4 marca na Litwie zawsze były Kaziuki. Święto imienin naszego króla z dynastii Jagiellonów, połączone z jarmarkiem stanowiącym wspomnienie jego kanonizacji to część głęboko zakorzenionej tradycji polskiej. Kaziuki to element kultury Pierwszej, a potem i Drugiej Rzeczypospolitej. Jarmark, który z okazji Kaziuków organizowano w Wilnie, w XIX wieku przeniesiono na plac Łukiski.
To niedaleko od tego placu znajdowały się w Wilnie dwa więzienia. Jedno z nich funkcjonowało w wieku XIX. Siedział w nim m.in. Zygmunt Sierakowski. Na Łukiszki trafiali powstańcy styczniowi, konspiratorzy, czy po prostu ludzie, na których padło złe oko Michaiła Nikołajewicza Murawiowa „Wieszatiela”. Pseudonim mówił wszystko o Rosjaninie – ten namiestnik cara na Litwie postanowił surowa linią zlikwidować „marzenia” buntowszczyków. Najlepszym narzędziem do tego była według niego szubienica. Całkiem niedaleko od tego budynku, dosłownie kilkaset metrów dalej, znajduje się inny. Na tyle blisko placu, że gwar jarmarku Kaziukowego można by usłyszeć. Tyle, że żeby go usłyszeć, trzeba otworzyć okno. Ale okna były tam zamknięte na głucho, żeby nie wydobywały się przez nie krzyki torturowanych i zabijanych ludzi. W tym budynku znajdowało się drugie więzienie rosyjskie w Wilnie – więzienie i areszt śledczy KGB. Jego podziemia przypominają najbardziej ponure, znane nam z podobnej funkcji, miejsca w Polsce – takie jak w więzieniu przy Rakowieckiej. Obecnie znajduje się tam muzeum.
Oba budynki dzieli więc czas, w którym były używane i niewielka odległość, a łączy funkcja oraz organizator: Moskale… Ci się nie zmieniają. Wieki mijają, a oni tę samą mają mentalność.
Ot, widziałem ostatnio w Internecie rosyjskiego dowódcę stojącego na jakimś dachu na obrzeżach Bachmutu. Wykrzykiwał, że miasta bronią ukraińskie dzieci i starcy. Potem kamera pokazała stojących obok: starszego pana z siwą brodą i dwóch przerażonych nastolatków. A ten Moskal w mundurze (nowoczesnym, a jakże) – fizjonomią tak bardzo przypomniał mi Murawiowa. Taką samą w oczach miał pychę i taką samą groźbę. Jakby znów „Wieszatiel” się pojawił.
Trzeba więc raczej myśleć o tym, gdzie są Kaziuki. Tam gdzie nasze źródła kulturowe, tożsamościowe. Musimy na tym się opierać. Na pamięci. Na głębokim przekonaniu, że to, co było siłą I Rzeczypospolitej, może (a nawet musi) być nasza siłą teraz – różnego rodzaju dawne Kaziuki, zwyczaje i święta, nasi bohaterowie i nasi święci, nasze kulturowe wyspy pamięci, nasze rodzinne pamiątki, nasze spotkania ze sobą...