Beatyfikacja rodziny Ulmów jest wydarzeniem bez precedensu w XXI wieku. Z jednej strony ma ona wymiar głęboko religijny, duchowy, ale z drugiej strony niesie ze sobą ogromny ładunek informacyjny, bo przy okazji beatyfikacji mówimy o tym, kto był ofiarą, a kto katem - podkreślił w rozmowie z Niezalezna.pl historyk oraz rzecznik IPN dr Rafał Leśkiewicz.
Niezalezna.pl: Beatyfikacja rodziny Ulmów ma przede wszystkim wymiar religijny, ale dla Polaków także historyczny i symboliczny, bo przypomina o gehennie II wojny światowej oraz heroizmie wielu często bezimiennych bohaterów, którzy ryzykowali życie pomagając swym współobywatelom żydowskiego pochodzenia. Który z tych wymiarów jest pana zdaniem najistotniejszy z punktu widzenia polskiego państwa, polskiej historii?
Dr Rafał Leśkiewicz (IPN): Uroczystości beatyfikacyjne to znakomita okazja do tego, by opowiedzieć o skomplikowanej historii II wojny światowej i o tym, w jakich trudnych warunkach znalazła się Polska i Polacy pod okupacją niemiecką. Zarówno w granicach utworzonego przez Niemców Generalnego Gubernatorstwa, jak i ziem wcielonych do III Rzeszy.
Szczególnie po roku 1942, po rozpoczęciu akcji Reinhardt [zagłady Żydów z Generalnego Gubernatorstwa i Okręgu Białostockiego przeprowadzonej w latach 1942–1943 na terytorium okupowanej Polski-red.], akcji masowego mordu na Żydach dokonywanego przez Niemców na ziemiach polskich. W tym właśnie momencie rozpoczął się proces pomagania Żydom na szeroką skalę; Żydom polskim, jak i tym, którzy trafili na ziemie polskie pod okupacją niemiecką wywożeni z całej Europy do niemieckich obozów koncentracyjnych.
Ta historia, to dobry pretekst, żeby bardzo sugestywnie opowiedzieć światu o tragizmie II wojny światowej, o trudnych wyborach, których musieli dokonywać Polacy i uzmysłowić światu, że niesienie pomocy nie było takie oczywiste i proste. Tym bardziej, ci, którzy wykazali się heroizmem, bohaterstwem w niesieniu pomocy zasługują na pamięć, zasługują na to, by przypominać ich historię. Warto przypomnieć, że okupowane ziemie polskie to jedne z niewielu w całej ówczesnej Europie, na których obowiązywała kara śmierci za jakąkolwiek formę pomocy Żydom. Sytuacja na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką była więc nieporównywalna w stosunku do jakichkolwiek państw, gdzie kara śmierci nie obowiązywała. I to jest moim zdaniem chyba najważniejszy aspekt historyczny tej wymownej uroczystości, która odbędzie się w niedzielę.
Mimo, że w Yad Vaszem posadzono tysiące drzewek poświęconych polskim Sprawiedliwym, to jednak od lat pojawiają się publikacje przypisujące Polakom antysemityzm, a nawet aktywną współpracę z niemieckimi nazistami w Holokauście. Czy dzięki beatyfikacji Ulmów prawda o tych dramatycznych czasach przebije się do świadomości zachodnich społeczeństw?
Instytucje państwa polskiego, w tym Instytut Pamięci Narodowej, od wielu lat walczą o to, by prawda przebijała się do świadomości międzynarodowej i w dużej mierze to się udaje. Oczywiście nadal pojawiają się publikacje wydawane w Polsce i zagranicą, które w sposób nieprawdziwy, nierzetelny, często manipulując dokumentami, manipulując faktami, przedstawiają wykrzywiony obraz relacji polsko – żydowskich podczas II wojny światowej, a w rzeczywistości ten obraz jest bardzo prosty.
Można by tych przykładów wymieniać bardzo wiele. Są jednak naukowcy tacy jak Barbara Engelking czy Jan Grabowski, którzy (chociażby w książce „Dalej jest noc”) za wszelką cenę próbują przenieść odpowiedzialność za mordowanie Żydów także na Polaków. Robią to manipulując dokumentami i zafałszowując obraz, który z tych dokumentów i relacji świadków wynika. IPN wielokrotnie w sposób niepodważalny, nie podlegający żadnej dyskusji wykazywał te manipulacje. Wydaliśmy dwie książki („Korekta obrazu?” i „Korekty obrazu ciąg dalszy”), które pokazują wyraźnie manipulacje dokonywane przez tych właśnie autorów. Mówienie o skali pomocy niesionej przez Polaków Żydom, zwłaszcza w trudnej okupacyjnej rzeczywistości to polska racja stanu i jest to też wyraz świadomej polityki historycznej państwa polskiego.
Przez pryzmat historii Wiktorii i Józefa Ulmów a także ich siódemki dzieci (szóstce dzieci narodzonych i siódmym w łonie matki, które najprawdopodobniej w trakcie mordu przyszło na świat) mówimy o tragizmie całej rodziny zamordowanej przez Niemców. Ta historia jest bardzo dramatyczna i jednocześnie niezwykle sugestywna, trafiająca do sumień i świadomości szerokiego kręgu odbiorców. Dzięki niej jesteśmy w stanie nieść przekaz związany z tragizmem II wojny światowej oraz skalą pomocy, której udzielaliśmy.
W ponad 70 krajach w opiniotwórczych mediach i na portalach opinii ukazały się teksty m.in. prezydenta Andrzeja Dudy, ministra kultury prof. Piotra Glińskiego, abp. Stanisława Gądeckiego na temat rodziny Ulmów. Jednak ten przekaz dotrze do nielicznych. Czy nie dostrzega pan jakiejś luki w naszym historycznym przekazie? Mam na myśli popkulturę, film itp.
To prawda. Produkcja filmowa tutaj byłaby bardzo pożądanym wsparciem w realizacji polityki historycznej państwa polskiego, mówienia prawdy o tragizmie Holokaustu. Losie, zarówno ludności żydowskiej, jak i polskiej pod okupacją niemiecką na ziemiach polskich. Mam nadzieję, że taki film o rodzinie Ulmów wkrótce powstanie.
Dotychczasowe działania wspierają politykę historyczną w sposób zasadniczy. Duży projekt międzynarodowy realizowany także przy wsparciu Instytutu Pamięci Narodowej „Opowiadamy Polskę Światu”. Teksty prezesa Karola Nawrockiego czy zastępcy prezesa Mateusza Szpytmy, które w piątek ukazały się w kilku wersjach językowych i trafią do wielu tysięcy odbiorców, to jest jeden z elementów kształtowania świadomości opinii, tych bardziej światłych grup, które sięgną po tego typu publikacje. Bez wątpienia z tym przekazem trzeba też trafiać przy użyciu mediów społecznościowych. Także za pomocą nowych form edukacji i prezentacji treści historycznych.
Ta praca będzie trwała jeszcze przez wiele lat, bo Polska przez wiele lat uprawiała pedagogikę wstydu zamiast pedagogiki dumy. Dopiero od kilku lat obserwujemy zmianę nastawienie do polityki historycznej, która jest istotnym elementem wspierającym politykę zagraniczną państwa polskiego. Robimy to w taki sposób, by opowiadać prawdę o polskiej historii, bazując na faktach, na dokumentach i wykorzystując różne platformy oraz metody dotarcia z tym przekazem. Przed nami bardzo dużo pracy i te różne formy na pewno będą pojawiały się w przestrzeni publicznej. Także w mediach społecznościowych czy na platformach gamingowych.
Beatyfikacja rodziny Ulmów jest wydarzeniem bez precedensu w XXI wieku. Z jednej strony ma ona wymiar głęboko religijny, duchowy, ale z drugiej strony niesie ze sobą ogromny ładunek informacyjny, bo przy okazji beatyfikacji mówimy o tym, kto był ofiarą, a kto katem. Mówimy też o braku odpowiedzialności Niemiec za dokonane zbrodnie; mówimy o zbrodniarzu - Eilercie Diekenie, który wydał rozkaz zamordowania Ulmów. On nie poniósł w RFN żadnej odpowiedzialności za wydanie tego i wielu innych rozkazów, na podstawie których mordowano Żydów. Ten człowiek zmarł w 1960 r. przez nikogo nie postawiony do odpowiedzialności. Takich Niemców jak on były dziesiątki tysięcy. Ten jednostkowy przykład pokazuje jak niewiele zrobiono w Niemczech, by ukarać zbrodniarzy oraz że nie zrobiono nic, by zadośćuczynić ofiarom czy też ich rodzinom.
Historia Ulmów może być także przyczynkiem do trwającej dyskusji ws. reparacji. Jak zauważa prof. Wojciech Roszkowski, „Niemcy muszą przemyśleć swój stosunek do Polski”, a „rachunek za potworne straty, jakich Polska doznała (…) nie może być przez nich jednostronnie uznany za przedawniony. Czy podziela pan ten pogląd?
Jak najbardziej. Przypomnę, że 10 września, w dniu beatyfikacji po raz pierwszy obchodzimy nowe święto państwowe – Narodowy Dzień Polskich Dzieci Wojny. To święto nawiązuje do jednego z epizodów wojny, który miał miejsce w wielkopolskiej Mosinie, gdzie aresztowano kilkudziesięcioro dzieci osób zaangażowanych w działalność podziemia.
W 2022 roku odnaleziono np. w Gelsenkirchen w Niemczech polskie dzwony z jednej z parafii na Śląsku, które nie wróciły jeszcze do Polski. Ograbiono Polskę z całej infrastruktury przemysłowej. Zamordowano przedstawicieli polskiej inteligencji. Szacuje się, że po wojnie polskich inteligentów było zaledwie ok. 30 tys. Za te wszystkie zbrodnie, za te wszystkie brutalne zachowania Niemców należało im wystawić rachunek.
Oczywiście trudno jest łączyć sam fakt beatyfikacji z żądaniami reparacji, ale to jest przykład, który wskazuje zasadność wystąpienia o zadośćuczynienie. Oto Stolica Apostolska wynosi na ołtarze polską rodzinę, zamordowaną przez Niemców, której majątek też został zagrabiony, a to jest zaledwie tylko jeden z setek tysięcy przykładów polskich rodzin, które ginęły w różnych okolicznościach podczas II wojny światowej. I jak dotąd Niemcy nie wypłacili pierwszej ofierze wywołanej przez siebie wojny żadnego zadośćuczynienia. Proces beatyfikacji jest więc też jednym z elementów działań o charakterze informacyjnym i edukacyjnym dla społeczności międzynarodowej, wzmacniającym naszą merytoryczną i historyczną argumentację.