Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Koń by się uśmiał. Krzysztof Wołodźko: Kto ma rząd dusz w partii Tuska?

W ciągu kilku tygodni Koalicja Obywatelska z partii, która chciała uchodzić za liberalne centrum, przeistoczyła się w sektę polityczną sterowaną z tylnego siedzenia przez Romana Giertycha. Nie wiem, jak wytrzymuje to lewacki plankton, współtworzący to zbiorowisko. Ciekawsze jest to, czy Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że może to mieć ogromne konsekwencje również dla niego. Jego życiowy projekt właśnie wymyka mu się z rąk. I to w takim stylu, że i koń by się uśmiał - pisze Krzysztof Wołodźko w "Gazecie Polskiej".

Donald Tusk nigdy nie mówił o sobie, że chce zostać emerytowanym zbawcą narodu. Tak żartował Jarosław Kaczyński, o co do dziś – nie bez powodu – boli głowa jego adwersarzy. Lider kompradorskich elit nie chciał też nigdy polityki opartej na wizji i wszystko wskazuje, że właśnie dlatego zostanie ze stygnącą wodą w kranach, jak Rafał Trzaskowski z dwugodzinną prezydenturą Polski. Wszystko wskazuje jednak na to, że staro-nowy premier pod koniec swojej politycznej drogi został szefem politycznej sekty, opanowanej przez oszołomów, którzy twierdzą, że Prawo i Sprawiedliwość sfałszowało wybory prezydenckie. Pisałem o tym w nieco innym kontekście dla „Gazety Polskiej Codziennie”: jedni są w tym cyniczni, inni odlecieli w kosmiczne strefy, do których nie ma dostępu nawet Sławosz Uznański-Wiśniewski. Pewne jest jedno: nie widzieliśmy jeszcze w III RP partii, której tak szybko odjechałby peron.

Śmieszy i gniewa to nie tylko wyborców Karola Nawrockiego, żenuje albo wprost wkurza również tych, którzy z coraz mniej zrozumiałych powodów wciąż popierają koalicję 13 grudnia. TVP Info z TVN24 i „Gazetą Wyborczą” prześcigają się w najdziwaczniejszych teoriach na temat prezydenckich wyborów, daleko w tyle zostawiając duże polskojęzyczne media, które – najdelikatniej mówiąc – nigdy nie słynęły z życzliwości wobec PiS i prezydenta-elekta Karola Nawrockiego. 

Giertych pogrzebie hegemonię Tuska?

Najzabawniej ogląda się TVP w likwidacji, gdzie Dorota Wysocka-Schnepf, która bardzo chciałaby zostać panią ambasadorową, „przepytuje” Romana Giertycha, któremu jeszcze bardziej zależy na tym, by rządzący układ się nie posypał. Jeśli ci mili ludzie myślą, że w 2025 roku trudno przejrzeć ich intencje, to popełniają jeden z największych błędów w swoich karierach. Musimy jednak rozumieć, że dramatycznie zawęża się im pole manewru. I nie tylko im – im większa histeria w szeregach Koalicji Obywatelskiej, tym bardziej rośnie wśród obserwatorów przekonanie, że partia Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego, Michała Szczerby i Dariusza Jońskiego, Kingi Gajewskiej i Klaudii Jachiry, Witolda „Naleśnika” Zembaczyńskiego walczy o przetrwanie. I wkrótce zmierzy się z deformą znacznie większą, niż zafundowała polskiemu społeczeństwu przez ostatnie półtora roku.

Warto postawić następujące pytanie: czy Roman Giertych będzie grabarzem hegemonii Donalda Tuska w Koalicji Obywatelskiej? I szerzej – całej rządzącej koalicji? Odpowiedź w drugiej sprawie wydaje się łatwiejsza. Koalicjanci Tuska nie zamierzają umierać za dwugodzinną prezydenturę Trzaskowskiego. Fakt, że liderzy Nowej Lewicy i byłej Trzeciej Drogi dystansują się od skrajnie szkodliwych powyborczych pomysłów, które jeden po drugim odpala Roman Giertych (nie tylko z pomocą swojego PESELU) i coraz wyraźniej sufluje Donald Tusk, pokazuje kolejne napięcia i zgrzyty w tym dysfunkcyjnym gronie, które rządowe gabinety jak najszybciej powinno zamienić na bardziej przytulne miejsca. A przynajmniej takie, które uniemożliwiają szkodzenie państwu polskiemu i kilkudziesięciu milionom jego obywateli. 

Tusk, czyli wyblakłe emocje

Co do fundamentalnej kwestii, czyli tego, czy Giertych „ukradnie” Tuskowi partię, najrzetelniejsza odpowiedź brzmi: to skomplikowane. Z całą pewnością to Giertych rządzi dziś emocjami żelaznego elektoratu Koalicji Obywatelskiej, a nie dziwnie zmurszały lider formacji. Może to być celowa taktyka związana z instynktem samozachowawczym Donalda „Panowie, policzmy głosy” Tuska (gdybym był złośliwy, napisałbym, że nuklearny Armagedon na Ziemi przetrwają tylko karaluchy i lider KO), a może być to symptom czegoś bardzo groźnego dla szefa rządu: on już nie ma drygu do tłumów. Poradził sobie jeszcze w 2023 roku, gdy rządził PiS, i po pandemii, i w czas wojennej inflacji miał wiatr w plecy. Media głównego nurtu nie powiedzą o tym Państwu albo wydukają z zaciśniętym gardłem, bo żyją mitem „króla Europy” jako guru liberalno-postkomunistycznej „elity”: od czasu gdy Tusk rządzi, większość jego publicznych wystąpień kończy się mniejszymi lub większymi kłopotami i dla jego wizerunku, i dla całej partii. Tak było w czas powodzi w 2024 roku („prognozy nie są przesadnie alarmujące”), tak było też w czas kampanii prezydenckiej, gdy wyraźnie pogubiony premier w Polsacie News wyciągnął Jacka Murańskiego jak królika z kapelusza. Szybko się okazało, że ani to królik, ani kapelusz, a szczur w szambie. Szambo miało oblać Karola Nawrockiego, a chlusnęło panu Donaldowi i panu Rafałowi zdecydowanie wyżej niż na nogawki.

Bardzo marne drugie exposé, wybór na rzecznika rządu Adama Szłapki (młodzieżówka Unii Wolności, Nowoczesna, ekspert prezydenta Bronisława Komorowskiego), który kompletnie nie radzi sobie z bardziej dociekliwymi dziennikarzami, pokazują, że Tusk już nie rządzi wyobraźnią i emocjami coraz większej liczby Polek i Polaków. Lider trzynastogrudniowców nigdy nie zdecydowałby się na rzecznika rządu, gdyby sprawy szły z korzyścią dla niego, jego ugrupowania, rządzącej koalicji. Co gorsze dla Tuska – nie rządzi już emocjami żelaznego, coraz bardziej sfanatyzowanego elektoratu Koalicji Obywatelskiej. Dla tych ludzi, środowisk, internetowych grup hejtu idolem stał się Roman Giertych. To on im mówi, „co na obiad, co na śniadanie”, to on stał się ich hetmanem. Nie chodzi jedynie o emocje w sieci, coraz ważniejsze w polityce, ale wciąż nie najważniejsze. Giertych jako członek KO może umacniać swoją pozycję w tej formacji, wzmacniać własne lobby i oddziaływanie. Ktoś powie – z całą pewnością Tusk ma na niego haki. Niektóre tropy narzucają się z całą oczywistością. Ale jako adwokat bardzo ważnych ludzi z tego środowiska, wskrzesiciel Młodzieży Wszechpolskiej, także z pewnością dysponuje wiedzą o tych postaciach, o jakiej nawet redaktorom Wojciechowi Czuchnowskiemu i Tomaszowi Piątkowi się nie śniło. A im się nawet na jawie śni naprawdę dużo. Pewne jest jedno – Giertych swoim partyjnym kolegom może odpowiedzieć hakami na haki, gdy przyjaźnie zrobią się nazbyt szorstkie.  

Strach liberałów przed wszechpolakiem

Ktoś powie, że to zbyt duża formacja, zbyt silne są w niej inne grupy interesów, by przybysz z odległych politycznych stref mógł przejąć formację liberałów, lewaków i postkomunistów. Byłby to nawet niezły metapolityczny żart, podsumowujący całą III RP i jej kompradorskie elity, gdyby neoendek (podejrzewam, że w głębi duszy pan Roman wciąż nim jest) na oczach zdumionej publiczności przejął partyjną schedę po Tusku. Nie wszystkim taki scenariusz wydaje się niemożliwy. I nie wszystkich śmieszy. Całkiem niedawno Leszek Jażdżewski na portalu Interia (na ogół polecam tego autora w celach rozrywkowych, do dziś bawią mnie jego felietony „Rafał Trzaskowski bliżej wygranej”, „Karol, który nie został prezydentem”) pomstował:

„Duchowym ojcem najtwardszych zwolenników PO jest coraz mniej Donald Tusk, a coraz bardziej jej nowy nabytek, Roman Giertych. To dla wszystkich wyborców tej partii powinien być bardzo poważny sygnał ostrzegawczy”. 

Jest jasne, że wielkomiejska liberalna inteligencja dostaje palpitacji serca, dostrzegając, co się święci. Jeszcze niedawno marzyli o prezydenturze postępowego, lewicowo-tęczowego Europejczyka, którego kochały salony i saloniki, lewackie salonki i postkomunistyczne walonki z Warszawy i Krakowa. Teraz okazuje się, że stary wszechpolak, pod pretekstem walki o prezydenturę dla pana Rafała, mebluje wyobraźnię elektoratu „demokratycznej i liberalnej” partii. Jak to się niegdyś mówiło: koń by się uśmiał. Ale dla postępowców z KO to ponury i groźny śmiech. Pal licho ich bóle. Zostawię Państwa z ważniejszą kwestią: co z tego wyniknie dla Polski? 

Źródło: Gazeta Polska