z politykami PSL na tęczowym tle. Efektu nie przyniosło to żadnego: Koalicja Europejska przegrała z PiS, a z list, z których startowali także ludowcy, do PE weszli m.in. Leszek Miller czy Włodzimierz Cimoszewicz. Po tym epizodzie PSL najwyraźniej nie chce być kojarzony z takimi personami.
Dlatego Kosiniak-Kamysz podczas konwencji zapowiedział, że nie jest dobrym pomysłem, by iść do wyborów w jednym bloku.
- Wybierzmy wariant, który daje prawdopodobieństwo zwycięstwa, a nie ten, który w ostatnich tygodniach na Węgrzech został potwierdzony, że do zwycięstwa nie prowadzi. Że wrzucenie wszystkich do jednego worka nie oznacza, że ten worek jest duży, tylko wiele z tego może wypaść. Model czeski, nie model węgierski. Tam dwa bloki opozycyjne okazały się skuteczne, na Węgrzech totalna klęska
- mówił poseł.
Według najnowszych sondaży, poparcie PSL klaruje się na poziomie 5-6 procent, a to niewiele ponad progiem wyborczym. Może dlatego Kosiniak-Kamysz już szuka sojuszy w ramach "bloków"?