Jeszcze niedawno Borys Budka przekonywał, że komisja ds. badania rosyjskich wpływów nie będzie działać po odwołaniu jej członków. Dzisiaj - jak twierdzi Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy - większość sejmowa stoi na stanowisku, że komisja nie zostanie zlikwidowana. Kiedy jednak nastąpi powołanie nowych jej członków? Tego już nie wiadomo.
W środę Sejm ma głosować nad odwołaniem członków Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022. Zgodnie z ustawą powołującą komisję, jej członków powołuje i odwołuje Sejm.
Dziś w programie #Jedziemy Michał Rachoń wskazywał, że dzisiejsze głosowanie to faktyczny koniec komisji i dodał, że część polityków opozycji może czerpać korzyść z tego, że taka komisja nie będzie funkcjonować.
W minionym tygodniu tak o komisji mówił szef klubu parlamentarnego KO, Borys Budka.
- Złożyliśmy wniosek na ręce marszałka Sejmu, aby jak najszybciej odwołać członków tej nielegalnej komisji, tak zwanej do badania spraw rosyjskich wpływów, gdzie PiS-owcy funkcjonariusze garściami biorą wynagrodzenia i niczego nie robią - powiedział Budka.
Dopytywany, czy komisja będzie działać w innym składzie, odpowiedział, że "komisja nie będzie działać".
Teraz większość sejmowa zmienia zdanie. Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy, przymierzany do fotela wicepremiera w ewentualnym rządzie Donalda Tuska, twierdzi, że komisja będzie jednak działać.
- Trzeba zmienić członków komisji ds. badania wpływów rosyjskich i to zrobimy, bo ta komisja de facto nie działała. Ludzie brali pieniądze, a sprawy nie posuwały się do przodu. Komisji jednak nie zamykamy. Ona powinna dalej funkcjonować. Powinniśmy uzbroić ją w fachowców, którzy zajmą się wyjaśnianiem, czy przez osiem ostatnich lat wpływy rosyjskie były pielęgnowane, czy ktoś z nimi walczył
Kiedy zostaną owi "fachowcy" powołani do komisji? Na razie nie wiadomo, a polityk Lewicy używa zwrotu "w przyszłości".