
Razem przeciw Rosji
My, Polacy, od dawna szukamy nowego celu, który by nas zjednoczył. W latach 90. połączyło nas dążenie do NATO i Unii Europejskiej. A tu okazuje się, że „przysługę” wyświadcza nam znienawidzony sąsiad.
Autor nie dodał jeszcze swojego opisu.
My, Polacy, od dawna szukamy nowego celu, który by nas zjednoczył. W latach 90. połączyło nas dążenie do NATO i Unii Europejskiej. A tu okazuje się, że „przysługę” wyświadcza nam znienawidzony sąsiad.
Na Węgrzech wygrał Viktor Orbán, a na Słowacji Robert Fico. W USA Donald Trump może odzyskać Biały Dom. Za to w Polsce wygrał de facto Donald Tusk, z kolei w Wielkiej Brytanii wkrótce zwycięży Partia Pracy.
Najgorsze, co może po dojściu do władzy zrobić Donald Tusk, to nie jest wcale lewicowa rewolucja w stylu Zapatero.
Coraz częściej pojawiają się głosy, że ukraińska kontrofensywa na wschodzie i południu nie odniosła skutku. Nie udało się posunąć znacząco frontu ani zdobyć ważnych punktów strategicznych. Kijów staje więc przed ważnym pytaniem: „co teraz?”. Ukraińcy mogą albo podjąć rozmowy, albo kontynuować walki pozycyjne. Ta druga opcja, choć trudniejsza, jest lepsza.
Już dzisiaj widać, że głównym kierunkiem rządów Donalda Tuska będzie ograniczenie dużych inwestycji i wsparcia dla Polaków. Oczywiście wszystko na zlecenie Niemiec. Berlin chce mieć z Polski źródło taniej siły roboczej, a Tusk chce to Niemcom dać. Oczywiście wszystko będzie tłumaczone „problemami budżetowymi”. Dlatego już dziś trzeba skontrować narrację o „dziurze PiS”. Warto oprzeć się na haśle „Polskę stać na więcej”.
Nie sposób znaleźć jakiejkolwiek wizji KO czy Trzeciej Drogi, które sprawiły, że partie te osiągnęły taki sukces w wyborach 2023. Inaczej niż w 2007 r., kiedy PO obiecała rozbudowę infrastruktury i „drugą Irlandię”. I inaczej niż PiS w 2015 r., kiedy obiecało redystrybucję dochodu i program 500+.
Tak jak można było przewidywać, Marsz Miliona Serc był marszem donikąd. Donaldowi Tuskowi nie udało się zwerbalizować żadnego pozytywnego punktu programowego. Organizatorom marszu pozostała więc kłótnia o liczby i głupie upieranie się przy milionie uczestników.
Na pierwszego października Donald Tusk zwołuje swych sympatyków na wielki marsz. W zamyśle organizatorów ma to być punkt zwrotny kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej. Jednak czy ktoś jeszcze pamięta, jaki był pierwotny powód tej akcji?
Grupa BRICS, na którą dotąd składały się dotychczas Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA, zapowiedziała właśnie powiększenie się o kolejne sześć krajów od przyszłego roku.
Początek kampanii wyborczej pokazuje, że Donald Tusk nie ma na nią żadnego pomysłu. Nie dziwi, że raz za razem popełnia błędy.
W ostatnich tygodniach możemy mówić o dużym rozczarowaniu Ukrainy. Z jednej strony, kontrofensywa ukraińska idzie opornie. Z drugiej strony, ukraińscy politycy stają się niezrozumiale proniemieccy. Tak jakby ktoś nastawiał ich celowo przeciwko Warszawie.
Wśród pytań referendalnych de facto dwa – o zaporę na granicy z Białorusią i plan Komisji Europejskiej ws. relokacji cudzoziemców – dotyczą kwestii migracji. Dlaczego? Bo to jest kluczowa kwestia dla przyszłości Polski. O tym są właśnie nadchodzące wybory.
Do tajemniczych pożarów dochodzi nie tylko w składach amunicji w Jekaterynburgu, lecz także w budynkach FSB czy ministerstwa obrony w Moskwie. „Wolni Rosjanie” wkraczają na terytorium Rosji i zdobywają tereny w pobliżu Biełogrodu.
Reakcja totalnej opozycji na propozycje 800+ jest symptomatyczna. Jej przedstawiciele idą drogą swojego wodza Donalda Tuska, który przekonywał, że wyborcy PiS są „królami życia, którzy chleją, biją swoje dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu lat”. Skąd taka, wręcz samobójcza, postawa? Czy nawet Tusk nie nauczył się, że wyrażając pogardę wobec wyborców przeciwnika, może tylko przegrać? A może totalni politycy myślą, że ich poglądy podziela większość Polaków? Być może Tusk i totalni żyją w jakiejś bańce? Nie tej jednak stworzonej przez „Gazetę Wyborczą” ani TVN. Nawet Donald Tusk nie jest taki głupi. Chodzi o bańkę memosfery.
Referendum okazało się frekwencyjną porażką, choć było całkiem dobrym pomysłem i zmobilizowało aż 12 mln Polaków. Zawiodło samo wykonanie. O wiele lepsze byłoby postawienie tylko na relokację imigrantów. Teraz pasowałoby dodatkowo zapytać obywateli, czy chcą federalizacji UE - pisze Bartosz Bartczak w "Gazecie Polskiej Codziennie".