Niech się schowają najlepsi pisarze science-fiction, profeci i literaccy przepowiadacze ponurej przyszłości. Ich wyobraźnia może być za słaba w stosunku do tego, co nam podsuwa rzeczywistość malowana ręką lewicy.
Parlament Europejski lekką ręką wyrzuca do kosza samochody spalinowe, wyznaczając datę 2035 jako termin, po którym będzie można sobie już kupić tylko „elektryka”. Podobno jeszcze czterokołowego, na szczęście nie ma mowy o tym, by przesiadać się na hulajnogi. Do tego pojawia się w przestrzeni publicznej raport i deklaracje stowarzyszenia C40 zrzeszającego duże miasta globalne, w tym Warszawę. Ujawnione przez DGP niektóre „rekomendacje” tego raportu zszokowały opinię publiczną. Bo oto okazało się, że nie dość, że nie powinniśmy jeść mięsa, to jeszcze na rok kupować tylko trzy sztuki ubrań, a samolotem latać najpierw raz na dwa lata, a potem raz na trzy lata. Będzie zdrowiej dla planety.
Gdy się zrobiło o tym głośno, to zaczęto się owych ustaleń wypierać. Sam prezydent miasta Trzaskowski energicznie uspokajał, że to jedynie swego rodzaju kierunek zmian, taka rekomendacja…
Tymczasem rzecz wygląda tak, że wrzucanie takich „rekomendacji”, takich tabelek z idiotycznymi ograniczeniami (gorszymi niż za komuny – ktoś wskazał, że na kartki więcej mięsa można było kupić, niż to zalecają rekomendacje C40), stanowi część strategii nacisku, część ciągle realizowanej kampanii zmieniania świata według założeń lewicowych lobby klimatycznych na świecie. To część machiny terroru intelektualnego, jedno z narzędzi rewolucyjnych przemian. I wcale nie jest to tylko nic nie wiążąca rekomendacja czy luźna sugestia – wskazuje ona bowiem faktyczny kierunek, w którym mogą się w najbliższych latach toczyć dalsze zmiany.
Przecież zanim Parlament Europejski podjął decyzję o wymuszeniu zakończenia produkcji aut spalinowych w przestrzeni medialnej od lat pojawiały się podobne „sugestie” i „rekomendacje” ambientologów. Minęło trochę czasu i to, co wydawało się jedynie szalonym pomysłem, stało się realne. Ma rację Matteo Salvini, który decyzję Parlamentu Europejskiego nazwał szaloną. Przecież to wszystko ma wymiar totalitarnego szaleństwa klimatycznego. A już są i tacy, którzy wprost bronią rekomendacji C40, uznając je za słuszne. Choćby pewien działacz na antenie radiowej u Roberta Mazurka.
Co nas zatem czeka? Brak samochodów prywatnych i lot do Włoch raz na trzy lata? No pewnie, zawsze będę przecież mógł wsiąść na rower i pedałować aż do Rzymu autostradami Europy. Co za piękny świat to będzie!