Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Jaskółka czy szczepionka

Wybory samorządowe, wygrane przez PiS w skali sejmików i całego kraju, lecz przegrane na poziomie dużych i średnich miast, były traktowane przez wielu komentatorów jako zapowiedź trendu, który może przesądzić o wynikach kolejnych głosowań, dotyczących wyboru europarlamentarzystów, posłów i senatorów, a na końcu również prezydenta Polski.

Jeśli jednak potraktować takie prognozy poważnie, ostatni tydzień musiał mocno zachwiać przekonaniem o nieuchronności wygranej zjednoczonej opozycji, które od niedawna żywią przeciwnicy rządu. Kolejny raz okazuje się bowiem, że najlepszym sposobem na Platformę, a jak widać po stolicy, również Nowoczesną, jest dać jej przez chwilę porządzić. Być może warszawska prezydentura Rafała Trzaskowskiego okaże się nie tyle jaskółką, która fanom konstytucji Kwaśniewskiego i demokracji Michnika przyniesie wiosnę, ile skuteczną, choć bolesną szczepionką przeciwko recydywie III RP.

Prezydentura Trzaskowskiego ma jak dotąd dwa wymiary – symboliczny, który nie poruszy raczej dzisiejszych wyborców opozycji, lecz przypomni wszystkim pozostałym, jak bardzo w lewo przesunęła się Platforma wraz z przybudówką, i finansowy, który uderzy w warszawiaków ponad podziałami, PiS zaś dostanie dzięki niemu materiał na kampanię wyborczą. Zacznijmy od tego drugiego.

 To jednak nie sabotaż 

Niedługo przed wyborami warszawscy radni z inicjatywy PiS przyjęli uchwałę, mocą której przy zmianie dzierżawy wieczystej na własność mieszkańcy, po spełnieniu odpowiednich warunków, mieli zapłacić obowiązkową opłatę nie z przewidzianą ustawą bonifikatą w wysokości 60 proc., ale z o wiele większą zniżką na poziomie 98 i 99 proc. To zmiana dotycząca olbrzymiej liczby mieszkańców miasta, w którym dzierżawa wieczysta jest najpopularniejszą formą własności. Opłata miała się zmniejszyć o kilkanaście, czasem kilkadziesiąt tysięcy złotych, co pozwalało wielu osobom zacząć poważnie myśleć o przejściu na swoje i zacząć pod tym kątem planować domowe budżety na przyszły rok. Tymczasem podczas ostatniej sesji Rady Warszawy przed świętami przedstawiciel prezydenta, pod jego nieobecność, złożył wniosek o zmniejszenie ulgi, który został przyjęty. Następnie zaś ten skok na kasę warszawiaków Paweł Rabiej skwitował słowami: „Dziś rada Warszawy miała odwagę wycofać się z błędów rozdawnictwa i zadbać o budżet miasta”, zamieszczonymi na twitterowym koncie wiceprezydenta stolicy. „Błędy rozdawnictwa” to jednak nie sabotaż PiS, ale jednogłośna decyzja wszystkich radnych poprzedniej kadencji, również z Platformy Obywatelskiej. Ci sami w dużej części radni odbierają więc lekką ręką to, co sami wcześniej równie lekko oddali i tłumaczą to odpowiedzialnością. Polacy nie mogą po takim zachowaniu mieć żadnej gwarancji, że podobny los nie czeka każdej formy pomocy od państwa, która pojawiła się w ciągu bieżącej kadencji parlamentu, z programem 500+ na czele. Zwłaszcza że Grzegorz Schetyna co prawda twierdzi, że jest on niezagrożony (choć już zapowiada odebranie go osobom nieaktywnym na rynku pracy, więc prawdopodobnie najbardziej potrzebującym), to jego partia krytykowała to świadczenie wielokrotnie, zaś jej koalicjant całkowicie odbiera mu rację bytu. I tyle właśnie warte są obietnice wyborcze. PO nie waha się przy tym uderzyć również, a nawet przede wszystkim, we własny elektorat, licząc zapewne na jego anielską cierpliwość. Tyle tylko, że w dużych miastach skala poparcia była przecież większa niż to, które partia zyskuje w sondażach.

Pole do popisu

Czynnikiem decydującym była antypisowska mobilizacja części miejskich wyborców niezdecydowanych, którzy teraz mogą (choć trzeba przyznać, nie muszą) zniechęcić się do partii opozycyjnych i zdecydować się na wyborczą absencję bądź szukanie reprezentacji gdzie indziej. Głosów rozżalenia ze strony zawiedzionych zwolenników Rafała Trzaskowskiego pojawiło się po tej decyzji Rady Warszawy bardzo wiele. Teraz ruch jest po stronie PiS. Doskonale wiedział o tym podczas konwencji Jarosław Kaczyński, wykorzystał to również Mateusz Morawiecki. Pozostaje mieć nadzieję, że zapowiedziane konkretne nowe propozycje dla Polski pojawią się wystarczająco szybko, by zdyskontować tę kompromitację politycznych przeciwników. Trzeba pamiętać, że propozycje zgłoszone zbyt późno, w ostatniej chwili przed wyborami, wyborcy potraktować mogą jako próbę przekupstwa; co więcej, pomni doświadczenia z Warszawy, uznać, że nie są one pewne. Tymczasem pole do działania mają również warszawscy samorządowcy Prawa i Sprawiedliwości, którzy powinni teraz udzielić wszelkiej pomocy prawnej mieszkańcom. Nie ograniczać się do prób walki o powrót do wyższej stawki bonifikaty, lecz również pomagać tym, którzy planują odwołanie się od decyzji o podwyższeniu stawek opłaty za dzierżawę, będącej przecież podstawą do opłaty za jej zamianę na własność, stanowiącej jej wielokrotność. A takie podwyżki to kolejna plaga w stolicy.
Nowa ekipa zawodzi też w sprawach sztandarowych, wycofuje się z zapowiedzianych inwestycji, w tym tych dotyczących walki ze smogiem, co zauważa nawet „Gazeta Wyborcza”. W zamian proponuje walkę ideologiczną – z jednej strony uruchamiając inicjatywy takie, jak „tramwaj różnorodności”, z drugiej wypychając z miejskich imprez religię. Kilka dni temu grupa koalicyjnych radnych wnioskowała o brak religijnych odniesień podczas spotkania opłatkowego, po czym zakłóciła je, przynosząc antyklerykalne transparenty. W niedzielę pojawiła się informacja, że otoczenie prezydenta zasugerowało, by na spotkaniu opłatkowym z jego udziałem, mającym odbyć się w Muzeum Powstania Warszawskiego, zrezygnowano z czytania przez księdza fragmentów ewangelii. Ciekawie w tej sytuacji wyglądać może kwestia corocznego, dla wielu wierzących zresztą kontrowersyjnego, patronatu prezydenta stolicy dla warszawskiego Orszaku Trzech Króli, później zaś udziału służb miejskich w Warszawskiej Drodze Krzyżowej. Nie mam natomiast wątpliwości, że warszawska hierarchia pod wodzą Kazimierza Nycza tradycyjnie nie zauważy niczego i po niedawnym podziękowaniu za rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz, w swoim czasie podobnego doczekają się Rafał Trzaskowski i Paweł Rabiej. Jednak ideologiczna agresja może również odstraszyć pewną grupę wyborców, innych zaś zmobilizować, lecz nie na rzecz Platformy. Podobnie jest zresztą ze skandaliczną rekomunizacją przestrzeni publicznej. Należy przypominać, kto ulice odzyskał, kto stracił, a przede wszystkim czyimi rękami się to dokonało. Platforma i jej otoczenie uwielbiają bowiem straszyć Polaków recydywą PRL, tymczasem PO samo dokonało jej w wymiarze największym i najbardziej dla Polaków poniżającym od wielu, wielu lat.

Ofensywa ruszyła

Sfera symboliczna, a z nią obyczajowa wciąż rozpala emocje Polaków, o czym świadczą też dwa inne konflikty, które rozgorzały w ostatnich dniach: sprawa obozów „Euroweek”, które okazały się miejscem dość swobodnych kontaktów polskich nastolatek i reprezentujących inne kultury wolontariuszy, odbywających się ze wsparciem systemowym i cieszącym się nawet teraz sympatią mediów III RP; oraz konflikt wokół gali „Szlachetnej Paczki”, w której ma uczestniczyć m.in. znana z afirmacji aborcji z pobudek egoistycznych Natalia Przybysz. Obie te sprawy to temat na oddzielne teksty, pokazują one jednak, że ofensywa ideologiczna trwa na wielu frontach. Wbrew nadziejom niektórych polityków, odwołujących się do konserwatyzmu, chcących skupić się wyłącznie na tak palących kwestiach, jak elektromobilność, nie da się od sporów światopoglądowych uciec w okresie wyborczym. Będą one obecne nie tylko w rozmowach o polityce warszawskiego ratusza.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#PiS #wybory

Krzysztof Karnkowski