Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

"To w Polsce Boże Narodzenie obchodzi się najpiękniej". Symbolika Wigilii i świątecznych ozdób

- Choinka jako drzewo życia pochodzi z Alzacji, symbolizuje rajskie drzewo Adama i Ewy. Ozdoby na choinkę to błogosławieństwa Wszechmogącego Boga. Lampki, które świecą, to pochodnie wiary, zapalane przez Chrystusa pośród mroków ludzkiej duszy. Opłatek jest darem ofiarnym, nawiązuje do Betlejem, które z samej nazwy jest „Domem chleba”. Wigilia ze swoimi 12 daniami to posiłek czuwających na spotkanie z Panem. No i kolędy, wywodzące się z wielu miejsc na świecie. Tak to jest z tą polską, nie-polską tradycją. Wierzymy jednak głęboko, że to w Polsce Święta obchodzi się najpiękniej - mówi nam wokalista, psycholog muzyki, pedagog dr. hab. ks. Paweł Sobierajski, profesor Akademii Muzycznej w Katowicach.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com

Polska tradycja Świąt Bożego Narodzenia, której ważną częścią są kolędy, jest bardzo bogata. Co o tym przesądza?

Być może właśnie to, że Polska położona jest na skrzyżowaniu świata dróg, na granicy wielu kultur. Takim zawsze byliśmy miejscem na Ziemi i ufam, że ciągle jesteśmy i nadal będziemy, miejscem, do którego zewsząd ciągną dobrzy ludzie. Ci ludzie od zawsze przywozili ze sobą rozmaite tradycje i te zachodnie, i te wschodnie, kojarzące się z kultem sprawowanym w Kościele katolickim, ale nie tylko, także w Kościele prawosławnym i protestanckim, także u żydów i muzułmanów. Jesteśmy więc takim zakątkiem świata, gdzie krzyżują się drogi i tradycje, gdzie jak w tyglu kulturowym miesza się wszystko. Powstaje wiele obyczajów. Te, które przetrwały próbę czasu i ostały się w naszej przestrzeni kulturowej, przede wszystkim duchowej i religijnej – istnieją do dziś. Kolędy nie zostały wymyślone w Polsce. I choć nawet ich nazwa wydaje się brzmieć po polsku, polską nie jest. Słowo „kolęda” pochodzi od łacińskiego "calendae" i korzeniami sięga tradycji rzymskiej oraz zwyczaju śpiewania uroczystych pieśni na pierwszy dzień miesiąca (z języka łacińskiego "calendae" to właśnie pierwszy dzień miesiąca). Z kolei w tradycji słowiańskiej takie śpiewy urządzano na pierwszy dzień nowego roku. Łatwo więc sobie wyobrazić, że skoro Święta Bożego Narodzenia sąsiadowały ze świętem noworocznym, zostały udekorowane, przyozdobione w te same dostojne pieśni. 

A same utwory bożonarodzeniowe?

Pierwsze pochodzą od świętego Franciszka z Asyżu z XIII wieku. Z kolei pierwsza polska kolęda, której niestety nie śpiewa się już w kościołach, jest prawdopodobnie z wieku XV - "Zdrow (lub zdraw) bądź, Królu anjelski". Natomiast już w XVI wieku mamy czcigodną, najstarszą wykonywaną w Polsce kolędę "Anioł pasterzom mówił". Potem szybko do nas przychodzą kolędy zagraniczne, jak ta z Austrii napisana w roku 1818, "Cicha noc". Brzmi tak, jakby została stworzona przez polskiego księdza opatrzona melodią przez polskiego organistę. Było zupełnie inaczej! Skomponowali to miniaturowe arcydzieło ksiądz Józef Mohr i pan Franz Xaver Gruber (może spisali tylko, to, co im w duszy grało przed pasterką, która miała być sprawowana kościele z uszkodzonymi organami; a trzeba było przecież w jakiś sposób serca wiernych ucieszyć pieśnią o Narodzeniu Pańskim). I powstała "Cicha noc". Zaiste "cicha", bo bez muzyki organowej, ale też "cicha", tak ewangelicznie, dopiero potem rozbrzmiewająca pieśniami.

Porozmawiajmy o innych obyczajach Świąt Bożego Narodzenia.

Wszystkie są polskie - nie-polskie. Np. choinka jako drzewo życia pochodzi z Alzacji (z przełomu XVIII i XIX wieku) i od tego czasu symbolizuje rajskie drzewo Adama i Ewy.

Ozdoby na choinkę to błogosławieństwa wszechmogącego Boga. Lampki, które świecą, to pochodnie wiary, zapalane przez Chrystusa pośród mroków świata. Opłatek - dar ofiarny ("oblatum") pochodzi z XVIII wieku. Nawiązuje do Betlejem, którego nazwę tłumaczy się bezpośrednio jako "dom chleba". Biały obrus jest - jak pieluszka Dzieciątka.

Sianko jak nasze ubóstwo – nieudany prezent dla Bożej Dzieciny. Wolne miejsce przy stole to gest wyciągniętej ręki w kierunku bezdomnych. Wigilia ze swoimi 12 daniami to posiłek czuwających. 12 dań na stole wigilijnym jest po to, żeby spożywającym nigdy przez 12 miesięcy nie brakło pokarmu. W czasie wigilii jemy ryby. To też nie nasz wymysł.

Ryba z greckiego to "ICHTYS"; słowo - akrostych, zbudowane z pierwszych liter słów tworzących pełny tytułu Jezusa Chrystusa: "Iesous Christos Theou Yios Soter" (Jezus Chrystus Boży Syn Zbawiciel). Podczas kolacji wigilijnej spożywamy rybę. W Jeziorze Galilejskim za czasów Chrystusa podobno były nawet karpie. Nie wiem, czy to prawda, czy nie, ale jak mówią badacze, spożywano je tam wtedy, więc trafiły do Polski.  Dlaczego u nas Pan Jezus, który się rodzi, miałby się czuć obco...? Jeżeli Go wszędzie na świecie można witać, jeżeli Go na świecie wszędzie można czcić i kochać, to chyba najpiękniej robi się to w Polsce. Przynajmniej żyjemy tą wiarą w polskość świąt, które są przecież międzynarodowe i absolutnie wykraczające daleko poza granice Ziemi. Łączą Ziemię z niebem. Tak to jest z tą polską, nie-polską tradycją...

Wróćmy jeszcze do śpiewania kolęd.

To nasza słowiańska dusza, która potrafi się tak pięknie wyrazić śpiewem. Słowiańska dusza, która potrafi się uśmiechnąć, ucieszyć, rozbawić, ale potrafi także zatęsknić, cierpieć i płakać; niejako przyklęknąć przed tym, co takie małe i słabe. Ta nasza słowiańska dusza jest skora do potężnych czynów, ale mimo swojego rycerstwa ma tę niezwykłą delikatność, czułość, wrażliwość. Stąd z jednej strony polskie kolędy idą w świat w rytmie poloneza i głoszą, że "Bóg się rodzi, moc truchleje", a z drugiej strony śpiewają piano: "Lulajże, Jezuniu, moja perełko..” Albo o stajence, która była, mizerna, cicha, licha, a jednak pełna niebieskiej chwały… jak na Boski pałac przystało.

Mamy też poczucie humoru. Śpiewamy sielskie pastorałki, na przykład na Podhalu.

Właściwie każdy polski region próbował wiarę (tajemnice wiary, tajemnice Bożego stworzenia świata, Bożego wcielenia i Bożego odkupienia) interpretować po swojemu. Nic więc dziwnego, że mamy jedne z najpiękniejszych kolęd świata, ale mamy także głęboko natchnione, namaszczone modlitwą i cierpieniem pieśni pasyjne oraz pełne radosnego zachwytu wielkanocne pieśni uwielbienia i chwały. Szczególnie jednak celujemy w tych jakże sielskich, polskich, rodzimych kolędach...
 


Pójść za gwiazdą i zaśpiewać kolędę: "Bóg się rodzi"...

Refleksje prof. ks. Pawła Sobierajskiego po przeczytaniu fragmentu Ewangelii Dzieciństwa Chrystusa według świętego Łukasza.

Jak słychać w Łukaszowej Ewangelii, którą czytamy przy wigilijnym stole, świat wtedy zajęty był swoimi sprawami. Wielkie i ekspansywne Cesarstwo Rzymskie ekspansywne wciąż szukało pieniędzy na rozwój. Najprościej w takiej sytuacji jak zawsze policzyć poddanych i całe ich bogactwo, a następnie kazać zapłacić podatki. Przecież po to zarządzono spis powszechny. 

I to właśnie w tym celu do Betlejem, na ojcowiznę, udali się Józef z Nazaretu z brzemienną Maryją. Idą ponad 140 km. Szukają schronienia. Znajdą je w stajni, w ubóstwie i chłodzie. Tutaj narodzi się Bóg... A świat? Świat będzie się zajmował wciąż tylko sobą. Na szczęście są tacy… Byli, są i wierzę głęboko w to, że wciąż będą, którzy czując powagę chwili, odwiedzą Dziecinę. Maryja i Józef przyjdą do żłóbka drogą swojego życiowego powołania. Ona matka, a on opiekun wcielonego Boga. 

Tak, realizacja osobistego powołania daje szansę na spotkanie z Bogiem. Pasterze trafili do Ewangelii o Betlejem jako ludzie pracy. Spełnianie obowiązków, wypełnianie dobrej roboty to także droga do Boga i bliźnich. Będą jeszcze Mędrcy. Mędrcy ze Wschodu! Przecież wiedza, umiejętności, mądrość, doświadczenie - dobrze wykorzystane także wiodą do Boga. Tylko Herod i jego zausznicy będą knuć spisek, drżąc o swoje stanowiska, o swoje znaczenie, o swój prestiż.

Świat ma swoje sprawy. My też mamy swoje sprawy i to w dodatku takie ważne, najważniejsze na świecie… Co więc trzeba zrobić, by te Święta dobrze - to znaczy owocnie  - przeżyć? 

Najpierw dać się obudzić ze snu bylejakości, z pogoni w nieznane, z zadyszki swojego chciejstwa. Potem uważnie posłuchać anioła. Popatrzeć w niebo i pójść za właściwą gwiazdą, dotrzeć na próg stajenki, pozdrowić Matkę i jej Małżonka oraz zaśpiewać kolędę: "Bóg się rodzi". Można nawet przyciszonym głosem, gdzieś w ukryciu… żeby Boga nie obudzić swoją fałszywą nutą… Chociaż, jak sam powiedział – idzie do nas, by naszym życiowym melodiom przywrócić najpiękniejszą harmonię.  

 



Źródło: niezalezna.pl

Agnieszka Kołodziejczyk