Mnożą się znaki zapytania w sprawie zamachów w Bostonie. Mając świadomość, że Putin i kumpel Komorowskiego Patruszew zapewne zorganizowali zamachy bombowe na własnych obywateli, teoria o inspiracji bostońskich terrorystów przez służby rosyjskie nie jest mało prawdopodobna.
Korzyści, jakie odnosi z tej sytuacji ekipa Putina, są oczywiste. Z jednej strony sygnał, że USA nie są nietykalne, z drugiej – przedstawienie Rosji jako sojusznika w wojnie z terroryzmem. Nawet jeśli władze rosyjskie nie inspirowały bezpośrednio zamachowców, to przypomnijmy, że i tak ich stworzyły.
Ludobójstwem popełnianym na Czeczenach zepchnęli tych ludzi w objęcia ekstremistów. Gdy świat milczał – Putin dokonywał rzezi na tym narodzie. Wiedział, że topiąc ten mały kraj we krwi, wyhoduje sobie terrorystów. Mafia rządząca Rosją nie szanuje niczyjego życia, swoich obywateli tak samo jak obywateli innych państw, zaś mała baza terrorystów, którymi służby rosyjskie mogą sterować, staje się idealną legitymizacją władzy ekipy Putina w Rosji i jej silnej pozycji międzynarodowej. Dlatego niezależnie od motywacji dwóch bandziorów z Bostonu, krew ich ofiar spada na Putina i jego bandę, nie na Czeczenów.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dawid Wildstein